Po wyjeździe z Longarone ... pogoda, a także nasz nastrój powoli się zmienia, a i spoza chmur coraz częściej przebija się słońce.
Wracamy ta samą (bo w sumie jedyną) drogą, a więc ponownie przez wiszący nad doliną "Ponte di Cadore" ... i po przejechaniu 20 kilometrów docieramy, do drugiego na ten dzień zaplanowanego celu.
Jakoś tak się zdarzyło, że pierwsze dni naszego pobytu w Dolomitach to ciągłe gonienie historii ... jak nie Ziemi, to architektury, a to techniki i w końcu sławnych ludzi.
Nasza Laguna to co prawda nie "wehikuł czasu", no ale ...
... jednak w czasie tych kilku dni pobytu, przeniosła nas raz 220000000 lat wstecz, czyli do czasów dinozaurów.
Następnie poprzez barok i renesans, dotarliśmy w końcu do tragicznych lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Teraz nie będzie inaczej, cofniemy się ponownie wstecz, gdzieś tak do roku 1488/1490 ... czyli dotarliśmy do Pieve di Cadore.
Parkujemy na Piazzale Martiri della Liberta skąd mamy, biegnąca w górę uliczką jakieś 100 metrów do najważniejszego budynku w mieście.
Ooo ! .. do tego ... i to właśnie tu wracamy do 1488 (lub 1490) roku i do dnia urodzin ...
Tak ... tak ... w
Pieve di Cadore urodził się
Tycjan, a właściwie
Tiziano Vecelli lub Vecellio.
Przyznam się ... że nie wyobrażałem sobie nie odwiedzić tego miejsca.
Tym bardziej, że Tycjan i jego ciepła w tonacji paleta, zawsze była moja ulubioną, nie mówiąc już o wypracowanym przez niego i tak często używanym, pięknym rudawej barwy kolorze (dzisiaj zwanym tycjanowym /tycjanowskim).
Podoba mi się także jego sposób przedstawiania postaci, a szczególnie portretowania.
Dlatego wybaczcie (dla wielu to będą truizmy), ale kilka słów i prawd o nim przytoczę. Obiecuję, że króciutko.
Ten renesansowy malarz , nazwany Don Pittore, czyli "boskim malarzem", jest oczywiście dumą całego Cadore.
Ostatecznie ... to obywatel urodzony w maleńkiej górskiej miejscowości, został państwowym malarzem Republiki Weneckiej i Wenecji (stolicy koloru w malarstwie), a później nadwornym malarzem królów.
Tycjan był wybitnym kolorystą, znacznie wyprzedzającym epokę, a jego twórczość wywarła znaczący wpływ na wiele pokoleń malarzy.
Warto zauważyć, że trudno znaleźć drugiego takiego artystę, który wywarłby równie silny wpływ na następne pokolenia jak Tycjan.
Jego siła i tajemnica koloru/barwy ... pociągały niemal wszystkich największych malarzy.
Wśród "wyznawców" Tycjana figurują takie nazwiska jak Tintoretto, Rubens, Van Dyck, Rembrandt i Manet.
Wszyscy, każdy na swój sposób brali od Tycjana to, co współbrzmiało z ich własnymi poszukiwaniami twórczymi.
Lecz wszystkich najbardziej pociągała w Tycjanie właśnie jego niesamowita umiejętność posługiwania się kolorem.
I to właśnie ten szczęśliwie zachowany dom, w którym Tiziano Vecelio się urodził ... tu nas sprowadził.
Renesansowy, skromny budynek o ładnych proporcjach stoi bliziutko głównego placu miasta, noszącym oczywiście imię malarza. Mieści się w nim niewielkie muzeum, pokazujące parę sprzętów z epoki, szkiców i tym podobnych eksponatów.
No to jeszcze kilka ujęć na plac i dom ... Tycjanowi - to się należy !!!
W miejscowym kościele parafialnym Santa Maria Nascente, (oczywiście położonym o "rzut kamieniem") można zobaczyć dzieło Tycjana.
Obraz wisi w kaplicy, po lewej stronie nawy głównej. Z uwagi, że wisi praktycznie na wysokości oczu i specjalnie nie odgrodzony ... to dla bezpieczeństwa jest zabezpieczony szybą.
Przyznam, że zabezpieczenie to wyglądało mi na bardzo liche, mimo zainstalowanych prymitywnych alarmowych czujników ruchu.
Szyba na pancerną nie wyglądała, a i kościół w czasie jak my tam byliśmy, był zupełnie pusty.
Spędziliśmy tam trochę czasu zupełnie sami, nie niepokojeni przez nikogo.
To wszystko trochę mnie zaskoczyło, szczególnie biorąc pod uwagę straty kulturowe, jakie ponosimy w związku z kradzieżami w obiektach sakralnych.
Ale może trochę przesadzam ...
... nic to ... to tak na marginesie !
Wracam do obrazu.
Zatytułowany jest "Madonna con Bambino e Santi e Andrea".
Natomiast ciekawostką to to, że na tym obrazie Tycjan ..."przy okazji" sportretował swoją rodzinę.
Córka wystąpiła w roli madonny, syn został namalowany jako biskup Tycjan, a brat użyczył swojego wizerunku św. Andrzejowi.
Sam malarz natomiast przygląda się Dzieciątku z lewej strony obrazu.
Oto ten obraz ... oczywiście sfotografowany za szyby!
Pozdrawiam.