Właśnie wróciłam z wyspy Hvar i doświadczyłam niesamowitego przeniesienia w czasie. Nawet nie liczyliśmy na taką podróż. Wyjechaliśmy 14 lipca w niedzielę o godzinie 6.15 i nawet nie przypuszczaliśmy, że możemy dojechać tego samego wieczoru na prom do Hvaru, więć były odpoczynki i nawet zakupy w czeskim supermarkecie... Kiedy zorientowaliśmy się, że mamy szansę na dojazd o 22.30 (ostatni prom z Drvenika) daliśmy czadu. Ostatnie 120 km pełne było emocji, bo GPS pokazywał że dojedziemy o 22.32. Walka trwała do ostatniej chwili...
W dalszym ciągu jestem w szoku! Zdąrzyliśmy i na miejscu (Gdinj) byliśmy o 23.45
Powrót podobnie: wyjazd o 5.00 i w domu (okolice Warszawy) z obiadem po drodze o 24.00, bo postaliśmy sobie w wakacyjnych korkach.
I dla jasności nie jechaliśmy szybciej niż 140 km i zwykle staraliśmy się utrzymać przepisową prędkość, pracuję w samochodzie i mam kilka punktow na koncie. Nie mogłabym sobie pozwolić na utratę prawka.
A jakie są Wasze doświadczenia?