Ponieważ czas mamy całkiem dobry (nie ma jeszcze południa) gdyż obraziliśmy się na marny wiatr i sunęliśmy do przodu
na silniku wspomaganym grotem (niestety, nie było aż tak dobrze, aby było odwrotnie
), możemy więc sobie pozwolić na przerwę na kąpiel
. Gdzie? Mogłaby to być Dubovica, ale... zapada decyzja, że ponownie odwiedzimy
Malo Zaraće.
Zatoczka piękna jak zawsze, bo naturalnego jej uroku nic zmienić nie może
! Jednak jest tu zupełnie
inaczej, niż przed laty... Ta niemal zawsze pusta
plaża podczas naszego tygodniowego zamieszkiwania tu pod koniec sierpnia 2006... W czasie postoju na kąpiółkę na rejsie 2007 było podobnie
, a teraz jakoś tak... tłoczno
. No i domek przy samym brzegu wybudowany do końca, a więc ten w którym wówczas gościliśmy , nie jest już jedynym...
Oczywiście , dalej tu JEST sympatycznie
, bo "tłok" w zatoczce jest niczym w porównaniu z tym, co się dzieje w kurortach na riwierze! Ale to już
nie to moje
miejsce, co kiedyś... No tak, nie może to być miejsce moje, bo teraz tam
było miejsce
Belfegora , czego dowodem jest ...
tytuł fotki nr 151 zamieszczonej przez niego w konkursie
"Moja Chorwacja 2009".
Ha! Czyli jednak miałam przeczucie
, gdy Belfegor kiedyś
szukał towarzystwa do wynajęcia domku w małej hvarskiej zatoczce... Nawet jeśli wówczas nie chodziło mu o Malo Zaraće, to w końcu i tak je "zagarnął" dla siebie
. Ale wybaczam
! Lubię tu co prawda wracać
, jednakże "moje" ulubione miejsca są już porozsiewane po różnych
wyspach na Jadranie i już nie jestem pewna, które z nich chciałabym zawłaszczyć dla siebie
. Zresztą, ciągnie mnie odkrywanie kolejnych miejsc, przykładowo na wyspach greckich... Co wcale nie znaczy, że nie lubię wakacyjnej stabilizacji
- przecież na Kaszubach już od kilkunastu lat co rok rozstawiam namiot na tej samej łące
Wracając do Zaraća - w czasie krótkiego tegorocznego pobytu w zatoczce, zaobserwowałam tam "bytność"
sporej liczby rodaków. Przy "naszym"; kawkowym kamiennym "stoliczku" plażowała jakaś rodzinka (tata w kapeluszu i córeczka okupowali brzeg, mama spławiała się na materacu). Nie zauważyłam zainteresowania kontaktem z nami (pewnie byliśmy dlań intruzami
zagęszczającymi "ich" plażę), więc również nie poczyniłam żadnych kroków, by to zmienić... Jeśli to był ktoś z Forumowiczów i przypadkiem przeczyta to co napisałam, to może ujawni się? W międzyczasie dotarła jeszcze kilkuosobowa polska grupka - tu dla odmiany zamieniłam kilka słów z dwoma sympatycznymi paniami
stacjonującymi gdzieś bliżej Hvaru.
Wracam jednak do uroków zatoczki, którą przecież cały czas BARDZO lubię
, nawet jeśli trafiam na
zagęszczenie kilkakrotnie większe niż dwa i trzy lata temu...