Dojeżdżamy do dużego parkingu ze schroniskiem, na którym znajduje się kilkadziesiąt samochodów.
Robimy zdjęcia na tle alpejskich szczytów, ale ja już zerkam na tę górkę, na którą zamierzam wjechać. Zauważyłem opuszczony szlaban, więc trzeba się upewnić, czy wjazd jest możliwy. Pytam stojące obok osoby, które twierdzą, że to tylko zamknięcie dla większych pojazdów.
No to ruszamy. Początkowo droga jest asfaltowa i płaska, ale po kilkudziesięciu metrach pojawia się kostka brukowa i robi się stromo. Droga jest w większości oczyszczona ze śniegu, ale zdarzają się też takie odcinki:
Dawid (
te kiero) wyrażał chęć wejścia pieszo. Jak widać są i piechurzy.
Kilka minut po dwunastej wjeżdżamy na
Edelweißspitze. Jest to szczyt o wysokości 2571 m n.p.m. i jest najwyższym punktem na tej trasie, na który można wjechać samochodem. Tak jak wspomniałem stanowi opcję, ponieważ prowadzi na niego odnoga od głównej drogi. Odgałęzienie od Grossglockner Hochalpenstrasse, znajduje się przy dużym parkingu, przy którym jest restauracja Fuschertörl.
Na szczyt prowadzi utwardzona z kostki brukowej, długa na ok. 1,7 km, kręta i miejscami bardzo stroma droga. Trochę kilometrów nakręciłem po europejskich drogach, ale to było chyba najtrudniejsze półtora kilometra. Głównie, ze względu na zimowe warunki.
Ze szczytu przy dobrej widoczności można zobaczyć ok. 30 "trzytysięczników". Termometr wskazywał tylko -1 st., ale wiał bardzo silny wiatr i trudno było skupić się na identyfikacji poszczególnych szczytów.
Najważniejsze, że udało nam się tu wjechać. (zjazd okaże się trochę trudniejszy). Niewielu kierowców zdecydowało się na ten podjazd, bo oprócz nas na parkingu naliczyłem tylko siedem samochodów.
Podczas budowy drogi, wjazd na Edelweißspitze nie był elementem pierwotnego projektu. Znany nam już inż. Wallack wybudował ten odcinek z zaoszczędzonych środków. Pierwotnie szczyt był nieco wyższy niż obecnie, ale został o kilka metrów obniżony podczas budowy parkingu i kamiennej, owalnej wieży widokowej. Podziwiamy majestat gór.
Gdyby ktoś był wyczerpany podróżą, to może się tutaj posilić oraz przenocować.
Tak wygląda to miejsce z lotu ptaka (zdjęcie z Internetu)
Zjazd okazuje się trudniejszy. Na jednym z oblodzonych zakrętów, staram się zrobić miejsce dla podjeżdżającego samochodu i usuwam się maksymalnie do prawej krawędzi drogi. Samochód ustawia się jednak bokiem i delikatnie zsuwa w dół. Już widziałem, jak zatrzymujemy się na masce podjeżdżającego samochodu, ale udało się wyminąć bezkolizyjnie.