Re: Dlaczego wracam do Chorwacji?
napisał(a) Emily » 21.05.2013 08:01
W tamten deszczowy pierwszy dzień, nie chcieliśmy tracić wiary w naszą majówkę i z pewnością nie zamierzaliśmy tracić jakże cennego tam czasu. W wielki deszcz wybraliśmy się (a raczej biegliśmy) do Konzuma na pierwsze zakupy. Konzum to takie fajne chorwackie miejsce, które zawsze mnie ogromnie rozczula. Konzumy istniały, istnieją i chyba zawsze będą istnieć. Jest to chyba taki jeden z nieodłącznych elementów kojarzących się z Chorwacją. I za którym się tęskni. Ta niespieszna obsluga, hvala, molim....
Dobrze, że udaliśmy się do tego Konzuma. Były bardzo fajne wyprzedaże:) Oprócz obowiązkowego ajvaru, trunków, kruha i moich ukochanych wafelków w przeogromiastych paczkach, udało nam się kupić casa za sladoled (pucharki do lodów) za grosze i co najważniejsze dla mnie wynalazłam książki z gazetami praktycznie za bezcen! Książki zazwyczaj trochę kosztują w Chorwacji i ciężko jest mi natknąć się na dobrą cenę a tu taka niespodzianka! W dodatku te książki miały być sprzedawane cały tydzień ( w każdym konzumie inne tytuły- tak więc buszowanie po konzumach obowiązkowe!). A teraz patrząc na swoją pokazną półke z chorwackimi tytułami, cieszę się niezmiernie, ponieważ mam na czym ćwiczyć język! A na oryginałach uczy się najlepiej:)
Tak więc zakupy zrobione. Lokalni popijający kawę w kawiarni obok patrzyli na nas jak idiotów - przemoknięci do suchej nitki. Wariaci! Ale po drodze do hotelu, zaraz za rogiem zobaczyliśmy czynną restaurację, która otwartymi drzwiami zapraszała nas serdecznie do środka. Trochę nam w brzuchach burczało więc szybka decyzja - zostawiamy zakupy w hotelu i znowu wspinamy się pod górę, żeby coś zjeść. I to była jak najbardziej słuszna decyzja. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka w tej knajpie...
Wybraliśmy jakieś fajne miejsce na tarasie, zamówiliśmy kalmary i piwo. Czekamy. Sympatyczny kelner przyniósł nam zamówione dania. No, na to czekaliśmy! Przepyszne:) Ładnie podane:) Czegóż chcieć więcej? Do tej pory byliśmy sami w knajpie... Ale już za chwilę... Ku naszemu zdziwieniu do knajpy zaczynają wchodzić ludzie - na przedzie para młoda...Trafiliśmy na przyjęcie weselne! No tak, przecież to była sobota. A restauracja w międzyczasie przyjmuje gości z ulicy! Wow! Usiedli przy połączonych stołach w środku. Tylko szyba nas oddzielała.... Trochę było niezręcznie ale ciekawość brała górę. Z "obserwacji" mogę wywnioskować, że było to bardzo kameralne przyjęcie weselne- ok. 20-30 gości weselnych. Panna młoda była przy nadziei więc to chyba dlatego:) Postanowiliśmy nie przeszkadzać im i w miarę szybko opuściliśmy lokal. Restauratorzy nie zaprzestali jednak przyjmowania nowych gości... Kątem oka zauważyłam, że byli tak samo skonsternowani jak i my....
Deszcz przestał padać. Wróciliśmy do hotelu i urządziliśmy sobie naszą własną chorwacką ucztę, czekając dnia kolejnego i mając nadzieję na coś bardziej słonecznego...c.d.n.