5.08, niedziela
Budzę się rano, gorąco. Okno na górze uchylone, klima pracuje.
Córka na dole okręcona kocem, chyba zmarzła.
Strasznie debilnie zamontowana ta klimatyzacja, chłodzi tylko dół, góry nie ma jak.
Muszę coś z tym zrobić. Może jakiś wiatrak kupię…
Śniadanie, przebieramy się i na plaże. Mamy niedaleko.
Pełny relaks…
Po południu popłyniemy na Korculę.
Szybki prysznic, obiad, krótka siesta, idziemy do portu.
Statek zaraz odpływa, dobrze trafiliśmy. Kupujemy bilety.
Ceny podobne jak w 2009 roku - 15 kun za twarz, dzieci połowę.
Jedyna różnica - starszą córkę liczą jako dorosłą osobę. Jak ten czas szybko leci…
Wracamy po zmroku. Spacer po nabrzeżu. Lody w Oazie. Powrót do kwatery…
PS
W linku poniżej zdjęcia z 2009 roku, jakieś takie lepsze mi wyszły...
Było lepsze światło, byliśmy wcześniej, może dlatego.
https://picasaweb.google.com/pg197203/200908ChorwacjaKorcula#