Rano skoro świt moja
"przystojniejsza połowa"
(zaznaczam przystojniejsza bo ostatnio jak napisałam brzydsza to się obraził) budzi mnie o 4 i szybciutko prysznic, śniadanko i w drogę.
- Małe wspomnienie Mikulov i w drogę
OK
jedziemy w końcu stronę słońca
a tu deszczyk kropić zaczyna.
Nic nam nie zepsuje humorów (byłam w błędzie) nieświadomi ruszamy około 5 z Mikulova.
- Stratujemy
Po drodze mijamy drewnianą Conchite Wurst
powoli zgodnie z przepisami. Wiedeń mijamy bez problemu, za - małe zwężenia, ale jest rano więc pomykamy 80 km/h i do przodu.
Za Ilz mieliśmy skręcić w drogę 66 kierunek Bad Radkersburg, itd według wskazań forumowiczów aby ominąć Słoweńską autostradę. Miało być ciekawie,
widowiskowo wręcz
i nie zaprzeczam było.
Dużo zakrętów z górki i pod...
Tyle tylko, że nasz GPS w tablecie zawiesił się, telefony padły, i komputer pokładowy samochodu odmówił posłuszeństwa. Dziś wiem, że telefon, tablet i oplowski komputer zawiesiły się z powodu działań wojsk, które przemieszczały się kolumnami i je mijaliśmy po drodze Polski i Czech (zakłócanie fal i pola) ciekawe że wariowała elektronika dopiero po 24h. W serwisie sony mieli już trochę takich przypadków Śmieszne ale zaczynam wierzyć w pecha, bo to był dopiero początek ciekawych zdarzeń tego dnia.
Tak więc Hołek poprowadził nas prawie do Węgier i padł. Dobrze, że mapy zawsze mamy ze sobą i powoli wróciliśmy do punktu wyjścia, czyli Ilz.
Widoki nie powiem, były piękne, ale nasze humory
Trzy godziny w plecy, 60zł winieta za autostradę Słoweńską - nadal brak połączeń - nie ryzykowaliśmy już żadnych objazdów.
Zagrzeb przywitał nas korkiem z powodu remontu wiaduktu na obwodnicy i zwężeń, a czas - czas leciał, humory napięte.
- Kto drogę skraca ...... się sprawdzało, już byśmy pewnie zjazdy na Zadar mijali - moja przystojniejsza połowa złowieszczy - tablety,GPS-y i inne duperele, zawsze jechaliśmy przez Słowenię to Ci się zachciało.- UPSSSSSSSSSSSSS.
Ze stoickim spokojem zmilczam (a przecież nie wiedziałam, że wojsko jadąc na manewry między narodowe ma w doopie obywateli i że rozwala im sprzęt elektroniczny, opel do dziś ma czkawkę i Panowie w serwisie wgrywają od nowa oprogramowanie, a moje kontakty i notatki w telefonie nie do odzyskania - masakra.
) powoli dobijamy do tunelu - ulubionego tunelu.
I tu stało się coś co rozwaliło nam cały wyjazd.
- Monika ja nie słyszę - mówi mój chłop, patrzę się na niego i myślę zwariował, czy jak.
-Monika zjeżdżam ja naprawdę nic nie słyszę.
Tak jak powiedział to zrobił na pierwszym możliwym zjeździe zatrzymujemy się. On naprawdę ogłuchł.
Zaczęło się przewalanie torby, poszukiwanie ubezpieczenia telefony - zaczęły działać na Chorwackiej ziemi. Jest ubezpieczenie - nie wiele pamiętam z tamtej rozmowy - ktoś kazał włożyć głowę między kolana, ktoś położyć się i nogi w górę, istny Sajgon.
Wreszcie telefon zwrotny od ubezpieczyciela ( mamy prywatne ubezpieczenia na życie ) i skierowali nas do Biogradu na More tam w Lecznicy jest lekarz który nas przyjmie.
To w samochód i w drogę
nadal nic nie słyszy.
Z rozmowy z lekarzem nic lub niewiele zrozumieliśmy
(dziś wiemy, że nastąpił zbyt duży skok ciśnienia po przejechaniu tunelu, a jeszcze nerwy z Austrii i nastąpiło zbyt gwałtowne uderzenie krwi do mózgu, stan przed wlewowy śmiejemy się, że powinien nazywać się zalewowy) dostał kroplówkę i jutro wizyta kontrolna (ubezpieczenie wszystko pokryło), tych wizyt miał jeszcze dwie.
Tak więc zamieniliśmy Brać na Biograd a czy było warto to się okaże.