Bośnia i Hercegowina jest żartem. Nic tu nie jest tak jak powinno być.
Powinniśmy wjechać do Bośni i Hercegowiny, ale okazuje się, że wjechaliśmy do
Federacji Bośni i Hercegowiny. Jeśli myślisz, że
Federacja Bośni i Hercegowiny to pełna nazwa tego kraju, to się mylisz - to jedna z jego dwóch części, zamieszkana zasadniczo przez Bośniaków i Chorwatów, a druga nazywa się
Republiką Serbską i zdominowana jest przez Serbów. (Wyobraźmy sobie Polskę, która jest podzielona administracyjnie na dwie części: Federację Polaków i Niemców, oraz Republikę Rosyjską - tak by się to chyba jakoś tłumaczyło na nasze realia.)
(wszystkie mapy z wikipedii)
Zreszta mówiąc dokładnie, to wjechaliśmy do Hercegowiny, która stanowi trójkąt w dole tego dziwacznego kraju. To serce serca, bo sami mieszkańcy twierdzą, że
Bośnia i Hercegwina przypomina kształtem serce. Serce Bałkanów, serce Europy, serce konfliktów, serce głupoty, czyli ludzkiej natury, i tak mi sie jeszcze skojarzyło: conradowskie The Heart of Darkness...
(Hercegowina to ta niebieska część BiH)
Bez problemów trafiamy do
wodospadów Kravica, a tam gdzie mamy problemy pytamy się bośniackiej dziewczyny. Na parkingu zostawiamy auto i schodzimy 15 minut na dół pod wodospady. Wydaje mi się, że parking jest przygotowywany, aby pobierać opłatę za wjazd. W 2011 wszystko tu jest bezpłatnie, ale Bośniacy zapewne szybko naucza się od Chorwatów, że zarobić można i na parkingu i na wstępie do wodospadów. Powtórzę moją mantrę:
śpieszmy się zwiedzać Bałkany - tak szybko drożeją...
Przekroczywszy granicę Bośni i Hercegowiny nie napotykamy
Boszniaków, ale za to
Bośniaków owszem. Dlaczego? Ano dlatego, że Bośniacy, to wszyscy mieszkańcy Bośni i Hercegowiny, a
Boszniacy, to bośniaccy muzułmanie. Skoro przy granicy z Chorwacją żyją głównie katoliccy Chorwaci, to mamy do czynienia z Bośniakami, ale nie Boszniakami.
Zastanawiam się co sprawiło, ze akurat tutaj i w Albanii przechodzono tak chętnie na islam. Generalnie łączyło się to z finansowymi korzyściami: nie trzeba było płacić niektórych podatków, pojawiała się możliwość nabywania ziemi i piastowania niektórych urzedów. Czyżby w Bośnii i w Albanii ludność była najbardziej ... chciwa? Albo po prostu racjonalna. Albo miał na to wpływ opisany wcześniej system poboru
dewszirme, który był praktykowany głównie w Bośnii i Albanii.
Chorwatów w BiH jest 14%, Boszniaków - 48%, Serbów - 37%, razem jakieś 4,5 miliona ludzi - wystarczająco, aby co jakiś czas urzadzić sobie niezłą jatkę. Jeśli każda z tych nacji ma inną religię, Boszniacy - Islam, Serbowie - prawosławie, Chorwaci - katolicyzm, to naprawdę robi się kocioł, bałkański kocioł.
Woda jest tu zimniejsza niż w morzu, ale jak widać da się wytrzymać. Ja wytrzymuję aż 5 minut. Samo miejsce ma dużo uroku mimo znaczej ilości ludzi.
Układ w Dayton z 1995, kończący wojne w BiH, zdaje się nie nauczył negocjatorów nic. Kto przy zdrowych zmysłach wierzy, że kraj podzielony między 3 narody, różniące się religią i obarczone 2 wojnami (a nawet więcej) wzajemnych masakr i animozji, przetrwa? Ta prowizorka kiedyś się rozsypie i to z podobnym hukiem jak 20 lat temu.
Nie lepiej było przeprowadzić racjonalne wysiedlenia, aby ujednolicić etnicznie każdy region, a następnie cześć serbską dać Serbii, cześć chorwacką Chorwacji, a Bośnię i Hercegowinę zostawić tylko Boszniakom? Wiem, wiem, jestem niepoprawny politycznie, bo ludzie muszą się kochać bez względu na swoje etniczne i religijne pochodzenie. Zamiast tego mamy dziś w BiH skłócone małżenstwo (a własciwie trójkąt), którego strony nie mogą się rozwieść, a muszą mieszkać we wspólnym mieszkaniu w atmosferze wrogości.
Aby było śmieszniej, kraj ma
trzech prezydentów wchodzących w skład Prezydium Republiki. Przewodniczący tego trójgłowego smoka zmienia się co 8 miesięcy, żeby broń Boże, jakaś nacja nie była faworyzowana przez dłuższy czas. Rząd centralny mianowany przez Prezydium ma już tylko 2 współpremierów, co jest jakimś postępem... Ale i tak zarówno Federacja Muzułmańsko-Chorwacka jak i Republika Serbska mają własne parlamenty i rządy.
Jak tu się dziwić, że na tych terenach
rozpętano pierwszą wojnę światowa, albo, że to
tutaj miało miejsce największe ludobójstwo w Europie po drugiej wojnie światowej. Brzmi zachęcająco - mógłbym chyba układać foldery reklamujące Bośnię i Hercegowinę...
Srebrenica: 8 000 muzułmanów zabitych przez zbrojne oddziały Serbów. Bardziej może niż masakra, szokuje wyznanie jednego z bośniackich polityków: "Clinton zaproponował mi w kwietniu, żeby [serbskie] siły weszły do Srebrenicy, zmasakrowały 5 tys. muzułmanów i wtedy będzie interwencja wojskowa [NATO]." W ludobójstwo zabawiali się tu zresztą nie tylko Serbowie, ale i pozostałe strony konfliktu.
Nad wodą niesie się pieśń pielgrzymów wracających z pobliskiego
Medjugorie. Nie kojarzę żadnego cudu, który by się mi przytrafił, więc rezygnuję z wizyty w miejscu maryjnego objawienia, choć może ma sens kiedyś zastanowić się jakie czynniki sprawiły, że objawienie owo przytrafiło się właśnie tutaj, w tamtym czasie, i zyskało papieską aprobatę jako "oficjalne" objawienie. Ale to innym razem.
W kontekście religijnym przypominają mi się
bogomilcy, którzy działali aktywnie na Bałkanach. Religia ta zapoczątkowana w X wieku, głosiła, że
Bóg miał dwóch synów: Jezusa i Szatana. I to właśnie Szatan stworzył świat! Urocze, prawda? Tacy średniowieczni sataniści. Odrzucali Stary Testament, kult maryjny, odpusty, święte obrazy, dni świąteczne, liturgię, hierarchię. Nic nie budowali, bo materia to przecież dzieło Szatana. Jak można się domyślić, nie byli popularni w Watykanie.
I pamiętajmy, że nie tylko pierwsi chrześcijanie umierali mężnie i godnie za swoje poglądy: w 1118 r. w Konstantynopolu, Bazyli Bułgar został spalony z innymi bogomiłami, bo odmówili wyrzeczenia się swoich poglądów. Czy Nergal też miałby tyle zaparcia?
Bogomilizm miał swoje zajefajne warianty. Można było wybierać miedzy odłamem Cyryla Bosego, którego fani uprawiali
nudyzm (powrót do Raju oczywiście!), a z kolei mnisi Teodozjusza zabawiali się poprzez
orgie, słusznie uważając, że aby doświadczyć poważnej pokuty, trzeba się najpierw celowo zbrukać. Bogomiłowie przetrwali gdzieś do XV w. i dobrze, że nie dłużej, bo dziś ciężko byłoby nam się przecież zdecydować, do którego odłamu się zapisać lub na który odłam odpisać 1% podatku.
Bogomili dali podstawy państwowego
kościoła bośniackiego, który papieże także aktywnie zwalczali jako herezję, choć podobno ostatni wyznawcy przetrwali aż do XIX wieku, kiedy to przeszli, oczywiście, na islam. Do dziś trwają kontrowersje, na ile kościół ten był w swej herezji katolicki, a na ile bogomilski.
Jak Wam ktoś dzisiaj powie, że współczesnie jest DUŻO STRASZNYCH sekt, to ewidentnie jest to osoba, która nie ma pojęcia o historii. Podobnie nie ma pojęcia o historii osoba rozczulająca się nad wyjatkowo paskudną polską historią. Patrząc na taką tylko Bośnie, przez jakiś czas było to obiecujące, rozrastające się państwo:
A wtedy, w połowie XV wieku przyszli Turcy, potem Austro-Wegry, potem Jugosławia i dopiero w 1995 poprzez układ w Dayton, Bośnia znowu pojawiła się na mapie jako niepodległe państwo.
Prawie 450 lat nieistnienia. Jak się do tego ma te marne sto-kilka lat, kiedy Polski nie było na mapie? Ech ta polska histeria i megalomania...
Jeszcze tylko cykam sobie pamiątkowe zdjęcie:
i jedziemy dalej do Mostaru.