6. Arabba - Dolomitisuperski nr 06 cd.
Jeszcze malutkie dokończenie opisu stacji.
Arabba w raz z Marmoladą tworzą jeden wspólny region narciarski włączony do systemu Dolomitisuperski. W sieci można znaleźć wiele informacji o nim
z różnymi mapkami
tras zjazdowych
włącznie.
Ograniczę się do lakonicznej informacji, że rejon ma do zaoferowania łącznie 52 km tras (27 km niebieskich, 15 km czerwonych, 10 km czarnych). Oczywiście stopień ich trudności nie wykracza poza jakąś średnią i w lepszym, bądź gorszym stylu są do przejechania. Byłem wielokrotnie świadkiem jak zupełni laicy zsuwali się stromymi rynnami. Nie znam jednak statystyk policyjnych z ilością martwych narciarzy leżących każdego roku pokotem na stokach. Mogę tylko przypuszczać, że nie odbiega od średniej światowej.
Nartostrady obsługuje 29 wyciągów: 13 orczykowych, 12 krzesełkowych oraz 4 gondole (sam nie liczyłem, powołuje się na przewodnik).
Areny Arabby
Północne stoki.
Ostatnie fragmenty dojazdu do Arabby
Arabba jest jest sercem całego rejonu. Z tej miejscowości rozchodzą się wyciągi na dwie strony. Jeden w kierunku Alta Badia, pozostałe w kierunku Marmolady. Mankamentem jest tu konieczność przejścia na piechotę przez ulicę rozdzielającą obie strony. Dystans 50 metrów czasem, kiedy śniegu jest mało wydłuża się do dwustu. Niewielką pomocą są wtedy taśmociąg i schody ruchome w obrębie stacji kolejki linowej i gondolki na Porta Vescovo. Trzeba się pomęczyć.
Nartostrady na południe od Arabby są najciekawsze z narciarskiego punku widzenia. Mają rzecz jasna północną wystawę. Gwarantuje to im lepsze naśnieżenie naturalnym śniegiem. Leżą na stromych zboczach górskiego grzbietu z postrzępionymi szczytami Catena del Mesola. Pomimo dużego nachylenia nie są trudne. W górnych odcinkach biegną bardziej w alpejskim krajobrazie niż dolomitowym. W dolnych w terenie lesistym.
Arabba w dole
Na północny wschód od Arabby znajduje się szereg łatwych i szerokich tras. Rozległe tereny pod Monte Cherz i Prolongia z całą pewnością przypadną do gustu amatorom łagodnych zjazdów. W większości są tam niebieskie trasy, niektóre dla zupełnie początkujących narciarzy.
Część nartostrad tego rejonu leży na trasie Sellarondy, więc siłą rzeczy uczestnicy Dolomiti Tour muszą się tu znaleźć. Warto przy tej okazji pokusić się o wydłużenie trasy o Marmoladę uwzględniając czas potrzebny na dotarcie do niej i powrót. Minimum dwie godziny wydaje się realne, pod warunkiem, że nie straci się godziny w kolejce do kolejki.
Podwójny wyciąg
W górę
Nie pytałem ile kosztuje taka przyjemność
Pewnie tyle co lot nad Wenecją
Pozazdrościć
Pralongia, czas na przerwę
Złapany obiektywem
Oprócz opisywanej wcześniej Bellunese, zjazdu z Marmolady, do bardziej znanych tras w tym rejonie należy czarna i bardzo trudna, jak mówią przewodniki, Pista Fodoma. Liczy sobie 3,3 km długości przy różnicy poziomów 900 m.
Mam z nią kilka wspomnień i dotyczą jednego tylko krótkiego jej odcinka znajdującego się na Porta Vescovo. Tuż po wyjściu z kolejki jest do pokonania dosyć stromy i prosty odcinek. Wielu narciarzy zanim podejmie zjazd wodzi wzrokiem po trasie szukając optymalnego kursu. Po prawej stronie zazwyczaj jest oblodzenie, więc wszyscy wybierają lewą stronę tego odcinka. Chętnych jest wielu i przypomina to czasem przeprawę antylop przez rzekę na Serengeti. Nie czekam w kolejce do zjazdu i ruszam prawą stroną. Moje krawędzie były już mocno zciachane i nie znalazły wspólnego języka z podłożem. Nie zdążyłem nabrać jeszcze prędkości a już zjeżdżałem na plecach. Próbowałem rozpaczliwie zaprzeć się kijkami i nartami, które szczęśliwie się nie wypięły. Z uniesionymi nogami zjeżdżałem na plecach, nabierając coraz bardziej prędkości. Przestałem przyspieszać, kiedy skończył się lód, by zatrzymać na lekkim wypłaszczeniu przed znakiem Sellaronda w lewo Arabba w prawo. Znów mi się upiekło. Skutki upadków narciarskich mogą być bardzo dokuczliwe. Niejednokrotnie widziałem nieszczęśników zjeżdżających z gór toboganem. Mnie dzięki Bogu nigdy nic się nie stało, bo siniaki na biodrach, łokciach, zwichnięty kciuk czy obolały nadgarstek to rzecz nie warta wspominania.
Drugie zdarzenie związane jest z pogodą, która jak wiadomo, zmienną jest. Miałem okazję parokrotnie doświadczyć jak bardzo potrafi pokrzyżować szyki, utrudnić, czy wręcz udaremnić jazdę na nartach. Kiedyś na Porta Vescowo napotkaliśmy bardzo gęstą mgłę ścielącą się właśnie na tym krótkim przewężeniu. Zaczynamy zjeżdżać powoli, ale okazuje się, że to nie takie proste. Trudno wyczuć czy jedzie się do góry czy w dół. Wydawałoby się, że to niemożliwe, ale błędnik delikatnie mówiąc głupieje. Brak punktów odniesienia, mleko. Widoczność dwa, może trzy metry. Kontakt tylko głosowy Dzięki prawu ciążenia nie wzbijamy się do góry. Dzięki niemu też można korygować tor jazdy a dokładniej kierunek ześlizgiwania się, mozolnie metr po metrze. Przebrnięcie przez mleczną ścianę trwało całe wieki. Wielką ulgę witamy widoczność dziesięć metrów. Nie trzeba się non-stop nawoływać.