Re: Dlaczego wracam do Chorwacji?
napisał(a) Emily » 14.04.2013 15:31
Dziękuję za towarzystwo w tej mojej relacji wszystkim zainteresowanym:) Od razu muszę przeprosić, że nie wszystkie zdjęcia, które dołączę będą dotyczyły opisywanych wypraw (nasze pierwsze wyprawy między 2001 a 2003 to jeszcze nie była era cyfrówek i wszystko było na kliszach; kiedyś w wolnej chwili postaram się co ciekawsze zdjęcia zeskanować). Tak więc, kontynuując moją opowieść, spakowani i gotowi do drogi, uwolnieni spod skrzydeł zatroskanych Rodziców, ruszyliśmy:) Pierwsza część wyprawy to przeprawa przez Czechy. Ten kraj, to droga przez mękę (nie chodzi o to, że go nie lubię - wręcz przeciwnie- systematycznie jezdze na narty do Harrachova, Pecu, do Pragi na przepyszną prazską kiełbaskę na Placu Waclava ) ale ich drogi - a szczególnie objazdy to koszmar...Uzbrojeni we wszelkiego rodzaju mapy (Polska, Czechy, Austria, Slowenia, Chorwacja i ogólna Europy), niedoświadczonego jeszcze kierowcę i jeszcze mniej rozeznaną "pilotkę" , usiłowaliśmy przejechać ten kraj w nocy (Marcinowi lepiej się jeździ właśnie wtedy). I czego dokonaliśmy? Prawie niemożliwego... Przy jednym z dłuższych czeskich objazdów, w nocy, wjechaliśmy na drogę, której zakończeniem był rozpoczynający się jakiś szlak górski....Wycofać z tej drogi nie było łatwo.. Czeskie chałupy położone tuż pod nami przy drodze i my próbujący wymanewrować.... Jakoś się udało ale pobudziliśmy biedaków - zaczęli palić światła w domach i ku przerażeniu odjechaliśmy czym prędzej... Dalej już było prawie dobrze. Jeszcze tylko ominąć Brno.. żeby nie płacić złodziejskiej winietki... Po dotarciu do Mikulova , oszołomieni pięknem miejsca, zrozumieliśmy, że zaczynają się prawdziwe wakacje. Austria - winietka i strach przed rygorystyczną austriacką policją (tak nas straszono), jazda zgodnie z przepisami i strach przed największym wyzwaniem - Wiedeń...Wyciągnęłam mapkę od mojego teścia i zastanawiałam się czy w ogóle nam w czymś pomoże... Ostatecznie, dla nas, młodych ludzi, nie było jeszcze jasne, że najważniejsze w dużych miastach to trzymać się głównej drogi i tych głównych kierunków.... Jeszcze wtedy przejeżdżało się kawałek przez miasto... Największe wrażenie wywarł na nas nie Dunaj ale ....tramwaje.... Marcin nie mógł pojąć , że poruszają się praktycznie bezszelestnie... No cóż, studiowanie we Wrocławiu pozostawia po sobie wspomnienia łumotu przetaczających się przez miasto tramwajów. Aż otworzył okna, czy aby na pewno nic nie słychać... Nie pamiętam, czy zbłądziliśmy wtedy czy nie ale chyba jakoś miasto udało się bezboleśnie przejechać... Jeszcze pamiętam jeden krótki przystanek we wiedeńskim MacDonaldzie... No cóż, głód dawał o sobie znać... Pózniej, przystanków było więcej - na jakichś cudownych parkingach przy górach...Cudownie inne od naszej polskiej rzeczywistości.... I co dla mnie najważniejsze- obce języki ...Uwielbiam się ich uczyć a ten żywy kontakt z obcymi dźwiękami był bardzo przyjemny...Motywował do nauki...I w końcu stało się, wjeżdżamy do Słowenii... A tu wymiana pieniędzy i....talary, Tak, talary.... Ich wielkie banknoty, które niewiele były warte a wypełniały cały portfel...I bramki...Liczne bramki... W życiu wcześniej nie widzieliśmy bramek i nie wiedzieliśmy jak się zachować... Ale pierwsze koty za płoty... Najważniejsze to mieć gotówkę... To nie była era kart...Ale człowiek szybko się uczy. Słowenia- piękny kraj:) Bardzo malowniczy. I te wszechobecne tunele... Widok Postojnej z drogi i obietnica sprzed lat, że ją zwiedzimy...Do dzisiaj plan niezrealizowany... Po dalekiej drodze docieramy do Kopru. Koper - to miejsce , które zawsze będę kojarzyć z zakupami. Znalezlismy tam takie duże centrum handlowe i zawsze robiliśmy tam zakupy. Marcin, zapalony audiofil, kupił tam nawet lepszejsze słuchawki, które służą mu do dziś (choć już poklejone taśmą z jednej strony)... I pomimo tego, że to już nie ta liga, używa ich , chyba z sentymentu... Pamiętam, jak musieliśmy na kalkulatorze przeliczać talary na nasze przed zakupem....Dalsza droga to pełno kempingów, ludzi na motorach i powiew letniego wypoczynku... Wszystko takie nowe, świeże, cykady, kamienne domki, skrząca się woda...Węższe drogi, chaszcze, zakręty...I nadszedł ten moment - przywitała nas Hrvatska... c.d.n.