Witajcie, oto kolejna porcja gorących wrażeń z Cro oraz BiH.
Na granicach: spoko i bez rozwalania, chociaż jak akurat wracaliśmy pusto z jednodniowej wycieczki to Triestu z powrotem do Rovinj to jakiś napalony Słoweniec szukał kilka razy numeru samochodu co trwało z 5-7 minut. Ale i tak żona była wkurzona, bo twierdzi, że jej dziadek jako partyzant u Tity walczył o ich wolność a tu taka zniewaga. Mnie to nie rusza, bo stałem parę razy na wschodniej granicy znacznie dłużej. Granicę przekraczałem już 3 razy nie licząc tej w Neum.
Najlepsze wrażenie mimo wszystko nadal robi na nas BiH. Piękne krajobrazy, widokowe trasy, taniutkie jedzenie i piwo, tak że mała zapasik zrobiliśmy właśnie w BiH. Taki np. ser owczy, czy piwo Jeleń czy inne alkohole.
Byliśmy w Zagrzebiu; miasto ładne, ale nie w 30 stopniowym upale; uciekliśmy na szczyt Slemje 1040 mnpm. gdzie temperatura niższa już o 5-6 stopni. Schronisko Puntiarka: ceny rewelka. Tu wreszcie żona zobaczyła i przypomniała sobie jedzenie jakie robione było w jej domu na przepisach przywiezionych jeszcze z Bośni po II wojnie światowej.
Rovinj i Porec - trudno wyrokować co ładniejsze. Mnie bardziej podobał się Rovinj, żonie Porec. Pula i Rijeka też oczywiście zwiedzone. Drogi na Istrii bardzo dobre; budują drugi pasek tej drogi szybkiego ruchu przez całą Istrię. Niespodzianką był płatny tunel w Ucka i płatny kawałek tej drogi szybkiego ruchu przed Porec jadac od polnocy; jednopasmowej oczywiście. Ruch umiarkowany; dla lipcowych turystów pewnie znikomy.
Potem Plitvickie Jezera: nie trzeba zachęcać. Atrakcją była burza, która złapała nas pod koniec 6 godz. trasy. Było ciepło więc nikt nie umarł. Chyba że ze strachu. Stamtąd jest tak blisko do BiH, że postanowiliśmy od razu do Bihaca. Tam za 40 zł zjedliśmy najlepszy objad w historii. Knajpa w centrum taka od Tity, ale poziom kuchni: najwyższe uznanie. Był w tym deser, piwo i kawa. Mucha nie siada i co ważne - odpowiednio doprawione, nie jak w Cro mdłe.
Stamtąd oczywiście do przedwojennego sąsiada w Srdevici koło Banja Luki. Potem do Sarajewa, gdzie dwa dni były nadzwyczaj miłe, ale jakby ktoś chciał nocować w motelu Bistrik - odradzam. Jakiś kacyk komunistyczny (zawsze ich poznaję!) tak potrafi się wkręcić, że wszędzie go polecają jako super spanie. Tymczasem oprócz dużego pokoju (średni Gomułka) nie było nawet osobnej WC, tylko jedna na 3 pokoje. To naprawdę zamierzchłe czasy w Polsce by pytać o takie podstawowe rzeczy. Brak lodówki, TV: dno! Cena jak za 4 gwiazdki. Jedyny plus to widok na całe Sarajewo.
Stamtąd do Mostaru; warto. Również dlatego, że za miastem jest duży market Interex, gdzie warto zrobić zakupy do Cro. Jak już były nie pozostało nam nic innego jak pojechać do Orebica, gdzie właśnie jesteśmy. Pogoda chłodniejsza niż w PL, co cieszy, woda cieplejsza, piwo droższe. Podwyżki co najmniej 30% nie cieszą, zlikwidowano także polecaną przeze mnie konobę Dalmatinac, kartka wskazuje, że jest przeniesiona w okolice promu, ale ja jej znaleźć nie potrafiłem. Pewnie jeszcze nie działa. Z ostatniej chwili - jest. Teraz nazywa sie Bistro Dalmatinac: na samym poczatku wjezdzajac droga juz po stronie promu, ale to pierwsza knajpa na Obala Knezimira czy podobnie. Dla chcacego nic trudnego znajdziecie.
W tej sytuacji zakaz wwozu żywności nie dziwi, ale myślę, że kolesie się przeliczą. Tak jak Słowenia z powszechnie krytykowaną winietą, tak nie zdziwiłbym się, gdyby Cro przestała być tak popularna jak dotąd.
Duży minus - benzyna, a zwłaszcza Diesel: w BiH droższy o 50% w stosunku do poprzedniego roku, o Cro nie wspominając. W każdym razie gdyby BiH posiadał wybrzeże jak choćby NBE nie byłoby alternatywy. Podobnie przyjaźnie nastawieni są do turystów, wejściówki max. 10 zł, a nie jak w Cro - od razu stówa kn (mury Dubrownika) czy nawet 40 kn wejście do amfiteatru w Puli, gdzie NIC nie ma.
Do kolejnej porcji!