Czar wyspy HvarDoświadczył tego niemalże każdy, kto na wyspie się znalazł... Niemalże, bo jednak są
wyjątki
potwierdzające regułę.
A ja ... chętnie wróciłabym tam nawet dziś
. I pewnie wrócę przy każdej nadarzającej się okazji
, albo taką
okazję wynajdę , żeby chociaż przez moment poczuć niesamowitą wręcz mieszankę zapachu pinii, rozmarynu, lawendy, oregano...
Widoki na wszystkich cro-wyspach są przepiękne, więc tu oczywiście też, ale zdecydowanie Hvar kojarzy mi się z aromatami natury, których w takim natężeniu
nie spotkałam jeszcze ( przy dotychczasowych trzykrotnych wyjazdach) w żadnym innym miejscu w Chorwacji...
Na pewno nie uda mi się opisać Hvaru nawet w małej części tak, jak na to zasługuje. Cóż, nie ma się tego daru
. Może jednak te prymitywne "przewodnikowe" opisy uzupełnione fotkami przybliżą choć trochę wyspę tym, którzy na nią jeszcze dotąd nie trafili i będzie to dlań jakaś zachęta, żeby ten stan rzeczy zmienić ? A dla tych, których Hvar zauroczył
tak jak mnie, będzie do miłe wspomnienie...
Zastanawiam się, w jakiej formie opisać ten hvarski tydzień 2006. Chyba jednak nie zrobię tego w tradycyjnym układzie pamiętnika dzień po dniu, bo pierwsza połowa każdego dnia w naszej zatoczce była niemalże podobna
.
Odmiany zaczynały się w popołudniowej porze, kiedy słońca i wody zaczynaliśmy mieć już nieco dość
, wówczas wyruszaliśmy na zwiedzanie dalszych i bliższych zakątków wyspy.
Tydzień do jednak zdecydowanie za krótko
, żeby wyspę poznać do głębi, a nie tylko "liznąć" to, co polecają przewodniki i całkiem przypadkiem trafić w przepiękne zakątki mniej renomowane. Koniecznie
muszę więc na Hvar jeszcze powrócić
nie tylko ze względu na magię jej zapachów, ale również aby poznać to całe mnóstwo miejsc, pominiętych w czasie tamtego pobytu.
Na pierwszy rzut -
Stari Grad.
Dla nas ulubione
miasteczko na wyspie, chociaż spotkałam się z opiniami (też i na tym forum) że nie ma tu nic szczególnego... Nas urzekł spokój tego miejsca, zwłaszcza w porównaniu z przeraźliwymi wręcz tłumami turystów w niewątpliwie piękniejszym Hvarze. Zazdroszczę więc Kasi, że właśnie tam znalazła swoje miejsce ma ziemi
.
Stari Grad w czasie tego tygodnia odwiedzaliśmy kilkakrotnie i o różnych porach dnia.
Był więc smakowity obiadek lub piwko w pustej restauracyjce w pobliżu nabrzeża, . kawka, burek albo lodzik w czasie porannych wyjazdów "zaopatrzeniowych" (dogodne miejsce do zaparkowania auta, dobrze zaopatrzone sklepy, targowisko - o wiele lepiej
robiło nam się zakupy tu, niż w Hvarze, a odległość od naszej zatoczki podobna) ...
Spacerki po nabrzeżu - poranne, popołudniowe i wieczorne...
... czasem połączone
z zakupem proszka i plavaca prosto z beczki - na kolejne dłuższe posiedzenia na naszym tarasie
No i oczywiście -
zwiedzanie, bo w dawnym greckim Pharos założonym już w IV wieku p.n.e.
zabytków sporo...