Na Premudzie zatrzymamy się przy malutkim porcie
Krijal. Główna część jedynej osady zwanej
Premuda, tak jak wyspa, znajduje się wyżej, na grzbieciku. Nie będzie jednak czasu, żeby tam dotrzeć, bo przed nami dziś jeszcze sporo morskiej drogi, a do portu wolelibyśmy
dopłynąć przed zachodem słońca.
W pobliżu porciku Krijal jest sporo bojek, można będzie stanąć bezpiecznie przy jednej z nich na czas kąpieli
.
Kapitan nie jest do końca pewien, czy dojście do bojek bezpośrednio z kierunku, z jakiego płyniemy, jest wystarczająco bezpieczne. Widok na zbliżające się skaliste wysepki Masarine i Hripa, równoległe do Premudy, budzi jego lekki niepokój. Co będzie, jeśli jest zbyt płytko i
wpakujemy się na jakąś podwodną skałkę? Głupio byłoby tak niefortunnie i szybko zakończyć ten rejs... Pewnie przepłynąć się da (potem mieliśmy na to dowód, bo widzieliśmy większych od nas jak sobie gładko poradzili)
, ale zamiast z duszą na ramieniu, może lepiej opłynąć skalisty grzebień dookoła i wejść z drugiej strony zupełnie bezproblemowo?
Jesteśmy już coraz bliżej...
Cieszę się na widok przybliżającego się brzegu
, radość tym większa, że jest tam kościółek
.
Muszę tylko znaleźć przewoźnika, bo sama przecież
na ponton nie wsiądę! Ale czy będzie ktoś chętny? Cała reszta nie może już się doczekać zanurzenia w szmaragdowej wodzie, im wystarczy drabinka na rufie - i już! A ja ???!!!!
Na szczęście Gocha zadba o potrzeby mamusi
. Spotkanie z wodami Jadranu może przecież rozpocząć od płytkiej wody przy brzegu. Wsiadamy więc na ponton we dwie
. W tej sytuacji nie ma mowy o sprawdzaniu, czy silnik działa już jak powinien. Bez chwili wahania zabieramy wyłącznie wiosła - te są przecież niezawodne, a do brzegu daleko nie jest, to damy radę
.
W zatoczce wiatru ani śladu, ciepło jest jak należy
, dlatego od razu wybieram całkowicie letnią wersję odzienia. W zasadzie wystarczający jest sam kostium kąpielowy, ale że w planie jest jeszcze kapliczka, to biorę dodatkowo chustę, żeby było przyzwoicie jak podejdę bliżej. Gocha jest większym zmarzluchem, wyrusza więc...
z kilkoma warstwami ma sobie. To duży błąd, bo na brzegu będzie musiała to z siebie pozdejmować
. A że to, co widać wokół, oraz to, co jest w wodzie, pochłaniające jest niezmiernie
skutek jest taki, że niektóre elementy odzieży na Premudzie już zostaną... Ta oto fotka to już historyczne
, ostatnie zdjęcie w ulubionym polarku.
Opamiętanie przyjdzie dopiero na łódce, gdy zacznie znów mocno dmuchać
. Ale to już będzie trochę za daleko, żeby wracać po polarek. Cóż, za gapiostwo się płaci!