Wybór Splitu był zdecydowanie najgorszym pomysłem z całej wycieczki. Przyznam szczerze, że pojechaliśmy tam na pałę. O Splicie wiedziałam tylko tyle, że jest to miasto, które należy odwiedzić będąc w Chorwacji. Przed wyjazdem nie szukałam o nim żadnych informacji. Nie za bardzo wiedziałam co tam można zobaczyć i gdzie. Ponieważ w samochodzie robiło się coraz cieplej, postanowiliśmy znaleźć jakąś plażę. Dojechaliśmy do centrum koło portu i szukaliśmy miejsca, gdzie można się wykąpać. Zaparkowaliśmy samochód i trafiliśmy na główną plażę miejską -Bacevice. Jej widok bardzo mnie rozczarował. Cudów się nie spodziewałam, ale po kilku poprzednich plażach które widzieliśmy w Chorwacji, ta wydała mi się beznadziejna. Dzięki wybetonowanym brzegom bardziej przypominała basen niż plażę, a wszędzie tłumy ludzi. Jedynie widmo udaru i niechęć do szukania innego miejsca zatrzymała nas tam. Nawet nie chciało mi się wyjmować aparatu, żeby zrobić zdjęcie.
Tu ściągnięte z internetu:
Plaża miała też dwa plusy. Po pierwsze była piaszczysta. Piasek był szaro-brązowy, nie taki jak w Polsce, ale nie trzeba było wchodzić do wody w butach. Po drugie woda była wyjątkowo ciepła. Przy brzegu było strasznie płytko i trochę trzeba było się przejść, żeby się zamoczyć, slalomem mijając ludzi grających w piłkę, ale dalej można było swobodnie popływać.
Kierowca stwierdził, że nie chce mu się tam siedzieć i idzie do samochodu. Po chwili wrócił i powiedział, że samochodu nie ma...