Marek358 napisał(a):Dlaczego Mimice na NIE, a Diklo na TAK?
Pytam bo oba rejony rozważam na przyszłe wakacje...
Wszystko co poniżej to moje
subiektywne spostrzeżenia, siłą rzeczy wpływ na nie miał również sam apartament, gospodarze itp.
Mimice:
- uciążliwa Jadranka - jak mieszkasz przy drodze, uciążliwość naprawdę duża, chyba, że ktoś nie potrafi zasnąć jak Tiry mu nie zasuwają całą noc tuż za głową.
- z reguły dość... problematyczne parkowanie - strome zjazdy, niewygodny wyjazd, kombinacje alpejskie przy każdym ruchu samochodu - jak ktoś nie rusza sie przez 2 tygodnie, to nie ma znaczenia, jeśli ktoś jeździ sporo... robi się to uciążliwe
- plaża przy porcie - mała, woda bywała pokryta "filmem" paliwa? z łodzi?. wąsko, tłum Czechów, generalnie mało kameralnie; druga plaża chyba lepsza - od nas było daleko, a lepszość nie była chyba na tyle duża, żeby iść dodatkowe +/- 500m
- zejście do plaży z naszego apartamentu było baaardzo strome, część betonowym stromym zjazdem, a część cuchnącą kamienistą ścieżyną
- nie ma gdzie iść na spacer - no chyba że góra-dół (z apartamentu na plażę i z powrotem) , Stare Mimice to zajęcie na jeden wieczór. Spacerowanie wzdłuż Jadranki wykluczam, ale może ktoś uważa inaczej - każdemu według potrzeb
- pobliskie miejscowości i plaże w tym samym gatunku. Większy sklep w Omisu - bardzo zatłoczony.
Warto na pewno zobaczyć ten rejon, bo np widok na Biokowo jest do tej pory dla mnie sztandarowym widokiem Chorwacji, jednak drugi raz te miejsca bym się nie wybrała na 2 tygodnie pobytu - a zjeździliśmy w zesżłym roku teren od Trogiru do Dubrownika. Plaże i zatoczki wyglądają zachęcająco z góry, jednak codzienna wspinaczka (czasem 2 razy dziennie!) to jednak nie dla mnie.
Diklo - kiedyś była to oddzielna osada - świadczą o tym pozostałości starych budowli, teraz rozbudowała się ta dzielnica w stronę Kozino, sporo tam komfortowych i
wypasionych willi, często nie zamieszkałych na stałe i nie oferujących apartamentów turystom.
+ bardzo wygodne dojście do plaży, wózek z dzieckiem spokojnie można bez jakiegokolwiek wysiłku do plaży i z powrotem prowadzić.
+ żadnej drogi w pobliżu domu, do głównej ulicy miałam jakieś 300m - tam dojeżdża autobus z Zadaru! (inaczej jest bliżej Zadaru i bliżej Borik - tam bym nie chciała mieszkać ani plażować - są rejony, gdzie ulica idzie tuż przy plaży!)
+ droga główna to ok 1km od naszego apartametu
+ plaża - na początku jak oglądałam zdjęcia...hmmm nie podobała mi się, jednak na miejscu okazało się, że taka plaża, która wieczorem zamieniała się w deptak (zupełnie spokojny) była baardzo wygodna, inna sprawa, że zdjęcia jakie oglądałam przed wyjazdem były dość niefortunnie zrobione
+nasza plaża była właściwie plażą prywatną - tzn tylko goście z 5 apartamentów (jednego właściciela) bywali na tej plaży - wszyscy sie znali, idąc na obiad/sjestę/itp wszystko można było na tej plaży zostawić - owszem przechodzili przez nią ludzie na dalsze plaże, ale nikt nie siadał, nie zajmował miejsca, a i tych przechodzących była zaledwie garstka w ciągu dnia.
+ jak dla mnie wielkim plusem było to, że na naszej plaży gospodarz codziennie rano rozstawiał parasole - duże, stabilne dające solidny cień, łóżka plażowe każdy sobie brał według potrzeb z jego ogrodu, z którego było wejscie na plażę. Zatem...prócz kremu do opalania i ręcznika/książki/gazety itp nie było żadnego balastu. Droga na plażę - oczywiście już w kostiumie
Dodatkowo co rano gospodarz zmywał plażę silnym strumieniem z ogrodowego węża
Prócz parasoli można było siedzieć pod drzewkiem - też w cieniu.
+ tam gdzie byliśmy doświadczyłam tego o czym piszą niektórzy na forum - drobne gesty, które sprawiają, że choć przez chwilę człowiek czuje się jakby był naprawdę gościem gospodarzy,
a nie tylko chodzącym plikiem banknotów Euro. To tutaj nikt po przyjeździe nie wyciągnął od razu łapy po pieniądze, ba nawet na drugi, ani trzeci dzień - chyba po tygodniu mąż poszedł uregulować rachunek. To tutaj gospodarz podrzucał gościom na plażę figi z ogródka, kupiony arbuz, a żona obdarowała wszystkich gości domowym ciastem (niby to miał być sernik...zupełnie bez smaku to było.... ale sam gest mnie ujął!), to tutaj 2 sąsiadujących gospodarzy urządziło dla letników beach party - z rybą z grilla, winem, rakiją, jakimiś słodyczami - tak po prostu"for free" (marketing na pewno był w tym jakiś
ale dobre wrażenie pozostaje). Wszystko działo się wieczorem na plaży - na skalistym urwisku...nie widzę tego
+okolica wymarzona do rowerowych przejażdżek - do Zatonu prowadzi piękna ścieżka rowerowa, wzdłuż plaży można dojechać do samego Zadaru. Na codzień mieszkam w górach - jazda po płaskim...jest taka fajna
+ Na miejscu "Tawerna" - bardzo dobre jedzenie choć niestety nie tanie. Jednak... goście naszego gospodarza mieli 10% rabatu - wiem - marketig na penwo - ale 10% mniej to zawsze coś
Była też pizzeria objęta rabatem w Zadarze - tam jednak nam się nie podobało i nie skorzystaliśmy.
+ [teraz się narażę!!!] - bardzo mało Polaków! To dla mnie plus. Po prostu jadąc na wakacje chcę mieć poczucie, że jestem w zupełnie innym środowisku niż na codzień, język to część otoczenia. Ponadto frajda pogadać po włosku czy niemiecku/angielsku.
Dla kontrastu w samym Zadarze wieczorem sporo Polaków, a Nin (nie wspomnę już o Primostenie!!!) ... chyba został przez nas opanowany - ach te rozmowy
bardziej się opłaca spaghetti tam, bo dokładają chleb, ale lody tam są tańsze, no ale nie ma smaku "red bull", no tak ale tam dodają polewę za darmo Polak na wakacjach
+ sklepik + stragan ok 300m od domu - właściwie prawie wszystko można było tam dostać, supermarket Plodine - ok 2km (z Mimic do Omisa..ok 12km)
Za bardzo różowo? Dobra to kilka kwestii do...przemyślenia?:
1. Dwa ostatnie dni - woda w morzu do południa była...jakby nieświeża - nie brudna, ale jakaś mniej przejrzysta..? Nie mogła się podobać
Co ciekawe - po południu wszystko wracało do normy i było jak zawsze - kryształowo.
2. Nie ma jeżowców - ale kamienie w pewnej odległości od brzegu naszej plaży były pokryte morskimi trawami - trochę to może się nie podobać, ja przywykłam, choc wolałbym białe kamyki. Kawałek dalej w stronę Kozino - są białe drobne otoczaki w wodzie.
3. Do dziś nie wiem....czy należały nam się ręczniki w apartamencie.... zgłaszaliśmy, że nie ma - gospodyni (ledwo kilka słów po angielsku...) twierdziła, że są w szafie...w szafie były tylko takie 2x3m - czyli...raczej chyba na wypadek chłodniejszej nocy do przykrycia... a nie do codziennego użytku łazienkowego. Miałam swoje więc nie naciskałam (gospodarz płynnie mówi po angielsku!), ale... (wiem jestem klient upierdliwy
)
4. Ach ten marketing.... czyli jednak jesteś banknotem Euro albo .... nie jesteś - gospodarz zagadał kiedyś, że weźmie nas motorówką na krótki rekonesans po okolicy, deklarował, że pierwsze 45min jest za darmo a gdybyśmy chcieli gdzieś dłużej,.... to już droższa impreza, bo 100euro za godzinę, bo łódka dużo pali
Że termin ustalimy. OK.
Jak wyczuł, że z tej płatnej przejażdżki raczej nie skorzystamy..., to...skończyło się na obietnicy
Nam nie zależało, więc....luz. Ale jednak....!
Pewnie to nie wszystkie wady i zalety ale te najbardziej dla MNIE istotne.
Uff - ale się opisałam!
PS Przypominam - wszystkie spostrzeżenia są subiektywne i z perspektywy pobytu w apartamentach i u konkretnych gospodarzy.