do tych co biorą jedzonko z Polski

petris napisał(a): nocleg jedzonko za 10 zl-to picca lody dla dzieci itp owocow np.przez 4 ciekawam naczym zaoszczedzisz obiad dobry kosztuje 30-50 zl

Ustosunkuje sie tylko do "dobry kosztuje 30-50 zl" bo reszty nie zrozumialem
Ceny o ktorych piszesz to chyba obowiazuja w 5*
W zeszlym roku za obiad typu kalmary+frytki+salatka placilem 30-35zl. Za salatke z osmiornicy, ktorej byl wielki talerz, tak ze mogla sama posluzyc za obiad - 18zl.
Jezenie brane z Polski nie jest za darmo, tez kosztuje, wiec jaka moze byc oszczednosc na jednym posilku? Pare zlotych? Pomnozone przez 10-14 dni daje 100-200zl. Wole za to zjesc cos czego nie zjem w Polsce zamiast bawic sie na wakacjach w gotowanie, choc do bogaczy sie nie zaliczam.

maciogg napisał(a):Jak już mowa o czymś do picca, to może jakieś piwko Sławku dzisiaj?

Cholera, poprzednie posty pisałem z pracy, a ten Twój najważniejszy odczytałem w domu przed chwilą (21.50). To może jutro???

A my bierzemy kabanosy, gorące kubki i suchy prowiant. Szczerze mówiąc da się zjeść syty posiłek za niewielkie pieniądze tam na miejscu. Generalnie bierzemy jedzenie na śniadania a obiado-kolacje zafundujemy sobie w jakiejś niedrogiej knajpce. Nie zapomnę "tacy rozmaitości" za ok. 30 zł. jedzenia a jedzenia Jak na 2 osoby to wg mnie żadna cena.

Kam&Jac napisał(a):A my bierzemy kabanosy, gorące kubki i suchy prowiant.

Goracych kubkow chyba nie ma sensu zabierac, i tak przez droge wystygna...

Nie wiem co inni biorą do jedzenia, ale uważam, że pewne produkty dobrze mieć ze sobą zwłaszcza, gdy jedzie się z dziećmi.
Ja zabieram ze sobą zgrzewkę mleka w kartonach, zgrzewkę soków w opakowaniach po 200ml, suchą krakowską, i konserwy typu pasztety na kanapki. Prawda jest taka, że to co da się zaoszczędzić na tym co zabierzemy ze sobą, będzie można wydać na to, co jest na miejscu.

A teraz pytanko.
11 lipca wybieramy się na południe CRO. Nie mamy jeszcze sprecyzowanego miejsca w które się udamy. Wiadomo tylko, że okolice Dubrownika a nawet Czarnogóra brana jest pod uwagę.

Czy ktoś z Was zna "szerokość geograficzną" od której w restauracyjkach zaczynają królować owoce morza, ale te naprawdę dobre?
Duże krewetki, vongole, ośmiornice i kalmary. Czy na wzór południowej Italii podają "frito misto", czyli smażone w głębokiej oliwie na rumiano w cieniutkiej aromatycznej panierce?

Może ktoś zna ceny tych smakołyków?

Pozdrowienia dla smakoszy

Zapomniałam o jeszcze jednym pytaniu w imieniu męża.
Czy ktoś z Was łowił rybki w morzu na spinning? Uf..chyba dobrze napisałam nazwę tego kija
Na jaką przynętę można coś złowić? Obrotówki, blaszki, gumki...?
No i oczywiście, czy to co się da na taką przynętę złapać nadaje się do jedzenia

maciogg napisał(a):Nigdy nic nie zabieramy do jedzenia (nawet kanapek na drogę) - to by nam popsuło wakacje. Nie ma nic fajniejszego niż obiadek w knajpce przy plaży a kolacja późno wieczorkiem w portowej restauracji.

A tak na marginesie pytanie do tych, co biorą jedzenie z Polski - jakie to są oszczedności w stosunku do kupowania tam na miejscu?

Wiesz co macioog denerwujesz juz tymi swoimi wypowiedziami - na wszystko cie stac itp jakis prezes z ciebie nowobogacki czy co?Jak chcesz to sie rozbijaj po restauracjach codziennie i mieszkaj na najdroższych kwaterach...ale ci co biorą jedzenie z Polski i -kanapki na drogę - widocznie mają ku temu powód!

tak sobie czytam o czym tu piszecie i trudno jednoznacznie opowiedziec sie po czyjejs stronie.
ja na przyklad czasami chetnie cos ugotuje, a zwlaszcza swierze rybki na grilu czy cos takiego, to sama przyjemnosc. w knajpie nie zawsze dostajesz dokladnie to co chcesz i ile chcesz. nie nalezymy do ciulaczy ale wyjad do chorwacji kojarzy mi sie z oszczednoscia, wybieraja ten rodzaj odpoczynku ludzie, ktorzy chca troche mniej wydac na wakacje.
to prawda, ze wychodzi taniej ale tylko jak jedzie sie w 4 osoby jednym samochodem, mieszka sie w apartamentach lub na campie i gotuje sie czasami na miejscu. moze dlatego tak duzo ludzi tam jezdzi. my bylismy we dwojke, mieszkalismy na kwaterach i jedlismy w knajpach, na kwaterach nie bylo kuchni dostepnej. zadna tam oszczednosc, wychodzi jak za urlop w hiszpanii czy grecji. nie dziwie sie wiec ludziom ze kombinuja jedzeniowo-spaniowo, maja wakacje w fajnym miejscu, duzo zobacza, wspaniale widoki i pogoda murowana a jak ma sie srednie pieniazki to nie skazuje nas to na siedzenie w domu.
my stwierdzilismy, ze droga dojazdowa jest meczaca i lepiej leciec gdzies samolotem, mniej stresu, luzik a samochodem to i wypadek mozna zaliczyc. stanowczo rozumiem tych co oszczedzaja rozsadnie bez przesady. nam sie przyoszczedzic nie udalo wiec w przyszlym roku lecimy samolotem gdzies w tropiki bo i tak nic nie zaoszczedzimy!