kadetdudi napisał(a):Tez w tym roku bylismy w Igrane we wrzesniu i przyznaje, ze jest tam cudownie. Chce sie wracac. Dowodem na to jest fakt, ze bylismy tam drugi raz i za rok znow jedziemy. Spokoj, spokoj i jeszcze raz spokoj. Wszystko co piszesz to prawda.
No to widzę, że kierujemy się podobnymi kryteriami
. Igrane rządzi!
Akurat mam wolny wieczór, więc bez zbędnej zwłoki zapraszam na kolejną wycieczkę. Niestety znów będzie tłoczno
Trogir i Split(więcej zdjęć: tutaj) Trzeci dzień przywitał nas mocnym zachmurzeniem. Czas na nowość! Trogir i Split - tam nas jeszcze nie było. Postanawiamy jechać autostradą i w pierwszej kolejności zobaczyć jak wygląda kompleks Medena obok Trogiru. Po drodze zatrzymujemy się w punkcie z cudownym widokiem na Trogir i co jeszcze lepsze - przelatujące samoloty. Dla nas to prawdziwa gratka
Do Medeny mieliśmy jechać na wczasy zorganizowane dwa lata temu, ale biuro Easy Tour (z Cieszyna) w okropny sposób nas wykiwało - suma sumarum straciliśmy kilka stów i nieco nerwów
Ale nie ważne, dobrze że nie wylądowaliśmy wtedy w tej Medenie, bo to duży kompleks z ogromnym hotelem i niezadbanym terenem wokół. Pochmurna aura jeszcze to wrażenie spotęgowała. Mimo wszystko widok w stronę morza był ciekawy
Po szybkich oględzinach podbijamy Trogir! Jest piękny, w dodatku natrafiamy na ładne uliczki (zdjęcia na blogu). Deszcz jednak mocno utrudnia zabawę, więc zwiedzamy pobieżnie i w mocno przyspieszonym trybie.
Następnie zgodnie z planem jedziemy do Splitu. Split sprowadza nas na ziemię i w dobitny sposób przypomina, że Dalmacja to nie tylko "stare miasta", kamienne domy i wąskie uliczki. Dalmacja to też Split z całym dobrodziejstwem inwentarza. Pierwsze wrażenie - warto tu w ogóle wjeżdżać? Wiadomo, że warto, co nieco o tym Splicie przecież wiemy. Widok bloków między pięknymi górami, a lazurowym Adriatykiem po prostu wypala nam oczy. I ponownie - szarość tego dnia skutecznie potęguje złe wrażenie. Ruch samochodowy zniechęca, próby znalezienia miejsca parkingowego podobnie. Robi się coraz szarzej, parkujemy w okolicach dworca (tłuuumyy!) i czym prędzej zdążamy w kierunku pałacu Dioklecjana.
Pogoda coraz gorsza, ale za to widok pozostałości pałacu i wkomponowanej w nich zabudowy zachwyca. Spacerujemy pośpiesznie w deszczu i podziwiamy efekty tej fuzji ruin i zabudowy miejskiej. Godne podziwu są też rozwiązania wycieczkowiczów-Azjatów w zakresie fotografii. Wymyślne statywy do zdjęć selfie z teleskopową rączką to u nich oczywista oczywistość, zabawniej się robi gdy na tych wyciągnikach mocują tablety
. W żaden sposób mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - swym zorganizowaniem i ciekawymi pomysłami wprowadzają nas w dobry nastrój
No, ale czas wracać. Deszcz siąpi i pada na przemian, pora robi się coraz późniejsza, a buty już chyba od Trogiru mam przemoknięte. Wracamy magistralą podziwiając iście mroczne widoki
Do następnej wycieczki