Z uwagi na spokojne tempo marszu, po jakieś dobrej godzinie, dochodzimy do mostu Potne Outo.
Jest to większy most od poprzednich i jest zawieszony nad głębokim wąwozem potoku Rio Travenanzes.
Płynie on z doliny o tej samej nazwie, która oddziela grupę Tofane od grani Fanis.
To już trzeci potok, który przekraczamy.
Ale ten dosłownie za kilkadziesiąt metrów, wpada do Rio di Fanes i dalej, już wymieszany razem z jej wodami, wpada do Torrente (
strumienia) Boite.
Roztacza się tu doskonały widok tak na wąwóz jak i okoliczne szczyty.
Że jest pięknie i daleko do płynącego dnem wąwozu strumienia ... to musicie uwierzyć.
Niestety zdjęcia wykonane z mostu, nie są wstanie oddać uroku, ani wielkości i głębokości wąwozu.
Idziemy jeszcze kawałeczek, aż do miejsca gdzie szlak się rozdziela na trzy.
Najwygodniejszy, biegnący lewo i oznaczony także jako dostępny dla rowerzystów, prowadzi dalej w głąb doliny Fanes.
Drugi dość zdecydowanie wspina się dalej przez las w górę ... ale tym za chwilę.
Teraz skręcamy, w ten położony najbardziej na prawo, a ginący w grupie drzew, by za chwile skręcić i stać się coraz węższą ścieżka biegnąca już brzegiem wąwozu, a właściwie przepaści.
Po przeszło godzinnej, wygodnej leśnej "autostradzie", ta nagła zmiana zaskakuje, a zarazem fascynuje i wciąga swoja tajemniczością .
Co też jest tam za załomem, a potem za następnym i następnym.
Widok na przeciwną stronę wąwozu i jego wysokość ścian, dodaje jeszcze tylko adrenaliny .
Zatrzymujemy się tu chwilę, oparci praktycznie plecami o ścianę i podziwiamy !
Przed nami już tylko przepaść i dno kanionu z rzeką Fanes.
Robię zdjęcia także temu co widać w górze.
Powolutku trzymając się będącego zamontowanego tu ubezpieczenia w postaci stalowej linki poruszamy się do przodu.
Półka ma szerokość metra, czasami więcej ... a czasami mniej.
Raz po raz występuje także dodatkowe utrudnienie w postaci leżących na niej większych odłamków, obrywów, a także skośna ściana pochylona w stronę przepaści zmusza do ekwilibrystyki.
Aparat ciągle w użyciu, mimo ze jedna ręka przeważnie już na linie i mimo, że wzrok podzielony, na to co w górze , na to co pod nogami i na Gosię ostrożnie idąca za mną.
Pod nami jakby nie było kilkudziesięciometrowa, pionowa przepaść .
Słychać już szum wody wodospadu, a może także tej momentami nie widocznej, ale wartko płynącej dnem wąwozu.
Pozdrawiam.