Na pewno Szczeliniec.
Schodami w górę, skała pęknięta na pół, po prawej stronie schronisko,
a właściwie jego resztki, częściowo zapadnięte, częściowo spalone.
Schronisko było piętrowe, na górze miało taka galeryjkę
i tam właśnie znaleźliśmy jakieś pomieszczenia, w których można było zanocować.
Za schroniskiem marnie, jakimiś przegniłymi balikami, zabezpieczony punkt widokowy
z wystawionym posterunkiem, żebyśmy za dużo się na wolną Czechosłowację nie napatrzyli,
nie mówiąc o tym, żeby się komu nie zachciało przez granicę "skoczyć"
Po drugiej stronie Szczelińca jest zarośnięte lasem zbocze,
którym zeszliśmy do pobliskiej wsi, w poszukiwaniu czegokolwiek do jedzenia.
Dostaliśmy dwa bochenki na jakieś 20 osób.
Jak podchodziliśmy to zmierzchało, a elektryfikacja okolic była dopiero w planach ...
Dobrze, że się domyślili i jakiś ogień zaczęli palić.
Sądząc po schronisku, nie pierwszy raz w tym miejscu
No widzisz, budzisz wspomnienia z mroków pamięci
Błędne Skałki w pobliżu zwiedzaliśmy.