maslinka napisał(a):Mariuszu, ja również bardzo dziękuję za piękne zdjęcia i opisy oraz za zachętę do odwiedzenia Dolomitów w innej niż zimowa scenerii
Warto na pewno ! ... nawet śnieg się znajdzie !
..................................................................................
Kolejny dzień, kolejna sobota ... po śniadaniu opuszczamy Borcę di Cadore oraz Dolomity i kierujemy się na południe.
Cel ... Punta Sabbioni na lagunie weneckiej ... miejsce odwiedzane przez nas już regularnie.
Po dwóch i pół godziny ... i przejechaniu ok. 160 km meldujemy się w naszym "stałym" już apartamencie.
Spędziliśmy tutaj kolejne siedem dni, ciesząc się przez cały czas doskonałą letnią pogodą.
Ten tydzień minął już bardzo wczasowo.
Rano rowerkami, które są na wyposażeniu apartamentu, co jest dodatkową jego zaletą) jeździliśmy na plażę by popływać i korzystać z wrześniowego słońca. Po 2-3 godzinach powrót na posiłek , a potem popołudniowa wizyta w Wenecji.
Praktycznie z tego schematu "wyłamaliśmy" jeden z dni, kiedy dokonaliśmy ponownego "najazdu" na weneckie wyspy.
Punta Sabbioni, apartamentu, plaży ... pokazywać nie będę, bo wszystko to było w poprzednich relacjach.
Wenecji też było sporo, więc może jako suplement pokażę tylko trochę z tego co widzieliśmy w tym roku, starając się ominąć te miejsca, które prezentowałem w poprzednich relacjach.
Przyznam się co prawda, że jest to dość trudne z uwagi na specyfikę tego miejsca.
Szukając nowych atrakcji, chcąc nie chcąc w Wenecji ... nie raz i nie dwa odwiedza się te same miejsca.
My co prawda wcale, a wcale z tego powodu się nie martwiliśmy/martwimy, ale dla śledzących nasze wędrówki byłoby to już zapewne zdecydowanie nudne.
No to najpierw ten "wyspiarski dzień".
Głównym powodem, by ponownie na wyspy się dostać, było to, że mimo już kilkakrotnych wizyt na lagunie nigdy nie dotarliśmy na jedną, małą ... ale jakże ważną wyspę regionu Wenecji.
Tym razem postanawiamy to naprawić.
W drodze na przystań obserwujemy zdążających do Wenecji.
Wypływamy z Punta Sabbioni dość wcześnie, jak wspomniałem wcześniej pogoda doskonała ... a widoczność rano taka, że i kontaktu wzrokowego z Dolomitami nie tracimy !
Po pewnym czasie zbliżamy się do Burano, gdzie czeka nas przesiadka.
Za każdym razem jak oglądamy ten widok, zastanawiamy się jak długo dzwonnica Chiesa di San Martino jeszcze postoi.
W końcu przesiadka ...
... i po kilku minutach dobijamy do przystani głównego celu wycieczki.
Pozdrawiam.