Dzień trzynasty wyprawy, 7 sierpnia 2011 roku.Kładąc się spać mieliśmy zamiar wstać o 6:00, aby być na murach Dubrovnika o 8:00 rano i uniknąć upału. Ehh, te wakacyjne postanowienia...
Parkujemy tak jak i wczoraj pod Konzumem, znowu 2 kilometry do centrum i
wchodzimy na mury o ... 10:00. Przy 30 stopniach w cieniu, nie ma już właściwie znaczenia czy to będzie 10:00 czy 12:00.
Późne wstawanie niestety będzie miało wkrótce dla nas bardzo przykre konsekwencje.
Proponuję zatem spacer po murach i kilka refleksji po drodze.
Przyjeżdżający do Dubrovnika dzielą się zasadniczo na
3 grupy.
Pierwsza to ci, którzy wchodzą na mury, zmęczą się, przejdą jeszcze Stradunem i już ich nie ma.
Druga grupa, to ci, którzy nawet nie wchodzą na mury ze względów finansowych, albo racjonalnych ("po co na nie włazić, jak z dołu dobrze je widzimy").
Trzecia grupa - przypuszczam, że najmniej liczna - to ci, którzy wejdą zarówno na mury, jak i do kilku innych zabytków miasta.
Gdzieś znalazłem na internecie, że jest
jeszcze jedna grupa, która bardzo martwi Dubrowniczan: turyści, którzy schodzą ze statku, oglądną co trzeba, a na obiad wracają na statek. Coś strasznego! Przy tej ilości kelnerów-nagabywaczy i najwyższej cenie za gałkę lodów (ok 5 zł) z jaką się spotkaliśmy w Chorwacji, to faktycznie można współczuć i dziwić się dlaczego tak robią....
Ciekawe, czy występuje tu to samo zjawisko co w Wenecji: tam oryginalni mieszkańcy miasta wyprowadzają się z miasta, bo mają już dosyć turystów, związanego z nimi tłoku w autobusach, na ulicach i drożyzny.
Próbuję znaleźć liczbę ludzi, którzy odwiedzają Dubrovnik. Jedyne co znalazłem, to informacje z
2007: 4,5 miliona turystów (z tego około milion przypływa tu na statkach - to ci co nie jedzą tu obiadów!). Dla porównania: w 2011 roku Kraków odwiedziło około 9 milionów turystów, więc może być gorzej.
A jeszcze odnośnie tych, którzy oszczędzają na murach. Wejście mury nie jest tanie (za nasza rodzinkę zapłaciliśmy
200 kun (ok. 120 zł)), ale czy jedzie się do Paryża, by nie być w Luwrze, albo wybiera się do Rzymu i nie wchodzi do Koloseum? Czy z murów widać coś więcej niż z ich podnóżą, każdy może ocenić po zdjęciach. (Jak na cykanie w godzinach 10:00 - 12:00, to kilka wyszło całkiem znośnych.)
Przejście murami, to spacer na długości niemal
2 kilometrów. Fakt, że mają nawet 6 metrów, sprawia, że turyści mogą w miarę swobodnie poruszać się po nich. W upale, gdy człowiek co chwilę sięga po butelkę, by się napić, i chroni się pod każdym dostępnym fragmentem cienia, a także robi zdjęcia, owe 2 kilometry ciężko pokonać w mniej niż półtorej godziny.
Wracając na chwilkę do historii Dubrovnika, warto przypomnieć jeszcze dwa momenty. Pierwszy to
1806 rok, kiedy wojska Napoleona wkroczyły do miasta, aby zdjąć z Dubrovnika rosyjsko-czarnogórskie oblężenie. Francuzi solemnie obiecywali, że będą tu krótko - ot, obietnice żabojadów... Ale trzeba oddać Francuzom, że mimo iż podporządkowali sobie Dubrovnik, to pobudowali tu drogi, oraz przeprowadzili ważne reformy prawne i ekonomiczne, które na dłuższą metę okazały się dobre dla Chorwatów.
A po Napoleonie,
w 1815, kongres wiedeński zadecydował o włączeniu Chorwacji w skład Austro-Węgier. Mnie nasuwają się tu luźne podobieństwa z polską historią. Sowieci, którzy "wyzwalali" nasze ziemie, po to tylko, by w wyniku jałtańskich uzgodnień wielkich mocarstw, okupować Polskę przez kolejne 45 lat.
Ale mówiąc o Polsce, to proponuję proste logiczne rozumowanie:
a) Kraków to polskie miasto.
b) I Dubrovnik i Kraków były kiedyś w tym samym państwie.
Wniosek:
Dobrovnik to też polskie miasto.Nie próbowałem do tego przekonać żadnego Chorwata (może i dobrze), ale nie da się ukryć, że
oba miasta należały do Austro-Węgier od czasu kongresu wiedeńskiego aż do I wojny światowej, co widać na tej mapie:
Zatem w 1806 roku czas się zatrzymał Dubrovnika: w Pałacu Rektora jest na dziedzińcu zegar, który do dziś pokazuje godzinę kiedy wojska Napoleona wkroczyły do miasta, niosąc kres wielkiej Republice Raguzy. Sami sobie sprawdźcie o której to było godzinie.
Drugi moment, który warto wspomnieć, to oczywiście
oblężenie Dubrovnika w czasie ostatniego konfliktu na Bałkanach, kiedy 1500-2000 Chorwatów broniło miasta przed o wiele silniejszym wrogiem od
października 1991 do maja 1992.
6 grudnia 1991 (wredny prezent od św. Mikołaja, no i znowu 6-ego - tak jak trzęsienie ziemi) był najgorszym dniem wojny, kiedy to od artyleryjskich ataków Serbów i Czarnogórców zginęło 19 ludzi. Razem poległo 114 cywilów, a 56% budynków uległo mniejszym lub większym zniszczeniom. Patrząc po dachówkach, łatwo się zorientujemy, które dachy są nowe, a których wojna nie naruszyła.
Za łatwo się pisze o wojnie przez pryzmat dziesiątek czy setek poległych, dlatego spójrzmy na jedną z tych anonimowych "mrówek".
6 grudnia 1991 zginał
Pavo Urban, 23 letni fotograf, który dokumentował oblężenie miasta. Oto dwie z jego fotografii, które najbardziej lubię:
To zdjęcie z 6 grudnia - ostatnie zdjęcie Pavo:
Dowódca sił serbsko-czarnogórskich, Pavle Strugar, które atakowały Dubrovnik sam oddał się po wojnie w ręce sądu (ewenement!) i spędził 7 lat w więzieniu za zbrodnie wojenne. Co ciekawe Serbowie kusili Dubrowniczan tym, że powstanie autonomiczna Republika Dubrovnicka w granicach Serbio-Czarnogóry, ale mieszkańcy miasta, w 82% Chorwaci, nie dali się nabrać, że stare dobre czasy raguzańskiej autonomii powrócą.
Stała się też jeszcze jedna dziwna rzecz:
dla mediów, większe znaczenie zdawał się mieć los zabytkowych budynków, niż los mieszkańców.
Oblężenie Dubrovnika oraz masakry jakie dokonali Serbowie w kolejnych latach wojny, obróciły opinię publiczną za Zachodzie przeciwko Serbom. Czy słusznie? Bądźmy ostrożni w sądach.
Pamiętajmy choćby, że w czasie II wojny światowej, to
Serbowie i Grecy byli samotną wyspą pośród narodów bałkańskich, (miedzy innymi Chorwatów) którzy
nie sprzymierzyli się z Hitlerowcami, ale podjęli z nimi walkę:
Propagandowo, Serbii zapewne nigdy też nie pomagało to, że ujmowała się za nią Rosja. O tym jak manipulowano opinią publiczną Zachodu, możemy przekonać się choćby w linku poniżej, kiedy w Anglii wstrzymano wystawę zdjęć zbrodni chorwackich i bośniackich na Serbach. (UWAGA: drastyczne zdjęcia)
http://www.srpska-mreza.com/WarCrime/lm53/LM53.htmlI tu nasz spacer po murach się kończy...Hvala.