I sam sobie odpowiedziałeś.Ural napisał(a):Ryba z grilla inaczej smakuje niż smażona. Niestety ale to nie moja bajka. Wolę smażone okonie, dorsza, flądrę. To jest mój smak. Opanierowane przed smażeniem tylko w mące, żadnej panierki. Czy jest coś lepszego. To są smaki mojego dzieciństwa smażone okonki na Mazurach.
To samo jest z chlebem, żurkiem, schabowym, wiarą przodków, patriotyzmem...
(To, co w dzieciństwie w nas "wtło(u)czono", jest dla nas normą i standardem, z których ciężko się wyrwać.
Tym bardziej, że "pompują" nas tym osoby, do których w dzieciństwie mamy nieograniczone zaufanie...)
Bagietka na "placu Pigalle" będzie inaczej smakować, niż ta na "placu Wolności".
Może będzie i lepiej smakować, ale po powrocie domu, większość i tak powie: "o, to jest bagietka, a nie jakaś francuska wata".
Aż się się chce użyć określenia: "atawizm smakowy"
I to samo w Chorwacji, Wietnamie, Anglii...
Dla nich jest to "ich bajka", ich smak z dzieciństwa, dla obcych ciekawostka... lecz w domu lepiej.
I teraz im powiedz, że niesmacznie gotują i jedzą. Normalnie psują sobie życie nie oprószając mąką rybki.
(Olga wciąż się dziwi, że można faszerować pierogi kapustą z grzybami, podobne podejście ma do łazanek)
W artykule na Onet, fragment książki "Polacy last minute":
kultura chodzenia do restauracji też jest w Polsce czymś stosunkowo nowym. W wielu krajach wychodzenie do restauracji przynajmniej raz w tygodniu jest czymś normalnym, a na przykład w Portugalii ludzie czasami nie mają nawet kuchni w domu, tylko po prostu jedzą codziennie na mieście.
U nas ta kultura jedzenia na mieście dopiero się buduje.
Jak może smakować coś, co pierwszy raz jem...