Lato 1985. Lipiec czy sierpień, naprawdę dziś nie pamiętam. Jestem w Greifswald, NRD. Pierwszy raz w Niemczech, nie widziałem do tej pory świata zachodniego, więc nic dziwnego że nawet to miasto mi się podoba.
Starosłowiańska Gryfia, sympatyczne hanzeatyckie miasteczko, siedziba jednego z najstarszych uniwersytetów w Szwecji ( tak pisze na stronie miasta, ha ha ), parę lat temu wyczytałem, że córka albo wnuczka nosząca nazwisko Gierek tak bardzo nie znosiła studiowania w Polsce lat 80tych, że właśnie tam zdobywała wiedzę medyczną.
Skąd się tam wziąłem?
W czerwcu obroniłem magisterkę i skończyłem studia we Wrocławiu. Ostatnie wakacje przed wsiąknięciem w szarą beznadzieję pracy zawodowej w PRL, postarałem się tak zaplanować, aby długo o nich pamiętać. Najpierw podłączyłem się do kolegów, którzy jakoś zorganizowali wyjazd do pracy w NRD. A we wrześniu przygoda dotychczasowego życia, Istanbul i Izmir.
W Greifswald pracujemy 3 tygodnie w państwowym przedsiębiorstwie obrotu zbożem.
W tych starych budynkach maszyny z czasów III Rzeszy sypią zboże do worków. Po drugiej stronie ulicy znajdują się silosy i wielki plac, na który dziesiątki ciężarówek wywrotek przywożą, zrzucają i wywożą wszystkie gatunki zboża.
Zasuwam 12 godzinne zmiany z takąż przerwą na odpoczynek, łażę w wolnym czasie po miasteczku, wybieramy się parę kilometrów dalej nad Bałtyk do Wieck. Fascynuje mnie tam prześliczny stary most zwodzony,
Obserwujemy manewry załóg Yacht Club Stasi Greifswald ( kto inny mógłby w tym kraju tak swobodnie posługiwać się narzędziem do ucieczki na Bornholm czy Lubeki? )
Pierwsze zarobione pieniądze wydaję w sklepie fotograficznym, kupując lustrzankę Practica, pierwszy poważny aparat w moim życiu, musicie więc wybaczyć mi jakość moich pierwszych zdjęć. Z myślą o wrześniu nabywam także błony ORWO, przeźrocza. Poważny błąd : nie kupiłem lampy błyskowej, zauważalnie wpłynie na jakość niektórych fotek. Wszystkie zdjęcia z tej relacji zostały wykonane w 1985 roku.
Ciekawą atrakcją staje się koncert Die Puhdys na rynku. Sprzed 10 lat pamiętam, że można być fanem grupy i nie znać żadnej ich piosenki . W latach siedemdziesiątych byłem wczesnym nastolatkiem, mieszkałem w małym miasteczku, nie słuchałem Trójki, nie miałem dojść do zachodnich płyt. Moimi idolami obok Gary Glittera, Susie Quatro i Slade byli Lokomotiv GT, Omega, Klari Katona, Bijelo Dugme, Die Puhdys, z zastrzeżeniem, że idole byli platoniczni, żadnych ich piosenek nie słyszałem, natomiast z nabożnością słuchałem zdania kolegów lepiej usytuowanych w dostępie do drugorzędnych płyt. Dziwne, nie?
Na rynku w Greifswald z zażenowaniem słucham antyamerykańskiej Hiroschima, innych DDRowskich protest songów, i nikomu się nie przyznaję do moich dawnych fascynacji.
Obecności Stasi nie zauważam, niemieckiego nie znam, więc z lokalnymi niewiele rozmawiam. Większą atrakcją jest nasz kierownik grupy i opiekun ze strony uczelni, kapitan Korzeniowski ( chyba ? ) ze Studium Wojskowego. Genialnie potrafił skłócić nas ze sobą i dla własnej przyjemności mocno skonfliktować kolegów z jednego małego wydziału.
Na wyjazd do Turcji załapałem się dzięki międzynarodowej organizacji studenckiej AIESEC. Przedmiotem jej działalności jest organizowanie międzynarodowej wymiany studenckich praktyk zawodowych w firmach. Spośród krajów demokracji ludowej do AIESEC wtedy należała chyba tylko Polska, Węgry i Czechosłowacja, wprawdzie musieliśmy być pod patronatem SZSP, ale trochę autonomii było. Z liceum wyniosłem dobrą znajomość języka angielskiego, na tyle, że na uczelni jestem gwiazdą, bo niewielu w latach 80tych potrzebowało do życia znajomości angielskiego. Działam w AIESEC, jestem opiekunem i organizatorem wolnego czasu dla studentów z Ameryki, Europy Zachodniej i Jugosławii, dla których pobyt w Polsce czasu stanu wojennego jest chyba sporą atrakcją. Tak jestem zapracowany, że sam na praktykę załapuję się już po zakończeniu studiów, i to nie do wymarzonego UK czy RFN, ale do Izmiru.
Osoby w moim wieku pewnie to pamiętają, ale młodzieży należy wyjaśnić parę abstrakcyjnie absurdalnych faktów z tych czasów. A więc : zaglądam do szuflady, i nie znajduję w niej paszportu. Muszę więc stawić się w komendzie MO z wnioskiem odpowiednio opatrzonym stemplami właściwych organizacji, i dostaję wymarzony dokument po oddaniu w depozyt milicyjny mojego dowodu osobistego. W zamian na pewno moje dane osobowe trafiają do IPN. Otrzymanie wizy tureckiej i pozwolenia na pracę wymaga ze dwu osobistych stawień w ambasadzie na Malczewskiego. W PeKaO otrzymuję książeczkę walutową, który to fakt skrupulatnie odnotowano w moim dowodzie osobistym, żebym czasem nie wyłudził drugiej . Jako osobie wyjeżdżającej poza strefę rubla transferowego, należy mi się kwota na utrzymanie. Idę więc do NBP na placu Powstańców Warszawy i po okazaniu bezcennego papierka z SZSP wypłacają mi 15 US$, właściwy zapis w książeczce walutowej blokuje mi możliwość ponownego otrzymania tej kwoty gdyby przyśniło mi się ponownie kiedyś wyjechać na zachód. Z 15 dolarami w portfelu tak bogaty byłem ostatni raz parę lat wcześniej, gdy w wakacje pracowałem jako listonosz i niosłem torbę pełną cudzych emerytur ( przeciętny człowiek zarabiał wtedy miesięcznie 20 $ ). Mam także prawo do pieniędzy krajów tranzytowych. W książeczce walutowej bank skrupulatnie odnotowuje fakt wydania mi voucherów, za które w Bułgarii i Rumunii mogę wypłacić lokalną walutę. Kwestia transportu. Kupić bilet międzynarodowy do kraju zachodniego nie ma problemu. Tylko musisz mieć twardą walutę. Ale odbywający podróże służbowe mogli dostać bilety po państwowym kursie USD. Z tym samym bezcennym papierkiem idę na Dworzec Centralny do Polres, gdzie za grosze wykupuję bilety kolejowe. Jeden z Medyki do ostatniej stacji w Bułgarii, kolejami bratnich państw, drugi z granicy bułgarskiej do Izmiru. Bez zaświadczenia, taki bilet kosztowałby roczną pensję mego ojca.
Pozostaje mi jeszcze :
Wykosztować się na kilka ślicznych kryształów,
Wystać w kolejkach paprykarz szczeciński, pasztet mazowiecki i konserwę turystyczną,
Poupychać to wszystko w plecaku
I czekać .......... To było najcięższe.
Wy też poczekajcie na dalszy ciąg.