WrocławTym razem nie z okolic, lecz z samego miasta
. Chodzę po różnych wrocławskich zakątkach już od kilkudziesięciu lat, fotek też sporo by się znalazło - ale jednak nie tyle, co z wypadów za miasto. Cudze chwalicie
… Weldon jest chlubnym wyjątkiem
od reguły. Na cropelce znalazłoby się wprawdzie jeszcze kilkoro propagatorów „własnego podwórka”, ale chyba przyznacie, że u Piotrka jest najlepszy przewodnik po jego mieście? I nie tylko po jego własnym, bo z Wrocławia też pokazał tyle, że
nie ma szans, abym Mu dorównała. Nawet nie mam takich zamiarów... Czasem jednak pojawi się tu co nieco o Wrocławiu
. Co prawda nie jest to moje miasto rodzinne, tu jednakże mieszkam przez większość z moich 55 lat życia, więc chyba mogę mówić, ze to moje miasto?
Tym razem co nieco o polskokatolickiej katedrze Św. Marii Magdaleny (u Piotrka
też się pojawiła -
poczynając od osobliwości, jaką jest Mostek Pokutnic (czy jak kto woli – Mostek Czarownic).
Łączy on dwie kościelne wieże, jest najwyższym z licznych wrocławskich mostów, bo wznosi się na poziomie 47 metrów (wg niektórych źródeł – 52 m).
O legendzie za chwilę, teraz kilka faktów historycznych.
Pierwsze wzmianki o mostku pochodzą z 1459 r.. Od początku istnienia mostek był świetnym punktem widokowym na miasto, tu także występowała orkiestra uświetniająca rozmaite wrocławskie uroczystości.
Pierwsza renowacja mostku miała miejsce w 1632 r., kolejna odbyła się po pożarze w 1887 r. (skutek
pokazu fajerwerków z okazji urodzin cesarza Wilhelma I), odbudowy dokonano w latach 1888-1892.
Wybuch z maja 1945 r. (już po kapitulacji niemieckich obrońców miasta
wybuchła składowana w wieży amunicja) spowodował rozerwanie południowej wieży świątyni, zniszczeniu uległ wtedy również mostek… Odbudowano go dopiero w 2001 r.
Aby znaleźć się na mostku, trzeba wejść tam
po 247 (ponoć, bo nie liczyłam) schodach, wcześniej uiszczając kilka złotych za wstęp . Płaci się na samym dole, więc nie ma odwrotu
, wypada wspinać się do końca, nawet jak komuś braknie tchu. Na szczęście schodki są dość szerokie, więc śpieszyć się nie trzeba bo nie jest się dla innych zawalidrogą, złapać oddech można na kolejnych poziomach wieży.
W każdym bądź razie wejść na mostek
warto, bo widoki z niego są fajne. Na poniższych fotkach akuratnie nie wiosenne, ale z tegorocznych Trzech Króli.
A teraz legenda
.
Jakiś czas po powstaniu mostu, wśród mieszkańców Wrocławia zaczęły krążyć opowieści o tym, że po zmroku
słychać dochodzące z góry dziwne odgłosy, jęki i szuranie mioteł zamiatających posadzkę.
To dusze zmarłych kobiet, tych które postanowiły nie zaznać obowiązków mężatek, teraz w ramach pokuty musiały po wieczne czasy sprzątać mostek pomiędzy kościelnymi wieżami!
Wykorzystali to rodzice krnąbrnych panienek, które nie chciały wychodzić za mąż, gdyż bardziej od wychowywania dzieci i prowadzenia domu odpowiadały im beztroskie zabawy i zwodzenie kolejnych adoratorów. Kilka pouczających wieczornych wizyt pod Świętą Marią Magdaleną i można było załatwiać weselisko
Wiadomo więc, skąd się wzięła nazwa Mostek Pokutnic. A ta druga – Mostek Czarownic?
Podobno kobiety oskarżone o czary musiały przejść po wspomnianym mostku, a jeśli im się to udało, to
konszachty z szatanem były pewne. Uniewinnieniem było jedynie
runięcie w dół …