Wiktor59 napisał(a):Ale czemu Danusiu po raz ostatni ?!?!?
Po pięciu kolejnych chorwackich wakacjach, jakaś odmiana jest potrzebna
. Oczywiście, wrócę tam jeszcze
, chociaż nie wiadomo dokładnie kiedy, a tym bardziej czy na rejs? Nie, żebym miała coś
przeciwko kolejnym wakacjom na łódce, ale jeśli już na wodzie - to wolałabym dla odmiany Grecję. Namawiałam Jędrka na Cyklady w drugiej połowie września, ale on wtedy chce płynąć po Chorwacji... Mój pomysł co prawda zapalił, ale Jędrek uparł się na Grecję na przełomie sierpnia i września (co w moim przypadku jest niewykonalne
), no więc nie zapisaliśmy się do załogi i popłynie tam bez nas. Ale niech
nabiera doświadczenia na tamtejszych wodach
, może nabierze chęci na następne Wielkie Greckie Wakacje i za rok uda się zgrać terminy.
Wiktor59 napisał(a): A barwny opis wejścia do mariny Kastela w sobotę 12.09 słyszłem od mojego przyjaciela. Wchodził (jako skipper) Bavarią 50 z uszkodzonym sterem strumieniowym. Pracownicy portu wsiedli na łódkę, a i tak mieli ogromne kłopoty.
(...)
Ten port jest pod tym względem koszmarny. Jeśli Jędrek wjechał sam, to czapki z głów...
W pełni więc sobie wyobrażasz, co tam się wtedy mogło wydarzyć. Jędrek wpływał sam, chociaż zupełnie nie miał na to ochoty... Już mu świtała myśl, żeby
przycupnąć na noc gdzieś w pobliżu stacji paliw i do mariny wchodzić rano, może nawet w międzyczasie znaleźć jakiegoś jej pracownika żeby wpłynął Thalitą do portu... Ale obie z Jolą zupełnie nie mogłyśmy sobie wyobrazić takiej nocy
nie wiadomo gdzie. Przekonałyśmy
Jędrka, że rano może wiać jeszcze gorzej, więc nie ma co odwlekać tego, co nieuchronne i że trzeba postarać się noc przespać normalnie, jeśli los będzie łaskawy
. Chyba to "moralne wsparcie" podziałało
, bo ruszyliśmy do kei. Po odgłosach dochodzących z pokładu wiem, że nie było łatwo, ale dał radę
O szczegółach opowie Ci sam przy jakiejś okazji (pewnie się skontaktuje co najmniej po "greckie" wskazówki), ja wolę nie powtarzać tego co słyszałam, po jako laik na pewno zupełnie wszystko pomieszam. Sama całą akcję słyszałam tylko z kambuza, bo na wszelki wypadek wolałam na to nie patrzeć
. Chociaż w razie pięknej katastrofy, to ja byłabym winna
decyzji podjętej przez kapitana...