Dziękuję Wam bardzo.
Zdobyłam w Chorwacji dwa szczyty: Iliję na Pejlesacu i Nikolę na Hvarze. I tutaj, choćbym chciała, nie mogę zrobić porównania. Oba miejsca są piękne, oba mają w sobie coś magicznego, coś wyjątkowego
Ale czego by nie powiedzieć nasze wakacje dobiegają powoli końca.
Zostały nam ostatnie dwa dni.
Odcinek 20 - Jak to mega wnerw powoduje zmiany planów - 13 września13 września, piątek, aż się chce powiedzieć: kłopotów początek.
Wstajemy rano i co? Prądu nie ma, akumulatory wskazują zero, czyli mimo słońca nie ładują się. Wrrrrrr. Dzwonię do właścicieli. Dupa, odebrać telefon i porozmawiać to w ich wykonaniu zbyt wiele. No bo po co? Zapłacili nam wszystko do soboty to co nas oni obchodzą. Dzwonię chyba z 15 razy. Nic.
Nie ma ikonki, nie ma słów, którymi mogłabym Wam opisać swoje wk.........
Jadę już na końcówce telefonu, wszystko rozładowane, a szanowna Darija i Anthony mają nas w dupie.
Zastanawiamy się co począć z tym dniem. Prawdę mówiąc jestem tak wściekła, że nawet myśleć mi się nie chce
W końcu w tej całej złości mówię do Jacka - Koniec, mam dość, wracamy dzisiaj. Kolejnego wieczoru przy świeczkach nie zdzierżę. Żądam cywilizacji.
Ale do domu??? Dzisiaj??? A może by tak w końcu do Plitvic??? Hmmm.
W związku z tym, że dzwonienie nic nie daje, piszę do właścicieli smsa. Piszę, że nadal prądu nie ma, że dzisiaj wyjeżdżamy, że jesteśmy mega wkurzeni takim traktowaniem. Pytam ile mamy zapłacić za używanie pontonu przez 2 godziny.
Jak chodzi o pieniądze odpowiadają dość szybko. Po około 20 minutach dostajemy odpowiedź, że:
- im przykro...taaaa, jasne, w porę.
- mechanik od paneli będzie w niedzielę popołudniu.....super, wtedy kiedy my mamy teoretycznie docierać do Polski
- mamy zostawić za ponton 30 EUR.
Ja wiem, ja rozumiem, ale osobiście miałabym w sobie tyle skruchy, żeby ludziom którzy 3 ostatnie dni byli bez prądu, bez ciepłej wody, którzy zapłacili niemało za apartament, który oferował owe rzeczy bez problemu, powiedzieć, że mają zapłacić nie wiem 10 euro....choć ja osobiście nie wzięłabym ani gorsza.
Kurcze, przeszła mi przez głowę myśl, żeby ich olać i nic nie zapłacić, ale moja uczciwość zwyciężyła...ale złośliwość już nie.
Zawsze na podróż bierzemy sporo drobnych euro, na kawę z automatu, na jakieś batoniki itp.
Zostawiliśmy im na stole równo 30 euro w jedno eurówkach, w pięćdziesięciocentówkach. W nosie miałam czy to wymienią gdzieś czy nie. A i jeszcze 40 kun za pożyczenie leżaka, bo chyba Wam nie wspomniałam, że leżaki będą na wyposażeniu domu są płatne - 20 kun za dzień.
Spakowaliśmy się w pół godziny, kolejne pół zajęło nam spakowanie się do samochodów.....i z wielkim zawodem, z bolącym nieco sercem opuściliśmy Zatokę Rapak.
Jeszcze miłe pożegnanie z panią ze straganu z winkiem i kierujemy się na Sucuraj.
Na tyle lat jeżdżenia do Cro nie zdarzyło mi się opuszczać miejsca wakacji w takim nastroju.
684.
685.
Migawki z naszej ulubionej kawiarenku w Sucuraju
686.
687.
688.
689.
Potem jeszcze spacerek w kierunku latarnii
690.
691.
692.
693.
694.
695.
696.
697.
I już jest, nasz prom, żegnamy się z wyspą z mieszanymi uczuciami, bardzo mieszanymi
698.
699.
700.
701.
702.
703.
704.
705.
706.
707.
708.
709.
No i jesteśmy na lądzie. Prawdę mówiąc nawet się nie oglądamy za siebie. Obieramy kierunek Makarska, bo tam w dużym Konzumie chcemy zrobić zakupy "do domu"
710.
711.
712.
Zbierają się chmury, czyżby jednak Cro miało zapłakać nad nami
713.
714.
715.
716.
Kierujemy się na Plitvice, nie mamy zarezerwowanego żadnego noclegu, ale tym się akurat nie martwimy, nie sądzę żeby był tam z tym jakiś problem.
717.
718.
719.
720.
721.
722.
Do Plitvic docieramy późnym wieczorem, wybieramy jeden z wielu domów przy drodze, przemiły pan oferuje nam pokój z łazienką za 30 euro. Bierzemy bez grymaszenia. Na dworze jest mega, mega zimo. Przeżywam jakiś szok termiczny. Jakieś 300 km temu było z 26 stopni, tutaj.....zima, 13 stopni
Ale w pokojach cieplutko, kaloryfery grzeją i jest prąd
Jest nawet internet
Witaj cywilizacji.
Trochę mamy obawy o jutrzejszy dzień. Już obmyślamy gdzie tu i o której uderzyć do jakiegoś sklepu po cieplejsze rzeczy. Mamy jakieś tam bluzy, ale nic mega ciepłego. A 6 stopni za oknem nie napawa optymizmem. Plitvic w sumie nie mieliśmy w tym roku w planach, ten przyjazd tutaj był mega niespodziewany.
Ale to będzie jutro