cd
18 lipiec, niedziela
Jacek wstaje wcześnie rano, jadą na plac, dziś spektakl, trzeba to ustrojstwo całe zmontować.
My nie spieszymy się ze wstaniem. Kawka, śniadanko na balkonie, książka.
Koło 12 załączamy "Krzysia" i ruszamy szukać placu, na którym ma się odbyć spektakl.
Split nieco rozkopany, pozamykane ulice, ale
Krzysiu jakoś sobie radzi. Tylko Chorwaci (nie wiem jak określić mieszkańców Splitu - splitczanie?
) jacyś nerwowi za kierownicą. Trąbią, machają, spieszą się gdzieś czy coś. Maniana kochani, wakacje są
(dla nich pewnie nie).
Znajdujemy plac, prace nad budową scenografii nico zamierają z powodu gorąca. Zostaje ogłoszona przerwa do godziny 17. Zabieramy Jacka i wracamy do kampusu.
Trzeba się odświeżyć.
Po krótkim odpoczynku wraz z naszym przyjacielem Kubą ruszamy na podbój Splitu (Kubuś przepraszam, że nie mam klimy a aucie
)
Jak już wspomniałam Split od pierwszego wejrzenia nie zauroczył mnie, takie miasto blokowisko. Ale stadion mają ładny
To nie pierwszy raz Kuby w Splicie więc mamy przewodnika
Bez problemu prowadzi nas na parking w okolicach Starego Miasta.
W sumie nie wiem co powiedzieć na temat Splitu.Dubrownik to to nie jest
Jakoś to połączenie starego i nowego do mnie nie przemawia. Za wielkie kontrasty. Nowiutkie budynki przyklejone do starych ruin.
Jest niedziela, miasto jakby wymarłe, nie ma tłumów turystów co bardzo mnie cieszy.
Zagłębiamy się w historii.
Baner festiwalu na którym gramy
I plakat naszego spektaklu
W jednej z restauracji zjadamy obiadek i powoli szykujemy się do powrotu. Chłopaki muszą wrócić na plac, a my dziewczyny....uderzamy na Trogir
Ależ Was zasypałam zdjęciami. Ale po co są słowa