Raczej tak;
Chwile oczekiwania na kolejną wyprawę przeciwko zgrajom Saksonów król Artur i rycerze okrągłego stołu spędzali przy suto zastawionym stole, gęsto krasząc posiłki interesującymi opowieściami. Tego popołudnia pierwszy odezwał się Gawain, najstarszy syn króla Lota, zwracając się do swego sąsiada;
- Interesuje cię Lancelocie, historia okrągłego stołu na zamku króla Artura? Znam ją dobrze. Historia owa rozpoczęła się przed laty, wkrótce po tym, gdy król Artur podążył z pomocą królowi Liodegranowi, napadniętemu przez szkaradnego olbrzyma, Riensa. W wielkiej bitwie, w której starły się obydwie armie, Artur dopadł Riensa, włócznią wysadził go z siodła, po czym zeskoczył z rumaka, by wedle rycerskiego obyczaju potykać się z wrogiem pieszo. Niełatwo było mu walczyć z olbrzymem. Musiał go ugodzić wpierw w kolano, dopiero gdy ten zgiął się nisko, dosięgnął Riensa mieczem. Po zwycięstwie udał się Artur wraz z Liodegranem do jego zamku. Wyprzedzili ich heroldowie z poleceniem przygotowania wspaniałej uczty na cześć młodego bohatera.
Podczas przyjęcia Artur poznał córkę Liodegrana, piękną Ginewrę, dziewczynę o złocistych włosach spadających aż do stóp, o źrenicach błyszczących jak u szlachetnego sokoła i licach niby najpiękniejsze brzoskwinie. W jednej chwili stracił serce, ale wkrótce miał pozyskać małżonkę. Młody król Artur wraz z Ginewrą otrzymali w wianie rzecz niezwykłą - wspaniały okrągły stół, niegdyś ofiarowany Liodegranowi przez króla Utara Smokobójcę. Wokół olbrzymiego okrągłego stołu dość było miejsca dla stu pięćdziesięciu rycerzy. Zaiste, cudowny był to stół. Tak wielki, a przecież potrafiło go dźwignąć dwóch zaledwie pachołków.
W przeddzień uroczystości weselnych młody Artur, spośród hufców najdzielniejszych swych rycerzy, wybrał rycerzy okrągłego stołu. Było ich stu dwudziestu ośmiu. Nie znalazł więcej mężów godnych tego zaszczytu. Dwadzieścia dwa zydle pozostały więc z początku puste. Z czasem jednak część z nich została zajęta. Teraz już tylko sześć miejsc oczekuje na swych rycerzy. Pamiętam, że przed pierwszą ucztą, zanim zebrali się wszyscy biesiadnicy, usiedliśmy z kilkoma towarzyszami przy okrągłym stole. Miałem wtedy po prawej stronie lwaina Białorękiego, syna króla Urionsa z Gór...
- Obawiam się, że pamięć cię nieco zawodzi, Gawainie - odezwał się w tym momencie sędziwy Hektor, przed laty opiekun i wychowawca młodziutkiego Artura. - Po twojej prawej, a mojej lewej stronie spoczywał wtedy brat twój, Gaheris.
Iwain, pochylony dotychczas nad udźcem baranim, uniósł głowę:
- Wiem doskonale Gawainie, że po prawej mej ręce siedział szlachetny Gared.
- Być może, być może - wtrącił się do rozmowy Agraveih - choć ja doskonale pamiętam, że siedziałem po lewej stronie zacnego Hektora.
- Ja zaś wiem, iż na prawo ode mnie znajdował się Agraveih - rzekł nieco rozdrażniony Gaheris. - Czas zatarł w waszej pamięci szczegóły, nic tedy dziwnego, że popełniacie pomyłki.
- Niepotrzebnie się unosisz, bracie. Zdenerwowanie źle wpływa na trawienie, będą cię w nocy dręczyć koszmary - odezwał się zawsze spokojny Gared. - To, że siedziałem po prawej ręce Gawaina, nie przeszkadza mi wcale w spożywaniu posiłków. Choć i ja nie ze wszystkimi się zgadzam.
Merlin, czarnoksiężnik króla Artura, przysłuchując się w milczeniu opowieści Gawaina, a potem swarom rycerzy, uśmiechał się pobłażliwie. Wiedział doskonale, że dwóch rycerzy zawiodła pamięć. Pomylili się. Czterech zaś mówiło prawdę. Oczywiście dla niego nie było tajemnicą, kto z biesiadników głosił prawdę, a kto się z nią rozmijał.