Około południa jesteśmy w marinie w
Sukošanie.
Jak zwykle gwarno tutaj! Czuję się trochę tak, jakbym nie opuszczała naszego kraju: tyle aut z polską rejestracją i dookoła słychać rodzimą mowę
. Mam wrażenie, że na żaglach będzie w "naszym" terminie znacznie więcej rodaków, niż rok temu.
Jędrek załatwia formalności związane z odbiorem łódki. Niestety, dopiero zaczęli ją sprzątać po poprzedniej załodze,
nie ma więc szans na szybkie wyjście z portu, jak to się nam udało w poprzednim roku. Gdybyśmy wiedzieli co nas czeka,
poszwendalibyśmy się jeszcze trochę po Zadarze. A tak koczujemy z manelami w pobliżu naszego pirsu
.
Co jakiś czas zaglądamy w pobliże "naszego" Polluxa z nadzieją, że może jednak sprzątające panie
zajmą się klarem na jachcie, a nie plotkowaniem. Niestety, zupełnie nic sobie nie robią z naszych wymownych spojrzeń
przecież do oddania nam łódki
mają czas do 17-tej.
W ramach odświeżania tego, co przeżyliśmy w ubiegłym roku, odnajdujemy nasze poprzednie pływadło (Kroki są wszakże tylko kilka kroków
od AC, to jakże tam nie zajrzeć?).
I jakoś w końcu doczekujemy końca porządków i możemy wprowadzić się na jacht
.
Odpłynąć jednak wciąż nie możemy
, bo ... popsute są klamki w toalecie (zarówno od drzwi wychodzących na mesę jak i od tych łączących toaletę z kabiną dziobową), a trudno żeby to intymne pomieszczenie było przez cały tydzień salą widowiskową
. Musimy uzbroić się w cierpliwość, bo konserwator z firmy czarterowej
nie spieszy się zupełnie tak samo, jak wcześniej sprzątaczki (godzina 17-ta przecież wciąż jest dość odległa
). Jędrek zaczyna już coś pobąkiwać, że może
nie będziemy dziś w ogóle wypływać i spędzimy tę nockę w marinie. Rozumiemy, że swój dziewiczy kapitański rejs wolałby odbyć nie po ciemku, ale
nie bardzo mamy ochotę na pierwszą urlopową noc w mało przytulnej marinie, tym bardziej że na 100% przybijemy tu na ostatnią noc przed oddaniem łódki. Owszem, z pierwotnych planów o Dugim Otoku nici, ale przecież
tyle jest innych przystani w bliskiej odległości od Sukošanu!
Jest więc mały bunt na pokładzie
. Kapitan nie będzie ryzykować, że jego kariera zakończy się (a jeszcze się na dobre nie rozpoczęła
) znienacka, tak jak ta nieszczęsnego skippera na Hvarze... Popłyniemy
Wespół w zespół uzgadniamy, że dziś celem będzie wyspa najbliższa
Ugljan. I port na niej też najbliższy
Kukljica, zupełnie nie planowana na tegoroczny rejs, ale skoro los tak chce, to tam dziś zawiniemy
.
Ale na razie czekamy...