wojan napisał(a): W Mali Losnij byłem w 2001 roku kiedy zaczynałem swoją przygodę z Chorwacją
Andrzeju, postaram się tu jeszcze coś wrzucić, na przywołanie wspomnień. Z osobistego doświadczenia wiem, że pierwszego pobytu w Cro zapomnieć nie sposób, nawet jak się później trafiło w jeszcze fajnieniejsze miejsca janusz.w. napisał(a): O jeny, zdjęcia super. Wieczorem muszę zasiąść do czytania..
Takie światełko dodaje uroku , widoczki na fotkach fajnie wyglądają zarówno z aparatów wypasionych, jak i z tych zwykłych pstrykaczy . A do czytania serdecznie zapraszam Tymona napisał(a): Czekałam na zdjęcia z Malego Losij'a i się doczekałam
To jeszcze nie koniec , przy 6-ciu apartach coś się jeszcze znajdzie, zwłaszcza że w miasteczko dopiero wyruszamy .maslinka napisał(a): Potem tylko przysiąść w konobie i napawać się widokami i rozkoszami podniebienia
Taki właśnie mamy plan, ale wcześniej trzeba jeszcze załatwić kilka mniej wciągających czynności...***
Port, położony po południowej stronie zatoczki, jest już pogrążony w cieniu. W momencie, gdy dobijamy do pomostu, kościelna wieża nad portem łapie naprawdę już ostatnie tego dnia słoneczne promienie
.
Tu staniemy:
Jeszcze tylko sprawy meldunkowe i zapoznanie się z "wymiarem" do zapłaty za dzisiejszą noc i można "ruszać w miasto". Trzeba przyznać, że w porcie miejskim
cenią się wysoko. Przyjdzie nam rano wysupłać z jachtowej kasy
aż 490 kun, czyli prawie trzy razy więcej, niż na Molacie. W marinie przy moście pewnie byłoby taniej, w takim miejscu "bez życia" opłata nie powinna być drastyczna. Cóż - tu za to będzie full wypas - i łódek
też full, to jest drugi minus, bo przecież przyjemniej jest w miejscach bardziej kameralnych
.
Opłata duża, jak się porówna z innymi portami, to nawet drakońska. Witek mówił nam przed rejsem, że Nerezine jest bardziej przyjazna pod tym względem, ale tam w tym roku nie będziemy przybijać...
Na cenę mariny w Mali Lošinj z pewnością wpływ ma komfortowy, nowiutki węzeł sanitarny (pewnie chcą, żeby im się inwestycja szybko zwróciła), a już na pewno: bezprzewodowy dostęp do internetu (nawet jak ktoś nie ma laptopa na pokładzie, i tak zabulić musi). Ale o tym "bonusie" dowiedzieliśmy się dopiero rano podczas płacenia, wieczorem
nie wpadło nam do głowy, żeby namierzać sieć. Rano nie było już zbytnio czasu, żeby pobawić się przy ekranie. Zresztą, wieczorem też mieliśmy ciekawsze zajęcia
, to wcześniejsza wiedza o tej znaczącej pozycji opłaty za marinę i tak na nic by nam się zdała. W zasadzie mogliśmy sobie pozwolić na ten luksus i zostawić w Mali Lošinj 490 kun - to przecież mniej więcej tyle, ile zaoszczędziliśmy na słoweńskich autostradach ( dwa autka * 35 EUR)
. Zamiast dodatkowych dzbanków wina będzie prysznic w czyściutkich łazienkach mariny, w końcu
wypadałoby już zmyć z siebie nadmiar morskiej soli. Ale to chyba dopiero rano, bo teraz czeka na nas nocne życie miasteczka
. To jedyna taka duża miejscowość na trasie tegorocznego rejsu, trzeba więc odżałować drożyznę, oddać się hulankom i ... zostawić w mieście kasy jeszcze więcej.
Ale najpierw - spacer. No to dokąd się wybrać?