-
Domaći, domaći! - zachwala przekupka na targu w Starim Gradzie widząc, że przyglądamy się pięknie wyglądającym brzoskwiniom. No dobra, jeszcze tylko obmacamy jedną i kupujemy dwa kilo. Gryziemy z nadzieją i pożądaniem brzoskiwnkę, a tu ............... błeeeeeee, fuj, więc pytamy się samych siebie "
ča/šta to kurna ma być?"
To co? Spacerujemy po Starim Gradzie, a ja w miedzyczasie będę gadał.
Na zdjęciu: armata.
Jakkolwiek nie widać tego gołym okiem jesteśmy na terenie wojennym. Od setek lat trwa na terenie dalmackiego wybrzeża wojna między
czakawianami i sztokawianami. Czakawianin powie polskie słowo "co" w ten sposób: ča /cza/, a sztokowianin šta /szta/.
Oznaczenia terenu wojennego przybiera różne formy, od obsikiwania do wieszania symboli , które cenimy.
Na zdjęciu: szalik.
Pośród wielu innych różnic między tymi dialektami, czakawianin nie powie też "sam" (jestem) czy "volim" (kochać), ale "san" i "volin".
Szybki test językowy mający ustalić przynależność do danego dialektu, polega więc na powiedzeniu o sobie "Jestem Zenek. Kocham cię." i czekaniu w jaki sposób Chorwat zrewanżuje się podobnymi wyznaniami. Jeśli nie zareaguje, pozostaje walnąć w pysk - jeżeli on nas nie uprzedził oczywiście - i czekać aż wydusi z siebie "Co jest, kurna?!", gdzie - jak pamiętamy - pierwsze słowo jasno wskazuje po której stronie wojny dialektowej jest nasz rozmówca.
Płaskorzeźby doświadczają czasu przez gładkość. Gdy stają się zupełnie płaskie, możemy powiedzieć, że czas zagłaskał je na śmierć.
Na zdjęciu: płaskorzeźba.
Początkowo czakwianie byli górą. Słynna
tablica z Baški (rok 1105, wyspa Krk), najstarszy zabytek chorwackiego pisma, była napisana właśnie w dialekcie czakawskim. (Zostając na moment przy tej tablicy: opisuje ona głagolicą nadanie opatowi ziemi przez króla i bardzo rozczula mnie ten fragment : "Jeśli ktoś zaprzecza temu [nadaniu], niech będzie przeklęty przez 12 Apostołów i 4 ewangelistów i świętą Lucynę." Prawda, że ładne? Byłoby bardzo kolorowo gdyby do współczesnych ksiąg wieczystych wpisywać kto ma kogo przekląć.
Na zdjęciu zdjęcie Baškowej tablicy z internetu:
[img]http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0c/Bašćanska_ploča_HAZU_17_lipanj_2008.jpg[/img]
Wracając do wojny, to dialekt czakawski był powszechnie używanym i oficjalnym w średniowiecznej Chorwacji, aż po XVI-y wiek. Sytuacja wyglądała tak, jak na mapie poniżej, gdzie
zielony i różowy to sztokawianie, a niebieski to czakawianie (u góry jeszcze na żółto kajkawianie, ale "kaj" oni nas obchodzą jeśli to nie tereny Dalmacji, prawda?).
Dwie trzecie Chorwacji było czakawskie. Pierwsze teksty sztokowiańskie to były "tylko" przepisane teksty z czakawskiego. Co się zatem wydarzyło, że dziś tylko
12% Chorwatów to czakawianie?
Tak sie zyje na Havarze: pomalooooo!
Na zdjęciu: tabliczka na drzwiach sklepu.
Szalę na korzyść sztokowian przechyliła
inwazja Turecka na Bałkany, która skłoniła wielu Serbów do migracji. Ci co czytali odcinek o Szentendre, mogą pamiętać, że to węgierskie miasto było przez wieki zdominowane właśnie przez Serbów pochodzących z takiej migracji. Serbowie nie poszli tylko na północ, ale też na zachód w kierunku Dalmacji i jak można zauważyć z powyższej mapy, przynieśli ze sobą dialekt sztokawski. Sztokowianie opanowawszy Dubrovniku oddziaływali intelektualne na resztę kraju i już około 1650 jasne było, że to
sztokawski dialekt stanie się podstawą literackiego i oficjalnego języka Chorwacji.
Po Hvarze najlepiej też jest przemieszczać się, no jak?
Pomaaaaaaaaaaaaaaalo!
Na zdjęciu 1: rower.
Na zdjęciu 2: rower.
Na zdjęciu 3: rower.
Dziś sytuacja wygląda tak jak poniżej:
zieloni sztokowianie zepchnęli czakawian na wyspy. Obroniły się nieduże kawałki dalmackiego wybrzeża i Istria. Ale nawet na wyspach sprawa nie wygląda dobrze dla czakawskiego dialektu: Mljet i częśc Korculi juz padły. Podobno wschodnia cześć Hvaru także.
A wracając do naszej brzoskwinki, bo to przy niej byliśmy, (no nie?), zanim zszedłem na tą malutką dygresje o dialektach. Niestety okazuje się, że domaći, oprócz znaczenia "domowy", może oznaczać też "niedojrzały", bo takie okazały się te nasze "domowe" 2 kilogramy brzoskwiń. Może to nasz błąd, może trudno mieć do przekupki pretensje, może należało uczęszczać na kursy macania owoców w młodości, może... Ale czemu niedojrzałe brzoskwinie kosztują na targu 50% więcej niż w supermarkecie?!
Na zdjeciu: Lodziarnia, gdzie kupiliśmy lody (daszek po lewej)
Wracając jeszcze na moment do naszego testu na dialekt. Po uderzeniu w pysk, nasz rozmówca może spontanicznie powiedzieć po czakawsku "Cza jest kurna?!" skoro tak mówi faktycznie w domu, ale może też - chcieć do nas zagadać w języku oficjalnym, literackim, który jak wspomniałem został oparty w końcu na sztokawskim i odezwie się do nas tak jak spiker telewizyjny "Szta jest kurna?!" Pozostaje zatem walić dalej w mordę, bo dopiero dobrze otumaniony rozmówca, odezwie się do nas spontanicznie, nie troszcząc się o konwenanse.
Jeśli natomiast usłyszycie "Ca jest kurna?!" zamiast "Cza jest kurna?!", to albo biliście za mocno, albo mamy do czynienia z odmianą czakawskiego, gdzie występuje
mazurzenie (tak, to samo mazurzenie, które mamy w języku polskim), bo oczywiście każdy z dialektów ma swoje liczne, lokalne warianty.
Na zdjęciu: plac (druga lodziarnia, gdzie kupiliśmy lody, oh Hvar to skwar, była 100 metrów w lewo. Może w prawo zresztą.)
Cicha wojna między dialektami trwa. Czy czakawski przetrwa? Wątpliwe, choć na Istrii widać pewne jego odrodzenie w mediach i są tacy, którzy w tym dialekcie wciąż piszą wiersze. Ale 12%, przy narodzie liczącym 4,5 miliona ludzi to bardzo mało...
Świat potrafi byc tak okrutny, że lepiej go czasami nie widzieć zbyt dobrze. Ale może jednak rozchodzi się raczej o skwar?
Na zdjeciu: człowiek.
Myślisz, że Ciebie zjawisko wojny dialektów nie dotyczy? Sądzisz, że Twój dialekt ma trwałe miejsce w historii, że nie umierasz powoli razem z cała masą swoich dialektowych bliźnich? Jak powiedział lingwista Max Weinreich, "
język to dialekt z armią i flotą", więc strzeż się!
Na zdjęciu: flota Stari Gradu.
I niech kurna ktoś, kto mieszka w Chorwacji, potwierdzi co tu napisałem, bo "ja tu tylko sprzątam"...