Ja bym go nie nazywał śmiałkiem, nie mając pewności, czy to nie aby przypadkowy człowiek w niewłaściwym miejscu.
U nas nadal nie ma wystarczającej kultury górskiej.
Jest liczna rzesza górołazów, ale nie ma odpowiedniego szacunku i podejścia społecznego do turystyki górskiej, dlatego nadal w góry (zwłaszcza w Tatry) walą ludzie, których wiedza o tym jak tam jest i jak może być i jak się tam zachowywać i czego nie robić, jest równie wielka jak moja wiedza o fizyce kwantowej. Dlatego nadal są ekipy w klapkach na Giewoncie czy owi "śmiałkowie" porywający się na trudniejsze szlaki, ale nie mający doświadczenia i przygotowania. Bezmyślne mamuśki z dzieciakami i tatusiowie, którzy postanowili coś światu i sobie udowodnić.
Potem jeden uślizg, jedno potknięcie i.... walnięcie w skałę. Jak kończy się na potłuczeniu d...y to jeszcze dobrze, jak na złamaniu nogi- już gorzej, bo niezbędna jest akcja TOPR. Same kłopoty...i koszty- z głupoty i narwania.
Najwięcej wypadków śmiertelnych poza zimą (w czasie której giną ostatnio głównie doświadczeni) zdarza się wskutek podobnych zachowań jak na naszych drogach- czyli brawura, bezmyślność i brak oceny ryzyka.
Wiecie ile razy widziałem facetów popisujących się przed kobietami lub szpanujących do kumpli- "ja to przelecę, bo to łatwizna"?
Niektórzy potrafią tak po prostu- zaraz po przyjeździe pierwszy raz w Tatry sobie pójść na Orlą... normalnie jakby to miała być bułka z masłem.
Potem takich zwożą- nie ma się co dziwić.