Rano budzimy się ... stanowczo za wcześnie (7:20)
.
Nie sprawdziliśmy wieczorem rozkładu jazdy Jadrolinii, to nasz błąd podstawowy
, bo właśnie godzina dopłynięcia promu wyznacza rytm porannego życia w Molacie. Przed ósmą wszystko pozamykane
nie ma czego szukać ani w sklepiku, ani w kawiarence, w którą rano zmienia się wczorajszy piwny tarasik
. Najgorsze, że zamknięte są również przykawiarniane toalety... Życie na łódce w zasadzie już polubiłam
, ale jakoś cały czas
nie pasuje mi sanitarne rozwiązanie problemu w sytuacji, gdy jesteśmy nie daleko na wodzie, lecz przy kei. Gdy toalety są w pobliżu - ne ma problema
. Ale gdy tak jak teraz wokół nic czynnego, to co czynić? Jakoś tak głupio korzystać z jachtowego kingstonu, przecież wszystko zaraz trafi do wody w porcie
... ale co zrobić, gdy pęcherz nie chce już czekać kolejnych kwadransów czy nawet godzin? Pal licho, gdy tylko pęcherz... Zbyt wczesna pobudka w niektórych portach nie jest więc zupełnie wskazana
.
Ale skoro już nie śpimy, to obserwujemy natężający się w porcie "ruch", którego największym przejawem są
kotki, kocurki, kociaczki... Już wczoraj zaobserwowaliśmy, że gęstość zakocenia jest w Molacie spora
prawdziwa Wyspa Kotów
, głównie maści rudej, chociaż zdarzają się wyjątki od reguły.
Koty witają nas oczywiście od samego rana
.
I jak tu nie nakarmić kociarni? Polska kiełbasa jest najlepsza, niemiecka nie ma takiego wzięcia u crokotów
. Mamy niezbity dowód, że polska kiełbasa przegoniła ich kiełbasę
.
A po kiełbasie kotki są bardzo zadowolone
.