Poprzedniej relacji nie wiedzieć czemu nie udało mi się skończyć, chociaż kto wie, kto wie..?
Dlatego to będzie raczej fotorelacja niż relacja właściwa
Kilka słów odnośnie tytułu i nie tylko
- w wyniku nieszczęśliwego splotu wydarzeń wczesną wiosną straciliśmy na dłuuugo nasz główny środek lokomocji, a że nie bardzo chcieliśmy rezygnować z wakacji wykorzystaliśmy środek drugi, alternatywny, który załadowany po dach nie bardzo nadawał się do autostradowych prędkości...
Stąd kukurydziane pola i boczne drogi przez Alpy
Wyruszyliśmy we dwójkę, 31 lipca o godzinie 10 rano z okolic przejścia granicznego z Czechami w Miłoszowie.
Nie licząc bardzo krótkiego odcinka autostrady chorwackiej (ok. 20 km) prawie całą trasę pokonaliśmy bocznymi drogami.
Omal nie spaliliśmy sprzęgła i klocków hamulcowych, ale zobaczyliśmy Czechy, Austrię i Słowenię jakiej nie ujrzelibyśmy z autostrady...
Bezcenne
Skoro więc wstęp mam za sobą, zapraszam do obejrzenia kilku,
może ciut więcej fotek, z zeszłorocznego (2011), tygodniowego pobytu
w Bašce, na Krku.