W kolejnej części wykorzystam kilka zdjęć zrobionych przez naszego przyjaciela Kubę, któremu zostawiliśmy aparat (dzięki Kuba, że nie wykasowałeś karty
).
cd
11 lipiec niedziela
Dzień lenia.
W dosłownym tego słowa znaczeniu. Prawdę mówiąc to nawet mi się rano na plażę zwlec nie chciało
Ale koło południa już było ok. Zmęczenie poszło w siną dal. No bo jak mogło trwać skoro po otwarciu oczu takie widoki nam się jawią. Niby te same, a jednak inne,bo z nieco innej perspektywy, bo parę metrów dalej niż zwykle. Teraz na wprost mamy Lumbardę
Dom Ivo to stary, typowo chorwacki dom,dom z duszą i masą skarbów. Na początku nieco mnie przeraża, zresztą dół dom (do którego zresztą nie schodzę) przeraża mnie do końca)
Nie wiem czemu, ot tak po prostu
Trochę przeszkadza mi osobna kuchnia (trzeba wyjść z budynku głównego żeby do niej wejść) ale przyzwyczajam się do tego, zresztą niezbyt często korzystamy z kuchni. I taras. Widok z niego jest przepiękny, obok rośnie wielgachna palma, na której żyje coś co nie daje o sobie zapomnieć ale pokazać się nie chce, ale jest również oddzielony od domu wiec wieczorami, nocami, kiedy Jula śpi nie mam bezpośredniego kontaktu wzrokowego z nią więc co jakiś czas ktoś z nas urządza wędrówki celem sprawdzenia czy latorośl smacznie śpi.
Skarby Ivo
Zbieramy manele i idziemy na plażę. W międzyczasie sms z Maslinką i ustalamy wieczorne spotkanie. Już się na nie cieszę.
Ale póki co - na plaże.
Droga do niej piękna, malownicza....i z górki. A co za tym idzie wdrapanie się później na górę już do przyjemności nie należy. Szczególnie, że targa się plażowy ekwipunek i Julię, którą "tak moćno nóżki bolą"
Ktoś pomyślał o strudzonych wędrowcach
I jest, już widać:
To moja ukochana część plaży. Niestety nie chodzimy na nią bo jest po prostu niewygodna dla Julii, same tam kamloty.
Mój leżak
My jednak idziemy kawałeczek dalej, na dogodniejsze podłoże dla niespełna 3 latki.
Czasem ciszę przeszywa dźwięk czegoś szybszego niż zwykła łódeczka
Kamienie?? A co tam kamienie, w butach się Mama po plaży nie chodzi
Wieczorkiem przyjeżdżają do nas Maslinka (Agnieszka) i Łukasz. Wspaniali ludzie, miło było spędzić z nimi dwa wieczory. Żal się było rozstawać. Miałam nadzieję, że im się na Mljecie nie spodoba i wrócą ale się im spodobało
Agnieszka z Łukaszem przywieźli wspaniałe białe wino kupione w Divnej. Co ja się tego wina potem naszukałam
Szukałam sterego Renault a to była Zastawa hihihihi
Ale znalazłam
Mam go jeszcze z 4 litry i oszczędnie się nim raczę
Dziękujemy Wam bardzo za te dwa wspaniałe wieczory.