Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Debiut w roku pandemii - Salzburg, Pag i Brac

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
AdamZ
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1624
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) AdamZ » 13.12.2020 17:49

Świetnie się czyta. :mrgreen: Podeksytowanie Świeżaka się zdecydowanie udziela. Poproszę o ciąg dalszy
(nie to że pewna miejscowość na S jest w planach) :oczko_usmiech: :hut:
kai_30
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 78
Dołączył(a): 01.08.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) kai_30 » 13.12.2020 19:10

Dziękuję za łaskawe słowa <3

Zanim pojedziemy dalej, to jeszcze o tym podekscytowaniu świeżaka będzie ;) Co prawda w Salzburgu już byłam, kiedyś, jeszcze na studiach (spuśćmy zasłonę milczenia na to, ile lat temu to było, ale walutą obowiązującą były jeszcze wtedy szylingi...). Niemniej, to nie ma znaczenia - gdziekolwiek jadę, przygotowuję drobiazgowy plan na wiele miesięcy naprzód, sprawdzam trasy, miejsca do zwiedzenia, czasem łącznie z harmonogramem. I ta wyprawa nie była wyjątkiem, ale z planów wyszło jedno wielkie guano - częściowo ze względu na pandemię, częściowo "bo tak". Ale po raz pierwszy absolutnie mnie to nie denerwowało, że nie zobaczyłam wszystkiego, co planowałam. Zamiast odhaczać poszczególne punkty, potrafiłam machnąć ręką i oddać się błogiemu lenistwu w przepięknie lazurowej wodzie. I było absolutnie cudownie! Bo najważniejszym punktem planu było przecież posmakować Chorwacji - ciepłego morza, cudownych ludzi, pięknych krajobrazów. I to się udało w stu procentach.

No nic, tyle wstępu, ruszamy dalej :) Środa, 1 lipca.

Znowu się nie wyspałam, bo znowu miałam stresa przed drogą. Niby trasa prześledzona w wielu relacjach, niby poszłam na łatwiznę nie planując objazdu płatnych tuneli ani widokowych dróg wysokogórskich, ale jednak... A jeśli utkniemy w korku przed Karawanken? Albo na granicy? Albo biedna Daćka nieobdarzona zbyt wielką liczbą koników pod maską nie da rady się na jakąś górę wtelepać z takim obciążeniem? (Bo zapakowałam się co prawda jak lubię, do roletki, ale za to wielki namiot jechał w roli pasażera na tylnym siedzeniu, a koło zapasowe tkwiło zablokowane siedzeniem pasażera pod nim...) Albo dojedziemy już po ciemku, a ja w ciemnościach ślepawa jestem, i spadnę w przepaść, aaaa!

No ale nic, trzeba złapać byka za rogi, znaczy Daćkę za kierownicę, i ruszać.

Wyjeżdżaliśmy w strugach deszczu, więc znowu nerwy - nic nie widzę, wycieraczki nie nadążają zbierać, aaaa! Ale za moment deszcz ustał i spomiędzy chmur wyłoniło się takie cuś:

trasa przez Alpy.jpg


Zapomniałam o stresie, szczęka mi opadła i tak trwała. Jechało się absolutnie cudownie, droga była prawie pusta, pod Karawanken zero korka, o:

karawanken.jpg


Nie wiedzieć kiedy znaleźliśmy się w Słowenii. Przejechaliśmy na bogato, z winietą (zdziercy!) lżąc różnymi wyszukanymi słowy parszywców, którzy w ostatniej chwili zrujnowali nam część planów urlopowych. Początkowo mieliśmy nawet zjechać na Bled i zrobić sobie przerwę na kawę, ale stwierdziliśmy zgodnie, że mamy ich w nosie, niech się wypchają, nie damy im zarobić, i tak zabuliliśmy za winietę.

Niemniej, muszę uczciwie przyznać, że nawet z okien samochodu kraj malowniczy.

No ale wreszcie nadejszła ta wiekopomna chwila ;)

granica.jpg


Serio dojechaliśmy? Już? Ekscytacja level milion, zatrzymaliśmy się na pierwszej stacji benzynowej za granicą na kawę i gapiliśmy się na krajobraz jak małe stadko idiotów, bo doprawdy nie było co podziwiać w tym akurat miejscu ;) Upał mi chyba źle zrobił na głowę, bo zaczęłam pouczać Małżonka będącego chwilowym operatorem zdjęciowym (normalnie to moja domena, no ale ja prowadziłam, więc z przykrością oddałam mu ten zaszczytny obowiązek), że ma wypatrywać tunelu ciepło-zimno, że tam jest taka magia, że 10 stopni więcej... Rodzina popatrzyła na mnie z pewnym przestrachem, bo jak to? Jeszcze goręcej ma być? Usmażymy się! Ale jakoś nic mi do głowy nie przyszło ;)

I dopiero jak z któregoś zakrętu znienacka wyskoczył Jadran, oświeciło mnie, że przecież NIE JEDZIEMY przez sv. Rok, tylko zupełnie inną drogą, przez przejście Rupa i prawie od razu na Jadrankę :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

trasa chorwacja1.jpg


Tylko pierwszy zakręt na skraju przepaści był emocjonujący, potem zapomniałam, że mam lęk wysokości, bo niebieskość rozlewająca się aż po horyzont wprawiła mnie w absolutny zachwyt 8)

trasa2.jpg


Brak korków i w związku z tym bardzo dobry czas sprawił, że pozwoliliśmy sobie jeszcze na postój w Lidlu w Novi Vindolski, zakupiliśmy napoje (syn przy okazji odkrył swoją wielką miłość, czyli Janę o smaku owoców leśnych) i ruszyliśmy w stronę Prizny. Cały czas gdzieś z tyłu głowy miałam relację forumowicza, który wybrał się do Novaliji i opisywał ze zgrozą, jak to ledwie uszedł z życiem zjeżdżając do przeprawy promowej po tych straszliwych serpentynach nad przepaścią. No dobra, droga była kręta i mocno w dół, ale tak zawzięcie wypatrywałam tych morderczych doznań, że nie zauważyłam, kiedy dojechaliśmy do kolejki na prom. Hm. Hm hm. Wiecie, ja nie jestem jakimś super odważnym kierowcą, jeżdżę raczej spokojnie i asekuracyjnie, i owszem, parę pierwszych zakrętów zrobiło na mnie wrażenie, ale żeby mieć śmierć w oczach to nieee.... No ale nic, stanęliśmy grzecznie w kolejce, zakupiliśmy bilety i lody, za chwilę pojawił się prom (też pierwszy w życiu, a co!).

trasaprom1.jpg


trasaprom2.jpg


Jeszcze tylko trochę stresu, czy się zmieścimy, czy nie spadnę z trapu, czy jak tam się ten mostek nazywa :mrgreen: , czy nie zrobię z siebie debila nie wiedząc, w którą stronę jechać... I okazało się, że nawet jakbym chciała wjechać nie w tę stronę, co trzeba, to by mi się nie udało, zblazowani panowie mocno znudzeni swoją robotą kierowali ruchem bardzo sprawnie, i...

Płyniemy na Pag!

trasaprom3.jpg


Nawet za dużo fotek nie zdążyłam napstrykać, brum brum i już byliśmy na drugim brzegu. A tam też, nie ma czasu na zatrzymywanie się i podziwianie niesamowitych księżycowych krajobrazów, trzeba jechać, bo sznur aut depcze Daćce po tylnich oponach.

Chwila moment, i zmęczeni, ale szczęśliwi zameldowaliśmy się na kempingu, ale o tym już w kolejnym odcinku :)
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 13.12.2020 19:38

Prr szalona... Zwiedzać to można po japońsku, ale relację pisz miarowo proszę. Masz taki fajny styl, że będzie żal jak czegoś nie dopowiesz, nie przemycisz. Ot patrzajta narody. Baba zza Buga "cycuś"? I do tego jeszcze taka, co jak przyfanzoli fotką to nic ino siekacze grzechocą po trotuarze.
Żartowałem. Pisz, a potem jedź znowu i pisz:)
kai_30
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 78
Dołączył(a): 01.08.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) kai_30 » 13.12.2020 19:53

Haha, bo mi ekscytacja wraca i pcha :D A właściwie specjalnie zostawiłam sobie pisanie relacji na długie zimowe wieczory pełne tęsknoty i miałam powoli smakować, wybierać zdjęcia z namaszczeniem, zastanawiać się nad każdym słowem... I co? I jajco, piszę jak żyję, nie oglądając się za siebie. Teraz już zwolnię, obiecuję, bo jak już dotarliśmy na miejsce, to mi poziom ekscytacji lekko opadł i wreszcie miałam czas, żeby chłonąć to, co widzę :)

Co do zdjęć - pfff, aparat tylko na chwilę wyciągnięty z futerału, większość to smartfonowe szybciory, zdjęcia to dopiero będą ;)

A Baby zza Buga to Ty szanuj, bo ja co prawda (obecnie) z Pomorza Zachodniego, ale moja mama jest rodowitą Wilnianką i mimo że do Polski przyjechała w latach pięćdziesiątych XX wieku, to nadal po ichniemu zaciąga ;)
travel
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2503
Dołączył(a): 20.11.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) travel » 13.12.2020 20:29

O ho ho 8O
Pierwszy raz i od razu Pag ? Z grubej rury zaczęliście :mrgreen:
kai_30
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 78
Dołączył(a): 01.08.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) kai_30 » 13.12.2020 20:34

No dobra. To dojechalimy. Małżonek, któremu tyłek przewiozłam przez pół Europy, łaskawie orzekł, że mam sobie usiąść z radlerkiem, a on z Młodym auto rozpakują i namiot rozstawią. Rozpakowanie nawet im poszło...

Dowód, że Daćka była zapakowana do roletki, proszę bardzo:

zzz daćka do roletki.jpg


Co prawda uczciwie muszę przyznać, że dodatkowo w środku jechał namiot (przypięty pasami na siedzeniu z tyłu, widać jak wystaje za kapeluszem), koło zapasowe jechało wciśnięte za siedzenie pasażera i wypchane drobiazgami, dodatkowo na środkowym siedzeniu jechała miękka torba z ciuchami i poduszki (to nasz wypróbowany sposób, Młody się wtedy wygodnie może oprzeć, a pasy nadal go trzymają), no i Małżonek miał pod nogami kupę stuffu, w tym dwie wypchane reklamówki z zakupami z Lidla :D

Daćka wypakowana:

zzz zawartość daćki.jpg


No dobra, wypakowali i zabrali się za rozwijanie namiotu. I tu nastąpił lekki dramat. Prawdopodobnie jednak stres zaczął ze mnie wychodzić, i zamiast olać co robią i zająć się konsumpcją napoju lekko wyskokowego, zmieniłam się w histerycznego potwora nadzorującego niewolników, w czym zdecydowanie przeszkadzała absolutna niemożliwość podjęcia żadnej decyzji:

- Nie nie, nie stawiajcie tutaj, przecież tu nie ma cienia, spalimy się!
- Nie nie, tutaj nie, wyjście będzie na drogę wychodzić i każdy nam będzie zaglądał!
- Nie nie, no co Ty, jak tu postawicie to nie będzie gdzie hamaków rozwiesić!
- Tu nie może być, przecież się odciągi nie zmieszczą!
- W tą stronę nie, lepiej w drugą!

Małżonek dłuższą chwilę znosił moje chimery w milczeniu i pokorze (bo to spokojny człowiek jest, w przeciwieństwie do mnie), ale w końcu zażądał, żebym w takim razie pokazała palcem, gdzie namiot ma stać, i on tam rozstawi.

Myślicie, że to zakończyło akcję? A gdzież tam. Może tu. Nie, czekaj, jednak lepiej będzie prostopadle. Ale znowu tu będziemy mieć lepszy widok na kwiatki. Ale czy tu nie będzie za bardzo nasłonecznione rano? Z której strony rano będzie słońce??? Ja nieeee wieeeeem! Jakbym mogła, to bym go w rozpaczy szarpała za frak i łkała w butonierkę, ale fraka się już był pozbył i mogłam mu co najwyżej włosy na klacie poszarpać... Uczciwie przyznaję, że Małżonek odpokutował fakt nieposiadania prawa jazdy i bycie elegancko transportowanym do miejsca przeznaczenia, w którymś momencie wyglądał tak, jakby usilnie próbował policzyć, ileż to czasu zajmie mu droga powrotna na piechotę...

No ale dobra, w końcu decyzja zapadła, bo słońce chyliło się już ku zachodowi, a w ciemnościach jednak kijowo się namiot rozstawia.

Panowie przy pracy:

zzz rozstawianie namiotu.jpg


Pani przy napoju regenerującym skołatane nerwy (Małżonka zwłaszcza):

zzz ozujsko na kempingu.jpg


Rozstawiwszy, Małżonek stanowczo zażądał, byśmy się z Młodym oddalili co rychlej, on już sobie tutaj resztę wypakuje, a my idźmy morze pooglądać czy co. Proponowałam, że chętnie pomogę, ale nie chciał. Dziwny jakiś.

No to się oddaliliśmy, nie żeby jakoś daleko, bo parcela była usytuowana relatywnie blisko morza. Weszliśmy na plażę, spojrzeliśmy z Młodym po sobie, i...

zzz Antek w Jadranie1.jpg


zzz Antek w Jadranie2.jpg


- Mamo, ta woda jest CIEPŁA!!!! No nie wierzę!

(Dzieciątko nad Bałtykiem chowane, to szok termiczny przeżyło, tylko w drugą stronę ;) )

Niewiele myśląc, wlazłam za nim. I nagle wszystko inne przestało mieć znaczenie. Czy namiot będzie stał idealnie? Najwyżej się przestawi, olać to. Czy Małżonek mi przypadkiem ciuchów nie pochowa tak, że ich nie znajdę? Pfff, gorąco jest, będę latać bez, tam dalej gdzieś plaża FKK miała być. A czy aby materac będzie odpowiednio napompowany, tak jak lubię? A co tam, mogę spać i na tych kamlotach na plaży ;)

Młody poszedł sprawdzić, czy hamaki już wiszą, żeby się wyciągnąć z książką (bo to mól książkowy jest, po mamusi). A ja usiadłam sobie na plaży, w tych mokrych ciuchach, z błogim uśmiechem wyciągając sobie od czasu do czasu spod tyłka co bardziej kanciaste kamolce, i zapatrzyłam się w pierwszy chorwacki zachód słońca czując, jak wreszcie spływa na mnie spokój...

zzz pierwszy zachód słońca.jpg
kai_30
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 78
Dołączył(a): 01.08.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) kai_30 » 13.12.2020 20:39

travel napisał(a):O ho ho 8O
Pierwszy raz i od razu Pag ? Z grubej rury zaczęliście :mrgreen:


Haha, jak te ileśtam lat temu trafiłam na forum, to po przeczytaniu pierwszych relacji chciałam do Makarskiej albo do Breli. A potem, czytając kolejne, zaczęłam dojrzewać do innych klimatów, bo jednak Mielno to ja mam obok domu nieomal i nie muszę się przez pół Europy tłuc tylko dla temperatury wody bardziej zdatnej do życia ;)

Ale nie żeby to była łatwa decyzja i podjęta w nieświadomości, w co się pakujemy, o nie! Drobiazgowe roztrząsanie za i przeciw (w samotności, Małżonek mi dał szlaban na gadanie o Chorwacji aż do wiosny 2020, bo dopiero wtedy dla niego to się zrobiło w miarę realne), wykreślanie kolejnych pomysłów, dodawanie nowych... No i w końcu się ziściło :mrgreen:
mysza73
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13213
Dołączył(a): 19.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) mysza73 » 13.12.2020 21:15

travel napisał(a):O ho ho 8O
Pierwszy raz i od razu Pag ? Z grubej rury zaczęliście :mrgreen:

Też tak se pomyślałam :oczko_usmiech:
Co prawda ja na Pagu nigdy nie byłam :oops: , ale się tu naczytałam, że on dla odważnych jest :wink:

Uwielbiam czytać relację "pierwszaków" :oczko_usmiech:
anakin
Legenda_mistrz LM
Avatar użytkownika
Posty: 33333
Dołączył(a): 11.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) anakin » 13.12.2020 21:35

mysza73 napisał(a):Uwielbiam czytać relację "pierwszaków" :oczko_usmiech:

Podpisuję się pod tym obiema rękami. :D
Ten dziewiczy zachwyt i emocje - coś niepowtarzalnego.

A jak Pag, to i ja. :mrgreen:
Abakus68
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1177
Dołączył(a): 19.09.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) Abakus68 » 13.12.2020 21:49

Taki masz styl, że sobie pożartuję. Po drugim nie dla namiotu siedziałbym z ożujsko na plaży... Ino z jakimś nie smakowym i bez pomalowanego pazura :mrgreen:
Mówisz, że bez prawa jazdy? A co też mu mówiłaś - nei w tym ośrodku, bo wyjazd w poprzek, i nie w tym, bo ta szlama kursantka cię wzrokiem pochłania? :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Mól książkowy mówisz... Jak się matula na mnie darli to ja z książką się uczyć szedłem:) - w sumie wtedy to szłem, żeby szybciej z oczu iść - szłem 5 liter to szybciej :papa: :papa:
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18688
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 13.12.2020 22:10

Popatrzyłęm na "zajawkę" , poczytałem Twoje opisy i już się mnie stąd nie pozbędziesz :oczko_usmiech:
Bardzo podoba mi się Twój styl narracji , emocje są przecież częścią naszego życia , więc powinny być obecne w wakacyjnych relacjach moim zdaniem .

Czekam na dalszy ciąg


Pozdrawiam
Piotr
kai_30
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 78
Dołączył(a): 01.08.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) kai_30 » 13.12.2020 22:12

mysza73 napisał(a):
travel napisał(a):O ho ho 8O
Pierwszy raz i od razu Pag ? Z grubej rury zaczęliście :mrgreen:

Też tak se pomyślałam :oczko_usmiech:
Co prawda ja na Pagu nigdy nie byłam :oops: , ale się tu naczytałam, że on dla odważnych jest :wink:

Uwielbiam czytać relację "pierwszaków" :oczko_usmiech:


Miło mi :) Postaram się nie zawieść oczekiwań ;)


Anakin
, mistrzu suspensu, czekałam! Aczkolwiek u mnie suspensu ni cholery się nie uświadczy ;)

Abakus - widzisz, problem w tym, że ja bym z pieśnią na ustach rozstawiła ten namiot sama (no dobra, z pomocą), i on o tym doskonale wie, wie też, co by nastąpiło potem i umie zważyć, czy to się opłaca (w banku pracuje, dobry w liczeniu jest ;) ). A wszystkie te dywagacje i wydziwiania wynikały właśnie z tego, że mi kazano siedzieć na tyłku, żebym odpoczęła :mrgreen: Co do braku prawka to jest inny temat i raczej nie do żartów, więc nie będę kontynuować tematu. Mnie to nie przeszkadza, jeździć lubię i ciężko znoszę jazdę w charakterze pasażera (zarówno, eee, psychologicznie, jak i fizycznie, choroby lokomocyjnej dostaję). Taki mam trochę męski charakter, pcha mnie do działania, pomijając te (rzadkie) momenty, kiedy wyłazi ze mnie BABA i zbolałe kurczątko, co to siamo nie umie i potrzebuje silnego męskiego ramienia :mrgreen:

piotrf - dziękuję :)

No ale dobra, lecimy dalej, bo drugi raz pierwszakiem już nie będę. Chociaż myślę, że tylu rzeczy nie zobaczyłam (czasem dlatego, że rodzina nie dawała się z plaży wyciągnąć, czasem specjalnie, żeby było po co wracać...), że jeszcze sporo tego pierwszakowego entuzjazmu we mnie zostanie przy kolejnej wyprawie ;)

Ale najpierw słowo wyjaśnienia, skoro już się rozsiadłam w blasku zachodzącego słońca na tych niewygodnych kamieniach, dlaczego tak popędziłam z tą relacją. Ano, bo taki właśnie był początek tego wyjazdu. Pełen stresu, czy czasem któreś państwo nie zatrzaśnie przed nami wrót jak Słowenia, pełen żalu, że właśnie w Słowenii przepadła nam rezerwacja noclegów i mieliśmy do wyboru albo skrócić pobyt (niedoczekanie!), albo wymyślić jakąś alternatywę na szybko. A jeszcze Daćka sprawiała nam problemy - akumulator się rozładowywał podczas nawet trzech dni postoju, mechanik nie umiał znaleźć przyczyny (stąd prostownik w bagażniku :mrgreen: ). No i jeszcze wyjechaliśmy z opóźnieniem przez wybory zapowiedziane w ostatniej chwili...

Naprawdę, aż do tego momentu, kiedy siadłam na plaży, cały czas czułam podskórny niepokój, że coś nam nie wypali. Dlatego też Salzburg potraktowaliśmy trochę lekceważąco, bo chcieliśmy już być TAM, na miejscu. Aczkolwiek Młody był zadowolony - te jesiotry! :mrgreen:

Potem gnałam prawie pustymi krajobrazami, i niby mnie zachwycały widoki za oknem samochodu, ale jednak jakoś tak... powierzchownie, a w głębi czaił się stres. Kumulacja stresu nastąpiła na Jadrance, bo z jednej strony droga wymagająca jednak skupienia, z drugiej rozpraszające widoki, a z trzeciej - nagle coś mi zaczęło w samochodzie dziwnie jakby stukać czy coś. Auto niby niestare, ale już przed wyjazdem kaprysiło, zdenerwowałam się do tego stopnia, że zjechałam do pierwszej możliwej zatoczki, zgasiłam silnik, wysiadłam, i dziwne dźwięki uderzyły we mnie ze zwiekszoną mocą. No kurde, cykady!!!! Obśmialiśmy się jak norki, przecież tyle razy o takich reakcjach czytałam, nie powinnam się tak dać złapać :mrgreen:

No i potem cały ten skumulowany stres w połączeniu z perfekcjonizmem (niestety) ze mnie wylazł przy rozbijaniu namiotu i poszedł sobie dopiero jak wreszcie poczułam, że jestem na miejscu :) Do późnej nocy leżałam w hamaku, nasłuchując tych cykających choler, i czując wielką błogość.

Kolejny dzień zaplanowaliśmy leniwie, na odpoczynek i poznawanie kempingu. Plan w pełni wypalił :hut:

Zaczęłam od kawy, jak co dzień, ale w zdecydowanie niecodziennych okolicznościach przyrody ;)

zzz kawa na plaży.jpg


A potem poleźliśmy na plażę wszyscy, już z całym osprzętem, więc można było tyłek usadzić na czymś "miękciejszym" niż kamloty.

I tu nastąpiły lekkie rodzinne niesnaski :mrgreen: Tytułem wstępu: Małżonek mój przed wyjazdem stanowczo twierdził, że on się kąpać nie będzie. Nie lubi i koniec, nie sprawia mu pływanie żadnej przyjemności, jedzie nad to morze, bo my chcemy, poświątliwy taki. Będzie sobie siedział i książki czytał.

No to dobra. Dla porządku zapytałam jeszcze, czy aby na pewno nie dokupić w decathlo jeszcze jednej pełnotwarzowej maski, bo my z Młodym mamy jedną na spółkę, przetestowaną w ubiegłym roku na Cyprze, ja i tak częściej pływam w okularkach, bom krótkowidz, więc albo okularki i widzę, co widzę, albo maska i GoPro, żebym potem mogła obejrzeć na ekranie, co widziałam ;) Nie, nie kupować, bez sensu tracić piniondz.

No to nie. My z Młodym oddaliśmy się wodnemu szaleństwu, a on siadł i czytał. No niech czyta, jak lubi, przecież nie będę zmuszać do zamoczenia tyłka.

Życie podwodne nas zachwyciło. Co prawda w charakterze tego życia występowały jeżowce, te takie ni to ogórki, ni kupy, excuse le mot, i z rzadka jakieś pojedyncze rybki, no ale rozumiecie, to był dziewiczy zachwyt, jak to słusznie anakin zauważył ;)

zzz GOPRO1.jpg


zzz GOPR0639.jpg


Małżonek twardo siedział, a słońce twardo wspinało się coraz wyżej, piekąc niemiłosiernie. W końcu nie wytrzymał, zanurzył stopy. Na boso niewygodnie, w japonkach też niebaudzo, wrócił do namiotu po buty do wody. Wlazł po kolana. Stwierdził ze zdziwieniem, że nawet fajna ta woda i zrobił jeszcze dwa kroki. Tam się akurat zaczynał taki niefajny odcinek pełen jeżowców, najlepiej było go przepłynąć, bo dalej był już piasek. No to przepłynął. Dotarł do nas, pokazaliśmy mu "zdobycze" w kamerce, i stwierdził, że jednak spróbuje w masce.

No i okazało się, proszę Państwa, że to nie tak, że on nie lubi wody. On nie lubi ZIMNEJ wody :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: a taka w Jadranie to jest całkiem spoko i można korzystać :mrgreen: Zabrał dziecku maskę, i do końca pobytu się o nią wykłócali (potem kupiliśmy drugą, ale jakąś podróbę, nie byla taka fajna). Wspięłam się na wyżyny i nie powiedziałam "A nie mówiłam" :mrgreen:
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18688
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 13.12.2020 22:30

To i pierwszą chorwacką wspinaczkę mamy za sobą :smo: :papa:

Co do pływania w Jadranie , na Pagu - w listopadzie też da się pływać ( nie , nie jestem morsem :wink: ) , woda w 2019 roku miała bardzo przyjemną temperaturę


Pozdrawiam
Piotr
kai_30
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 78
Dołączył(a): 01.08.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) kai_30 » 13.12.2020 22:55

No ale dobra, w którymś momencie trzeba było z tej plaży zleźć. Poszliśmy zwiedzać kemping.

A dlaczego Strasko w ogóle? Ano dlatego, że część urlopu mogliśmy sobie sfinansować z punktów benefitowych z pracy Małżonka, z tym że tymi punktami dotąd można było płacić tylko za hotele i wczasy zorganizowane, za czym nie przepadamy. A w tym roku pojawiła się nowość, czyli Vacansoleil. To mi trochę ułatwiło podjęcie decyzji co do lokalizacji, bo była do wyboru albo Istria (nie chciałam) albo jakieś niepasujące mi miejsca, no i Strasko właśnie. Punktów starczyło akurat na opłacenie sześciu noclegów na parceli Gold, czy jak jej tam, więc nie było co deliberować :mrgreen:

Co prawda, bałam się, że nam się nie spodoba. Nie lubimy tłumów, wybieramy raczej spokojne miejscówki, do takiego Władysławowa bym nie pojechała nawet jakby mi dopłacali. Ale stwierdziliśmy, że jakoś się przemęczymy ten niecały tydzień, a potem odsapniemy w spokojniejszym Sutivanie, a na Strasko przynajmniej Młody będzie miał co robić. A tu niespodzianka :mrgreen: Trafił się rok wyjątkowy, ludzi owszem, trochę było, ale spokojnie z połowa parceli stała pusta, tłumów nie stwierdzono. A Młody miał w nosie atrakcje, siedział albo w wodzie, albo na hamaku z książką i żadnego życia towarzyskiego z okoliczną młodzieżą uprawiać nie chciał.

O, proszę, na dowód, tłumy w kempingowej restauracji w porze obiadowej:
zzz knajpa.jpg



Ale największe wrażenie zrobiły na nas toalety. Matkojedyna, skrzyżowanie Wersalu z Wilanowem! Zastanawialiśmy się, czy stroje wieczorowe nie są wymagane przypadkiem, Francja-elegancja normalnie! Czyściutko, panie sprzątające uwijały się non stop, nie wiem czym aż tak bardzo zajęte, bo ludzi naprawdę było mało ;)

Prysznice:
zzz prysznice.jpg

zzz prysznic.jpg


Część łazienek dla dzieci:
zzz łazienka.jpg


Stanowisko do mycia naczyń:
zzz do mycia naczyń.jpg


No dobra, zjedliśmy, zbeszcześciliśmy ceramikę, i co było robić, udaliśmy się z powrotem na plażę, wciąż nie mając dość :)

Nielubiący wody Małżonek z dzieckiem obrabowanym z maski :mrgreen:

zzz z plaży.jpg


Później obejrzeliśmy jeszcze basen, ale bez szału, dużo fajniejszy na pewno byłby dla młodszych dzieci, dla nas fajniejsze było morze. No ale wleźliśmy do wody, wiadomo ;)

zzz basen.jpg


Pod wieczór odwiedził nas jeszcze dziki lokator ;)
zzz kot.jpg


No i leniwy dzień się skończył :)
Kapitańska Baba
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12899
Dołączył(a): 16.12.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kapitańska Baba » 14.12.2020 09:56

Takich łazienek to ja w życiu na campie nie widziałam 8O 8O 8O

Muszę Ci w końcu powiedzieć : szacun za drogę :idea: za nic w świecie nie dałabym rady sama tyle kilometrów 8O wielkie brawa dla Ciebie :idea:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Debiut w roku pandemii - Salzburg, Pag i Brac - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone