Re: Dlaczego wracam do Chorwacji?
napisał(a) Emily » 14.04.2013 16:50
Tak więc, kontynuuję
Chorwacja zaskoczyła nas pozytywnie już na granicy. Historie Rodziców o niekończących się kolejkach, przerażały... a tutaj Chorwat tylko macha ręką, żeby jechać. Pierwsza myśl: coś tu się nie zgadza. Byliśmy przygotowani na mordęgę i ewentualne skrupulatne przeszukanie a tutaj droga wolna...Pierwsze miłe zaskoczenie. Nasz cel podróży niezbyt wyszukany - Istria, Porec, Zelena Laguna. Pomimo niewątpliwych uroków tych miejsc, Dalmacja to już zupełnie inna bajka. A nasze pierwsze wypady to właśnie Istria. Byliśmy zauroczeni tym miejscem a strach przed podróżą na południe (wtedy jeszcze nie było tych pięknych autostrad a jedynie Magistrala Adriatycka) był silniejszy od wrażeń, których mogliśmy doświadczyć...Tak więc przez te kilka wypraw dość porządnie zjechaliśmy Istrię. Ale wracając do tych pierwszych dni. Dotarliśmy na Zeleną Lagunę (kemping przy kompleksie hotelowym Plava Laguna) w nocy. Recepcja kempingu była jeszcze wtedy nieczynna i musieliśmy spać pod bramą. Rano, gdy obudziłam się, pierwsze co zobaczyłam to palma. To była taka zwykła niewielka palemka - ale dla mnie pierwsza w życiu. Więc, zaczynało się dobrze:) O dziwo, ruch na kempingu był już spory. Ludzie zaczęli wstawać, robili zakupy w markecie, krzątali się wokół namiotów, zazwyczaj tylko w strojach kąpielowych:) Słoneczko już było wysoko i ciepełko dawało o sobie znać. Obudziłam Marcina. Oboje byliśmy dość grubo ubrani i musieliśmy błyskawicznie się przebrać. Więc szybka wycieczka do recepcji, pogawędka w angielskim, mapa do ręki i zaczęło się poszukiwanie parceli... Wybraliśmy miejsce nabliżej łazienek- dość praktyczne choć mało widokowe miejsce. I tak rozpoczęła się nasza kempingowa historia. Pokochaliśmy kempingi. Kilka piwek i namiot szybciej się rozbija. W międzyczasie grill, pożyczenie młotka od sąsiadujących Węgrów i pierwszy rekonesans kempingu... To, co zawsze mnie interesuje to narodowości przebywające obok. Akurat na Zelenej pełno jest Niemców, Austriaków, Holendrów (tych szczególnie dużo spotkaliśmy na sycylijskim kempingu), Słoweńców... Taki kempingowy melting pot. W tym roku spotkaliśmy nawet rodzinę z Finlandii, która nie mogła przyzwyczaić się do gorąca... Prawie całe dnie spędzali w wodzie przez te nieznośne dla nich upały... Natomiast na promie z Rijeki na Korculę spotkaliśmy mnóstwo Amerykanów, rodzinę ze Szwecji, w Dubrovniku wyjątkowo dużo Hiszpanów...Bardzo ciekawa ta mieszanka kulturowa. Można poznać różne języki, kultury, przyzwyczajenia. Lubię obserwować tę różnorodność i uczyć się od innych... Ciągle czegoś nowego:) Nie zapomnę szczególnie ciekawych rozmów na korczulańskim kempingu w Prizbie z dwiema rodzinami : francuską i chorwacką. Można naprawdę dużo się dowiedzieć.... Myślę, że zawsze powinniśmy poszukiwać ciekawych indywidualności i uczyć się od nich....A Chorwacja temu sprzyja:)