Re: Dlaczego wracam do Chorwacji?
napisał(a) Emily » 09.05.2013 08:19
Na majówkę wybraliśmy się w piątek 26 kwietnia. Mieliśmy wyjechać późnym wieczorem ale wtedy musielibyśmy pędzić. Postanowiłam więc, ku uciesze Marcina, odwołać wszystkie moje zobowiązania zawodowe i wyruszyć wcześniej.... Planowaliśmy wyjechać o 15.00 ale i tak wszystko zajęło nam jeszcze dodatkowe 3 godziny. Tak więc, w drodze byliśmy o 18.00. Ach, to pakowanie! Zawsze o czymś zapominamy!
Po tegorocznym sylwestrze w Budapeszcie, gdzie Marcin zapomniał ....,. kurtki (po prostu wsiadł do samochodu w swetrze i nie pomyślał, o tym , że nie ma na sobie kurtki- zorientowaliśmy się dopiero w Czechach i pierwsza rzecz, jaką musieliśmy kupić w stolicy Węgier to była kurtka...), przygotowałam tzw. moje wymyślne checklists - takie listy kontrolne, na których mam wszystko wypunktowane- co trzeba zrobić przed wyjazdem, co trzeba spakować, o czym nie zapomnieć podczas wyjazdu (np. zjeść coś charakterystycznego w danej kuchni, przywieźć parę kamyków z plaży) i co zrobić po wyjeździe (np. napisać relację na cro:) Znacznie ułatwia mi to życie. Moje listy są podzielone na te wyjazdy letnie i zimowe. W poprzednich latach zapominaliśmy notorycznie o młotku na kemping - a przecież w tej chorwackiej skalistej ziemi nie da się bez młotka postawić namiotu, o lekach , o sztućcach i wielu, wielu innych rzeczach.... Zawsze trzeba było je kupować, co uszczuplało budżet wakacyjny.
Teraz jest dużo łatwiej, choć też jest to proces czasochłonny... Znalazło się jednak kilka rzeczy, które muszę dopisać do mojej listy (np. płyn do mycia szyb w samochodzie..). W końcu każda wyprawa czegoś uczy i przynosi nowe pomysły.
Ale do rzeczy. Wyjechaliśmy około 18.00. Kotek odwieziony do teściów (protestował ale nie miał wyjścia), chałupa zamknięta na trzy spusty, paszporty w kieszeni, auto zatankowane- jedziemy. Ruszyliśmy z Legnicy do granicy w Boboszowej. Zrobiło się już ciemno. A na stacji benzynowej przed granicą niesamowita atmosfera. Pełno aut, camperów, autobusów, ludzi biwakujących na trawie, głośne rozmowy, chichoty- wszyscy uśmiechnięci- tak , jadą na majówkę tak jak i my. Jak tu się nie cieszyć? Marcin prowadzi ożywioną konwersację z jednym z kierowców w kolejce do obleganej toalety, ja w międzyczasie przygotowuję szybki biwak (wyciągam kanapki, termos z ciepła herbatę, jogurty). Wszystko w drodze smakuje inaczej. Jest cudownie. Cudownie wyjazdowo. Aż nie chce się odjeżdżać. Tego niespodziewanie klimatycznego postoju na stacji benzynowej długo nie zapomnę... Ale musimy jechać... Przekraczamy granicę, przejeżdżamy przez Cerveną Vodę , której okrutnie boję się po zimowej przeprawie (często spotykane w Czechach-wąska dróżka i woda prawie na równi z jezdnią z dwóch stron...)A tu niespodzianka. Nic takiego nie napotkaliśmy. Albo to były wtedy zimowe roztopy albo moje zwidy albo po prostu trochę inna droga...
Dalej przez góry, kręte drogi, księżyc w pełni. Często droga wiodła tak pod górę, że mieliśmy wrażenie, że jedziemy na księżyc. Wrażenie jak z jakichś opowieści i bajek dla dzieci. Dobrze, że to początek podróży-przy większym zmęczeniu to byłby dopiero szał....