napisał(a) dangol » 10.01.2009 21:52
Na szczęście żadne awaryjne rozwiązania z dopłynięciem wpław nie były potrzebne

, bo na podążającą do latarni ekipę trafiamy już połowie drogi dojściowej

. Idę więc pod latarnię z powrotem

.
A w tym czasie, gdy pod latarnią byłam po raz pierwszy, Gocha i Lechu znaleźli idealne rozwiązanie, żeby ponton przypadkowych bączków na wodzie nie kręcił

. Rozwiązania najprostsze są zazwyczaj najlepsze

...
Ekipa przybiła do brzegu ubrana prawie równie bezsensownie grubo

, jak my wcześniej.
Po dojściu do zatoczki pod latarnią, każdy oczywiście żałuje, że

zabrał polarek i długie gacie, a zapomniał

o podstawowej nad morzem części odzienia - stroju kąpielowym. Pluskanie w błękitach Pošipnaty zostawimy więc sobie na sam koniec pobytu w zatoczce, a w międzyczasie rozkoszujemy się jeszcze widokami z brzegu i odwiedzimy samą latarnię...
Ostatnio edytowano 15.02.2020 20:39 przez
dangol, łącznie edytowano 2 razy