tommy199 napisał(a):?
I jeszcze jedno - jestem totalnym amatorem, nigdy nie pływałem żadną łodzią.. poradzę sobie?
Czy lepiej wynająć jakiś jacht i niczym się nie przejmować?
... Na jakiś romantyczny wypad na wysepkę itd
Nie rozumiem, jak Kolega chce wynająć jakiś jacht nigdy przedtem nie pływając żadną łodzią?
To chyba żart.
Co do wypadu na wyspę, nie zależnie od jego celu, to przypomniała mi się historia sprzed około 10 lat.
Byliśmy kajakiem na wyspie oddalonej około kilometra od lądu stałego. Fale miały około metra. Nabrzeże wyspy na krótkim odcinku wybetonowane: przystań dla łodzi. Akurat wiatr powodował, że fale tłukły prostopadle w to nabrzeże.
Wyciągnęliśmy kajak na brzeg, żeby bo nie rozwaliło.
W pewnym momencie na pyrkawkach z daszkiem płynęły dwie rodziny z małymi dziećmi. Takimi około 5 i 8 lat. I dawaj przybijać do brzegu. Z wiatrem i falą. A co, ma się fantazję ułańską. Próbowali hamować kotwicami, próbowali hamować na wstecznym. Pierwsi zdołali się w miarę zatrzymać, ale drudzy w nich rąbnęli i zrobiło się zamieszanie.
I teraz zaczęło się naprawdę niebezpiecznie:
Tatusiowie zaczęli z łodzi przez dziób wysadzać dzieci na brzeg!!!
Łodzie nie były nawet przycumowane!
Patrzyliśmy ze zgrozą na to, co Ci ludzie bez wyobraźni robią...
Jedno dziecko trafiło na brzeg i odeszło bezpiecznie od niego. W końcu jeden tatuś wyskoczył, przejął drugie dziecko i odstawił na brzeg. Łodzie tłukły się na falach przyboju, skakały góra-dół, matki zaczęły w końcu histeryzować, że nie chcą, że niebezpiecznie.
No i teraz tatusiowie zaczęli akcję wrzucania dzieci do łodzi z powrotem...
To już był naprawdę horror. W każdej chwili dziecko mogło dostać się między łódź a beton przystani i tragedia gotowa. Po kilku nieudanych próbach, przy których dzieci darły się ze strachu i zapierały nogami nie chcąc zginąć przez ojców kretynów, matki zaczęły krzyczeć ze strachu na mężów.
Nie wytrzymałem, pobiegłem i zaproponowałem, żeby tatuś sam wlazł na łódkę, a ja mu podam dziecko.
Mój syn w międzyczasie pilnował drugiego malca.
Udało nam się po kolei załadować dzieci na łodzie i w całości odpłynęli.
Zapomnieli podziękować, ale chyba byli za bardzo zestresowani, a może do sarmackich czerepów dotarło, że mogli doprowadzić do tragedii.
Bo to nasi rodacy byli...
Reasumując: brak doświadczenia i wyobraźni może zmienić niewinną przejażdżkę w niebezpieczne zdarzenie. Jeśli Kolega nigdy nie pływał, to proponuję zacząć od kajaka na jeziorze, może jakiejś łodzi wiosłowej i potem czegoś małego z silnikiem na zamkniętym akwenie, najlepiej z piaszczystymi brzegami.
To jest morze i w ciągu kilku minut morze zrobić się bardzo nieprzyjemnie!
Oczywiście można mieć szczęście i będzie pięknie i ok. Ale bez doświadczenia naprawdę odradzam samodzielne wycieczki dalej niż kilkaset metrów od/ wzdłuż brzegu.
A przybijanie do skalistych brzegów wymaga doświadczenia, naprawdę.
Udanego urlopu!