Któregoś dnia, po powrocie z porannych zakupów w Starim Gradzie, stwierdziliśmy że słoneczko świeci ciut za słabo na plażowanie. Postanowiliśmy odstąpić od rytuału rozpoczęcia zwiedzania okolic dopiero popołudniową porą i wyruszyć w trasę zaraz po śniadaniu. Przyszła pora na miasto Hvar, ale ponieważ nową drogą nad Jadranem to tylko jakieś 5 czy 6 kilometrów, zdecydowaliśmy się na dojazd okrężną trasą starą drogą przez Brusje. Tak też uczyniliśmy

szybciutko przez tunel pod Stari Grad i auta rozpoczynają wspinaczkę kiepskim asfalcikiem starej drogi.
Zaraz na początku podjazdu mijamy uroczą wioskę
Selca.
Zatrzymujemy się przy cmentarzyku z kapliczką, skąd widoki stąd nieziemskie. Mieszkańcy Selcy swoje ostatnie miejsce na ziemi mają naprawdę piękne

.
Zaraz za wioską zaczyna się najbardziej ekstremalna

część podjazdu. Dla większości to z pewnością pestka, ale ja z moim lękiem wysokości, siedząc od przepaścistej strony drogi bez barierek, czuję się

trochę niepewnie, zwłaszcza gdy "muszę" wystawić aparat za okno, żeby zrobić jaką fotkę. Śmiali się

potem ze mnie, że gdybym tylko mogła, to przeskoczyłabym z miejsca pasażera na kolana kierowcy, oby tylko dalej od krawędzi drogi

.
Na szczęście podjazd nie jest długi

i wkrótce zatrzymujemy się w najwyższym, widokowym punkcie trasy w pobliżu restauracyjki. Tu czuję się

już pewniej!
Dalsza droga, pomimo mniejszej ekspozycji, jest równie malownicza

. Piękne stąd widoki na połyskujący za pagórkami Jadran i uroczo położone zabudowania Grablje, do którego jednak nie będziemy

zbaczać. Za którymś z zakrętów widoczki znów ukierunkowują się w stronę wyspy Brač. Najpiękniej tu jest pewnie w czasie, gdy

królujące tu kępy lawendy są w pełnym rozkwicie, trzeba kiedyś tu przyjechać

właśnie w takim terminie.
Zjeżdżamy przez kolejną starą wioskę -
Brusje z kościołem św. Jerzego (na fasadzie można pooglądać patrona walczącego ze smokiem). Są też oczywiście liczne przydomowe "sklepiki", w których można nabyć winko i inne mocniejsze napitki, oliwę z licznych w tych okolicach gajów oliwnych, pamiątki z lawendą...Tyle, że ceny są

tak wyśrubowane, że nie decydujemy się na zakup niczego. Po winko tradycyjnie wyskoczymy na nabrzeże w Starim Gradzie lub do Pitve

, a na lawendowe dużo tańsze cudeńka przyjdzie czas

w samym Hvarze, w którym za moment będziemy.