Ze zwiedzania zabytków Susaka to już tyle - na więcej już nie miałam czasu. Zresztą, muszę jeszcze coś zostawić
dla innych forumowiczów odkrywających piaszczystą wyspę. A może Ci, co już mają to za sobą,
pokażą pozostałe miejsca, których w mojej relacji zabrakło? Bo przecież jest jeszcze cmentarz "Merine" założony pod koniec XIX (wcześniej zmarłych grzebano przy kościele św. Mikołaja), na nim kaplica Gospe žalosne i nagrobki tych, co wyemigrowali za ocean, ale chcieli, żeby ich kości (a może raczej prochy) spoczęły w rodzimej ziemi... Na tych, co cmentarzy nie lubią, czeka latarnia morska, zbudowana w 1885-7 r. przez Austriaków wzgórzu Garba. Niedaleko od latarni można też odszukać zabudowania starego wojskowego punktu obserwacyjnego z 1 poł. XX w.
Nieodwiedzone przez nas inne zatoczki też czekają
W folderach reklamowych często pojawia się informacja o stroju ludowym, jaki noszą tutejsze dziewczyny. Żeby jednak zobaczyć to w realu, trzeba na wyspę przybyć wtedy, kiedy odbywają się tu jakieś uroczystości. Raczej niech nikt nie liczy na to
, że w zwykły dzień trafi na tak ubrane wyspiarki.
Bez problemu można za to trafić na jakieś miejsce, gdzie można wypić winko z lokalnej winnicy
. Dawniej winnic na wyspie było sporo, obecnie część z nich jest w złym stanie, bo opuszczone zostały wraz z wyjazdem mieszkańców za ocean. Ci, co pozostali na wyspie, nie są w stanie pracować przy wszystkich winnych krzaczkach, dlatego wino produkuje się obecnie tylko w kilkunastu winnicach. Miałam wielką ochotę, żeby tego winka popróbować, ale ... jakoś głupio byłoby mi samej przysiąść z kieliszkiem
. Na dodatek Gornje Selo było o tej porze bardzo senne... W zasadzie otwarta była tylko jedna restauracja o wdzięcznej nazwie "Barbara", ale tę okupowali Niemcy, jakoś nie miałam ochoty udawać, że jestem jedną z nich. Odpuściłam
.
Próba nabycia wina "na wynos" w którejś z dobrze oznaczonych piwniczek też skończyła się fiaskiem
- pora sjesty i nic nie było otwarte
. Winiarska część mojej susackiej wyprawy
nie została więc zaliczona.
Niepocieszona, rozpoczęłam odwrót. Dla odmiany, wybrałam nie główne schody, lecz zarośnięte zejście "od kuchni", prowadzące schodkami w piaszczystym wąwoziku (na wyspie dostatek podobnych, tyle że nieucywilizowanych schodami wąwozów) do Donje Selo.
I tak minęła mi prawie cała godzina... Chciałam jeszcze podejść do samej przystani, ale pora wracać na łódkę, bo mogą się zaniepokoić, czemu tak długo mnie nie ma!
Jeszcze przez chwilkę przysiądę sobie na piasku miejskiej zatoczki
Spiăza, popatrzę w spokoju na miasteczko i morze... I w zasadzie podoba mi tu się
, jakoś przeżyłabym bez skalistych plaż
, mogłabym tu kiedyś przypłynąć na emeryckie wakacje...
Ostatnie spojrzenie na górną część Susaka i już szybko jak kozica skaczę po kamykach dookoła cypla wracając w stronę jachtu.
Czekają
, nie odpłynęli beze mnie
Do piaszczystej plaży już nie podchodzę, na skałkach tuż przed nią poczekam na ponton.