Pora najwyższa na jakąś wycieczkę
.
Jednego dnia, gdy pogoda jest mało łaskawa na podziwianie górskich widoków, postanawiamy
zejść do podziemi. Najsłynniejsza podziemna trasa wiedzie po Jaskini Niedźwiedziej, ale w długi majowy weekend bez wcześniejszej rezerwacji wejście do jaskini to
prawie cud, często poprzedzony długim staniem w kolejce po bilet. Ponieważ większość z nas już jaskinię od środka widziała nie raz (również w pierwszym roku jej udostępnienia do zwiedzania
), więc nie będziemy tracić cennego czasu. Wybieramy inne podziemia, może nie aż tak widokowe, ale również ciekawe
.
Ze Starej Morawy do Kletna idziemy asfaltem, co przy dżdżystej pogodzie wydaje się rozwiązaniem rozsądnym...
Z centrum Kletna, od dużego parkingu (głównie z myślą o tych, co przyjechali tu z powodu Jaskini Niedźwiedziej) ruszamy pod górę bocznym asfaltem w kierunku Siennej. Pamiętam czasy, gdy była to zwykła szutrówka
.
Po niecałym kilometrze, po lewej mamy schodki prowadzące do kasy biletowej i wejścia do dawniej kopalni uranu
Sztolni Fluorytowej pod Żmijowcem.
Poszukiwanie złóż uranu rozpoczęto tutaj w 1948 r. na podstawie umowy zawartej między Polską i ZSRR. Całość prac prowadzona była przez radzieckich geologów pod nadzorem radzieckiej administracji wojskowej. Stwierdzono podwyższoną radioaktywność w pobliżu jednej ze sztolni - jakich w rejonie Kletna mnóstwo, gdyż wydobycie rud żelaza, srebra i miedzi prowadzono tu już od średniowiecza.
Kilka miesięcy później rozpoczęto eksploatację rud uranu z hałd i starych sztolni oraz budowę kopalni zwanej Kopaliny (razem miała ona
37 km wyrobisk na 9 -10 poziomach oraz 27 sztolni).
Złoże szybko wyeksploatowano (pozyskano około 30 ton czystego uranu) i już w 1953 r. zaprzestano wydobycie uranu. Kopalnia funkcjonowała do roku 1958
wydobywano tu fluoryt, stąd nazwa sztolni nr 18, którą zwiedzamy. Trasę turystyczną po sztolni udostępniono jesienią 2002 r., zwiedza się z przewodnikiem.
Warunki pracy przy wydobyciu uranu były ciężkie, stąd liczne wypadki przy pracy i zachowania na pylicę oraz śmiertelne przypadki choroby popromiennej. Pracowali tu głównie polscy robotnicy przymusowi (więźniowie z obozów pracy i poborowi żołnierze).
Trasa turystyczna wiedzie po jednym z najwyższych poziomów dawnej kopalni.
Prowadzono tu tylko prace poszukiwawcze - nie ma najmniejszego zagrożenia promieniotwórczego, bo rudy uranu tu nie znaleziono.
Do przejścia jest tylko około 200 m, ale warto
Oprócz wysłuchania ciekawej "uranowej" historii, zwiedzający mają możliwość podziwiania na ścianach przepięknych minerałów, na czele z
fluorytem od którego pochodzi nazwa sztolni. Na obszarze wokół Kleina stwierdzono występowanie około 60 minerałów. W zwiedzanej sztolni oprócz różowo-fioletowego fluorytu i różowej odmiany kalcytu, są tu żółtawe i zielonkawe minerały (których nazw już nie pamiętam), jest też marmur w kilku odcieniach ....
W jednym z korytarzy we wnęce jest wystawa kufli górniczych.
Po wyjściu ze sztolni, można połazić po okolicy i samemu znaleźć jakiś fajny okaz. My chyba jednak
nie mamy duszy aż tak odkrywczej, bo od razu schodzimy na rozdroże w Kletnie i przysiadamy przy piwku
w
restauracji motocyklistów. W ten weekend jest tu całe mnóstwo harleyowców, którzy właśnie tu świętują ślub jednego z właścicieli wspaniałej maszyny.
Ci, którzy mają niedosyt widoku minerałów, mogą wstąpić do znajdującego się w pobliżu parkingu Muzeum Ziemi, pełnego niezwykłych okazów. Oprócz kamieni i minerałów, jest tu m.in., skamieniałe gniazdo z jajami dinozaura.
Przy muzeum znajduje się mały Park Jurajski...