Krzychooo napisał(a):... tylko nie wiem, czy powiedzmy 1,5-2 dni (na więcej chyba nie namówię reszty ekipy
można tam jakoś sensownie zagospodarować (bez sprzętu typu lonża itp.) i logistycznie ogarnąć.
Półtora dwa dni ...
... hmmmm ... według mnie ciężko, ale może tak :
Lonża zbędna ... potrzebna tylko ładna pogoda i wtedy wjechać na któryś z koronnych szczytów kolejką, np: Tofany, Sella lub Marmolada.
Zachwycić się ... następnie przejechać kilkoma agrafkami dolomickich dróg ... i później zaplanować powrót na dłużej.
Inaczej tego nie widzę !
-----------------------------------------------------------
No dobrze jesteśmy przy samochodzie, plecak w bagażniku, buty przebrane … realizacja pokonania przełęczy odbyła się zgodnie z planem. „Zmarudziliśmy” tutaj co prawda 8 godzin ,ale dzień jeszcze się nie kończy.
Słońce, które wreszcie przebiło się na dobre, ma jeszcze trochę czasu, by pójść spać i schować się gdzieś za Dolomitami Brenta.
Dlatego też , zgodnie z tym co napisałem na początku relacji z tej wycieczki ….
mariusz-w napisał(a):Dodatkowo dochodziło także to, że w planie na ten dzień, braliśmy pod uwagę jeszcze jedną (co prawda już krótką) ... ale atrakcję.
… postanawiamy zrealizować i tę część planu dnia.
Mimo, że pochodzimy z miasta w którym znajdują się trzy jeziora, to jednak nigdy nie mamy ich dosyć.
Zresztą woda w zestawieniu z górami, to szczególnie udany zestaw.
W związku z tym, że jesteśmy w miejscowości Carezza / Karersee … to nad
Lago di Carezza mamy, dosłownie dwa kilometry.
Zjeżdżamy serpentynami w kierunku zachodnim/ na Bolzano i po chwili parkujemy w górnej części doliny
Val d’Ega, na ukrytym w lesie po prawej stronie
„Strada delle Dolomiti” dużym parkingu.
Dokładnie vis a vis leżącego po lewej stronie, trochę w dole jest jezioro.
Miejsce jest szalenie popularne (w końcu leży przy najważniejszej dolomickiej trasie) więc, aby dostać się nad jezioro, musimy przejść z parkingu podziemnym tunelem przeprowadzonym pod tą ruchliwą drogą. Na tym odcinku niebezpieczną, krętą, o znacznym spadku i nie za szeroką.
Teren przy olbrzymim parkingu jest nowocześnie i perfekcyjnie zagospodarowany. W kompleksie zespolonym z podziemnym przejściem są dwie restauracje, sklep z pamiątkami, duże eleganckie toalety … wszystko przygotowane tak, aby bezproblemowo i sprawnie zaspokoić wszelkie potrzeby zatrzymujących się tu sporych rzesz turystów ... a że otacza go wysoki las, to nie rzuca się specjalnie w oczy.
Lago di Carezza / Karersee / Lec de Ergobando Jezioro położone jest na wysokości 1534 m n.p.m. Usytuowane pośród wysokiego jodłowego lasu biegnącego , aż na stoki
Latamer.
Właśnie poszarpany, z wieloma skalnymi wieżami masyw
Latamer i ten las, dają piękną oprawę temu krystalicznie czystemu, niewielkiemu jeziorku.
Jezioro nie posiada żadnych rzecznych dopływów. Jego zawartość to wody podziemnych źródeł i zlewisko wód opadowych. Najwięcej wody jest w nim oczywiście późną wiosną w czasie topnienia śniegu. Wówczas jego wymiary wynoszą ok. 300 metrów na 130, a głębokość w największym miejscu może dochodzić do 22 metrów. Nadmiar wody wypływa strumieniem po zachodniej jego stronie.
Najniższy poziom bywa w październiku i wówczas najgłębsze miejsce wynosi czasami tylko 6 metrów.
Zmienia się praktycznie co miesiąc, a może się zmieniać nawet prawie z dnia na dzień.
My byliśmy tam dwa razy ... za drugim razem po deszczowym dniu … różnice poziomu wody jeziora były widoczne gołym okiem.
Temperatura wody najwyższa jest w sierpniu, ale nie przekracza 13 stopni, w innych miesiącach ma od 7 do 9, zimą naturalnie zamarza.
Tak jak wspomniałem zbiornik ten otacza piękny las nazwany
Foresta di Carezza znany z tego, że drewno z rosnących w nim jodeł, wykorzystywane jest od niepamiętnych czasów do produkcji skrzypiec. Dzisiaj wycinka potrzebnych drzew jest reglamentowana i monitorowana. Robi się jej mało i praktycznie tylko w celu ułatwiania naturalnej regeneracji lasu. Aby drewno miało jak najlepszą jakość, to wycinka drzew odbywa się tylko w okresie późnojesiennym i zimowym.
Bezpośredniego dostępu do brzegów jeziora nie ma.
Po północnej stronie wybudowany jest spory drewniany taras widokowy, a ścieżka obiegająca je dookoła prowadzi cały czas parę metrów od brzegu i oddziela ją od niego płotek z bali … praktycznie poręcz.
Wszystko to jest wykonane naturalnie/gustownie i nie kłóci się z krajobrazem.
Trzeba się z tym pogodzić, a nawet uważam że takie zabezpieczenia są tu bezwzględnie konieczne. Przy tej ilości odwiedzających, to piękne wodne oczko zostałoby dosłownie zadeptane.
Wzdłuż obiegającej go ścieżki, od czasu do czasu ustawione są drewniane ławeczki , dyskretnie wkomponowane w skarpę i okalający las.
No niestety nie jest tu już tak dziko, jak nad wizytowanym przez nas wcześniej
Lagusel.
Jednak czego jak czego, ale piękna temu miejscu odebrać żadną miarą nie można.
Z powodu tego niezaprzeczalnego uroku, jest ono jedną z wizytówek Dolomitów, chętnie pokazywaną w folderach, książkach, na pocztówkach i kartach kalendarzy.
Po dotarciu tym kilkudziesięciometrowym tunelem nad jego brzeg, darowaliśmy sobie wchodzenie na taras razem z pięciominutowymi turystami … a ruszyliśmy na spacer niedługim szlakiem dookoła lago.
Zaobserwowaliśmy, że na tarasie zmieniając się co kilka minut, cały czas kotłowali się ludzie ... natomiast na szlaku okalającym jezioro spotkaliśmy góra 5 osób.
pozdrawiam.