10 września 2014Na bezdrożach Povlji w poszukiwaniu zatoki Voščica„Poranny świt obudził ze snu cieciów, domowa pomoc po bułeczki gna i jak co rano warczy wóz od śmieciów i jak co rano wstaje sobie ja...”
Tak, tak jakoś nie mam spania
Mąż smacznie pochrapuje a ja zabieram się do miasteczka po świeże bułeczki i wysłać do znajomych kartki z wakacji.
Pewnie i tak będą szły ze 3 tygodnie, ale taka już u nas świecka tradycja, że z wyjazdu kartki słać trzeba
Po powrocie znajduję na stole talerz fig
Bo to jest tak, kto rano wstaje...nie ma lekko i musi się brać za przetwory
Figi lądują w garze i wysmaża się z nich słodziutki dżemik
Po tak pracowitym poranku czas na odpoczynek.
Ruszamy na spacer w nieznane okolice Povlji.
Chcielibyśmy skrótem dojść do zatoki Voščica, do której przez przypadek dotarliśmy ubiegłego roku. Maszerujemy dziarsko przez okoliczne gaje oliwne, szutrową drogą w jedynie słusznym kierunku
a zatoki jak nie było tak nie ma.
- Droga w nieznane
- Droga w nieznane
- Droga w nieznane
- Droga w nieznane
- Droga w nieznane
- Droga w nieznane
- Droga w nieznane
Droga się skończyła, są tylko krzaczory i chaszcze jakieś i nawet żółty ludzik z Google maps nie potrafi się w tym wszystkim odnaleźć
- Ludzik
Następuje czas odwrotu, po śladach wracamy w kierunku miasteczka.
- Odwrót :)
- Odwrót :)
- Odwrót :)
Po południu znowu plażing.
Robi się jakoś sennie, nadciąga burza, grzmi.
A po burzy w zachodzącym słońcu tęcza
- Tęcza
- Tęcza
- Tęcza
Mieszają się zapachy ziemi, ziół, deszczu i lasu.
Jest bajkowo, świeżo, przejrzyście
I nawet przegrany 3:1 mecz nie psuje nam humoru