Docieramy do przystani przy końcu zatoki.
Łowca Muringów znów
ma pole do popisu
Nasz kapitan był tu już rok wcześniej, ale wtedy przystań była zdecydowanie mniej zagospodarowana. Teraz są do dyspozycji przyłącza wody i prądu - ale w związku z tym trzeba będzie zostawić sporo więcej
kasy. Nie ma jednak wątpliwości, że nie będziemy
stać na kotwicy. Zmienimy tylko nieco plany na następny dzień - pierwotnie miał być jeszcze nocleg w Kukljicy na Ugljanie, bo stamtąd jest bliziutko do mariny z której braliśmy łódkę, więc zdążylibyśmy na zdanie jachtu na rano na 9-tą. A tak
- jutro dopłyniemy od razu do Sukošanu i dzięki temu za ostatnią noc nie będziemy
płacić za postój.
Tego dnia żeglowania jest zdecydowanie najmniej. Šibenik opuściliśmy w południe, na Kaprije przybijamy już około 15-tej. Jak porównywać poprzednie dni, kiedy wypływaliśmy najpóźniej około 9-tej (a z Opata nawet przed 8-mą), a do portu docieraliśmy zazwyczaj już po 17-tej (albo i później) - to jest to wyjątkowy dzień w czasie rejsu. Rano było zwiedzanie szybenickich zabytków, teraz można by się popluskać w czyściutkiej wodzie Kaprije... Można - gdyby tyko
woda miała trochę więcej niż te 19 stopni, a słoneczko nie skąpiło swoich promyczków...
Wyspa Kaprije:
Mogłoby się wydawać
, że to niemalże dzika wyspa - jeśliby brać pod uwagę jej niezamieszkane zatoczki. Ale sama osada Kaprije, mimo że niewielka, jest zdecydowanie "ucywilizowana". O prądzie i wodzie dla jachtów już wspomniałam... Ale dla tych, co wolą na lądzie, też jest sporo udogodnień: liczne domy do wynajęcia na lato, poczta, sklep, KILKA restauracyjek przy samym porcie...
Nie ma tu jedynie samochodów - bo i dokąd miałoby się nimi jeździć po wyspie, skoro jedyne drogi to ta wzdłuż nabrzeża dookoła naszej zatoki, a kolejna to króciutkie odgałęzienie do zatoczki po przeciwnej stronie pagórka i dojazd do małego cmentarza i kapliczki na stoku?
Wyspa ma też całkiem dobrze połączenie z lądem. Przypływają tu promy z Šibenika, zaobserwowaliśmy co najmniej po 2 kursy wieczorem i rano (obsługiwane przez Jadrolinię i jeszcze jakiegoś lokalnego przewoźnika).
Nazwa wyspy - mimo podobnego brzmienia - nie ma nic wspólnego z włoską Capri. Nosi to miano od kaparów (Capparis spinosa), które prawdopodobnie rosną na wyspie, ale nie udało nam się
ich znaleźć... Fakt, nie zagłębialiśmy się w dzikie rejony bez ścieżek, może tam rosną?