cd
Dni powoli uciekają ale w tym roku jakoś spokojniej, jakoś nie stresuję się już (dość już było nerwów), nie odliczam nerwowo, maniana po prostu. Nie myślę o zakupach, ubezpieczeniach - na wszystko mam czas. A przepraszam zamówiłam tylko Zieloną Kartę bez zbytniej nadziei, że zdąży dotrzeć. Zdążyła
Na tydzień przed planowanym wyjazdem dzwoni do mnie M. z informacją, że waśnie ogląda jakiś program w TV i tam mówią, że paszport dzieci do 5 roku życia ważny jest tylko 1 rok.
Hmm, dałabym sobie głowę uciąć, że jakiś czas temu sprawdzałam i data ważności to 2013 rok. Hmmm.
Dzwonię do domu, zlecam mojemu tacie niełatwe zadanie wygrzebania z szuflady paszportu Julki i sprawdzeni. Zadanie o tyle niełatwe, że kto mnie zna wie, że w pierwszej szufladzie komody ZAWSZE panuje rozgardiasz, ot artystyczny nieład
Tata staje na wysokości zadania, znajduje paszport, sprawdza, jak byk stoi 2013 rok.
Dobra, żeby się uspokoić dzwonię do wydziału paszportowego w Poznaniu.
Ja - Dzień Dobry Pani, chciałabym się dowiedzieć jak wygląda sprawa ważności paszportu dziecka niespełna 3 letniego.
Pani - Paszport taki ważny jest 1 rok
Ja - Ale na paszporcie mojej córki jest data ważności do 2013 roku , to oznacza że ważny czy że nie?
Pani - Teoretycznie Tak.
Ja - Teoretycznie?? A praktycznie??
Pani - W praktyce paszport powinno się dziecku wymienić w momencie kiedy jego wygląd odbiega od wyglądu na zdjęciu co uniemożliwia identyfikację.
UPS
Ja - Hmm, czy uważa Pani, że moja 3 letnia córka wygląda teraz tak jak wówczas gdy miała 7 miesięcy?
Pani (ze śmiechem) - myślę, że nie.
HA HA HA
Ja - Czyli powinnam go wymienić.
Pani - TAK
Ja - Ale w tydzień to to chyba niemożliwe?
Pani - NIE
Ja - No cóż, to zaryzykuję
Pani - Miłych wakacji
Ja - Dziękuje, Do widzenia.
Zagwozdka mała była, chodziłam z Julki paszportem i pytałam wszystkich czy widzą podobieństwo do żywego oryginału Uspokajająco mówili, że widzą. Ja nie szczególnie, ale przecież maniana, luz, blues, wezmę ze sobą akt urodzenia. Uwierzą pogranicznicy. Na pewno uwierzą...jakby co oczywiście.
8 lipca czwartek
Kochanie, może pojechalibyśmy na jakieś zakupy, spakowali się? - To mój mąż.
Oczywiście - ale jeszcze nie teraz
Późnym wieczorem pojechaliśmy na zakupy (dzięki Ci TESCO za otwarcie 24H )
9 lipca piątek
Mam urlop, o pracy już nie idę. Plan zakłada wyjazd około 12 z Poznania. Plan - dobre sobie.
Pakowanie idzie sprawnie, znaczy się moje pakowanie, bo jak szło Jackowi pakowanie tego wszystkiego do samochodu nie mam pojęcia, wolałam tego nie oglądać.
12:00 nadal się pakujemy
13:00 cóż, nadal jesteśmy w domu. Powoli zaczyna się rajzefiber
13:30 siedzimy w samochodzie, jedziemy. Jeszcze wymieniamy trochę euro, jedziemy wykupić ubezpieczenie turystyczne i assistance.
14:20 opuszczamy Poznań. Kierunek Czempiń, trzeba zabrać po drodze M.
Ilość jej bagażu przyprawia mnie o zawrót głowy. Mówiłam, prosiłam: jedna torba + kosmetyczka + ewentualnie torba,. dwie z jedzeniem. Wielka torba z ciuchami jest, kosmetyczka jest, 3 dodatkowe (?) torebki są + masa siatek z jedzeniem.
Fajnie, znów pojedziemy jak wielbłąd obładowani.
18:40 RUSZAMY. W końcu. Kierunek Wrocław - Kłodzko - Boboszów itd. Trasa znana od lat i według mnie jedyna słuszna. Idzi sprawnie, oczywiście lekkie, standardowe przyblokowanie przed Wrocławiem, nieco mniej lekkie przyblokowanie za Wrocławiem, a potem już z górki.
Ostatnie tankowanie w Międzylesiu i żegnaj Polsko.