napisał(a) ubidigi » 20.08.2013 11:30
Każdy z nas jest inny. Każdy ma inne możliwości. Ważne, aby jeździć bez zbliżania się do tych możliwości. Jedni jadą ciurkiem - jedni z noclegiem .... Ten co z noclegiem wcale nie oznacza, że doopa, a ten co ciurkiem nie oznacza, że wariat i killer.
To co jednemu wydaje się nie możliwe nie znaczy, że dla drugiego to nie pryszcz.
Księżyc na niebie widzimy zawsze z jednej jego strony, co nie znaczy, że niema też drugiej strony.
Szybko wcale nie oznacza szybko, a wolno nie oznacza wolno.
Ja jeżdżę "na raz" z krótkimi przerwami co cirka 350 km na tankowanie LPG - co dobrze robi na zmęczenie. Trasa śląsk - okol. Szybenika 11-13 godz. przez SK-A-SLO-HR omijając haracz SLO przez Lenart. Nie gnam nie pędzę - nie wyprzedzam na wariata. Jadę co roku z dwójką dzieci nocą (obecnie 9,5 i 7, a kiedyś 4,5 i 2 lat). Korki omijam - lub staram się omijać. Słucham HR2 co 30 min aktualna sytuacja na drogach. Wystarczająca ilość czasu aby skorygować trasę i coś objechać. Warunek, nie być dzieckiem GPS'u i mieć jakieś pojęcie o Chorwacji lub mapę papierową HR. Polecam książkę "Szybkość bezpieczna" S. Zasady (któreś już jej wydanie) - można wiele się nauczyć.
To, że koleżanka walczyła z czasem by dojechać na ostatni prom to co oznacza ?? Generalnie nic. 90% z nas by to samo zrobiła mając tę samą perspektywę. Ale czy to oznacza, że wyprzedzała na trzeciego?? W terenie zabudowanym jechała 90-110 km/h ?? Nie. Nie widziałem - nie wiem. Ale na pewno nie krytykowałabym jej za ten zwrot. Równie dobrze mogła po prostu "sprawniej" jechać - przewidywać. Nie gnać nie hamować a potem wyprzedzać nie będąc pewnym co dalej. Doganiając pojazd przed nami wystarczy czasami odpowiednio wcześniej zdjąć nogę z gazu i potem gdy wolne wyprzedzić. Widząc z daleka światła - zdjąć nogę z gazu i dojechać do świateł tocząc się 30-40 km/h by jak się zapali zielone dodać tylko gazu. O wiele szybciej się jedzie, niż ten co stoi i rusza z pod świateł. Kiedy taki ma od zera już 40 km/h, ja mam 70 km/h i jestem jakieś 300-400 m dalej.
Bawią mnie znawcy wszystkiego, a w zasadzie nie "ogarniają" zbyt wiele.