vazyl napisał(a):mpi napisał(a):Po wyłączeniu klimy parują szyby, robi się duchota i czasami dziwny zapach zarówno w nowym vw jak i hondzie.
No dziwne, na prawdę nie mam nic przeciwko Tobie. Piszę tylko o własnych doświadczeniach. Moja 10 letnia Xantia, nie paruje. Nawet po wyłączeniu klimatyzacji. Filtr wymieniam co około 5tys. lub 3 miesiące. Nie jest to straszny wydatek, a wygląd tegoż świadczy o tym ile do auta dostaje się różności poprzez układ wentylacji. Być może maszjakieś problemy z parownikiem, ale ponieważ nie jestem specem od układów klimatyzacji więc tylko zgaduję.
pozdrawiam - Piotrek
Problem parujących szyb to filtr przeciwpyłkowy i zakurzone wnętrze, ponieważ w kurzu zatrzymuje się wilgoć.... Jeśli już pojawił się przykry zapach to klima już wyhodowała grzybki i drobnoustroje.
O jeden na tysiąc nieliczny kolega
VAZYL co dba o stan auta w tym o klimę. Żeby nikogo wprost nie obrażać napiszę tak: My Polacy jesteśmy tak głupi ze chcielibyśmy mieć klimę bez wydatków. Niestety klimę napełnia się co rok (wraz z gazem w przewodach uzupełniamy olej który krąży w obiegu smarując sprężarkę), przy napełnianiu wybieramy najskuteczniejszą formę odgrzybienia (niektórzy są tak naiwni że sami odgrzybiają preparatami w sprayu psikając w wywietrzniki)(najskuteczniejsza to ozonowa-ale to już kwestia sporna bo ultradźwiękowa też jest dobra-ale to nie spray!!!), przy tym wszystkim obowiązkowo 2x na rok minimum filtr przeciwpyłkowy czyli kabinowy. Zresztą właśnie jak kolega w/w napisał można co 3 miesiące go wyjmować i luknąć na jego stan zapylenia- to się zdziwimy.
A dodatkowo należy umieć obsługiwać klimę. Oczywiście lekko różni się obsługa z klimą manualną a automatyczną (nieważne ile stref). Czyli jeżeli po dłuższej trasie wiesz kiedy się zatrzymasz, to już na kilka minut przed postojem wyłączasz klimę (nie otwierając szyb) kilka minut w rosnącej temp Ci nie zaszkodzi, przez co na chodzącym silniku pomagamy parownikowi "odparować", w ten też sposób poprzez NIE tworzenie różnicy temp poprzez nie otwarcie drzwi na chodzącej klimie (to to samo co jazda z klimą z otwartą szybą) zapobiegamy tworzeniu się bakterii i grzybów w przewodzie klimatyzacji. Zimą od czasu do czasu na krótko w trasie włączamy klimę co ma zapobiec ostaniu sprężarki poprzez ruch gazu w którym jest olej który ja smaruje.
Jeżeli chodzi o zdrowie: to zaniedbania w postaci samo-wyhodowanych drobno ustroi i grzybów, wtedy nasze zdrowie podupada, w drugiej z kolei zaś jest różnica temperatur (w to wszystko wchodzi wilgotność powietrza która jest inna w aucie i inna poza autem).
W autach z klimą automatyczną jest opcja AUTO, służy ona do dostosowania w najszybszy sposób w aucie odpowiedniej chłodnej temp. idealnej w stosunku do temp na zewnątrz, tak aby właśnie zachować optymalną pracę parownika i całego układu w danej temperaturze zewnętrznej. Komputerek analizuje temp na zewnątrz (w niektórych tzn. lepszych markach również wilgotność pow.) wtedy tez mamy wrażenie że klima "wariuje" i szybko się ładuje i "dmucha" z każdej "dziury"-co dezorientuje i denerwuje, ale tylko do czasu, jak tylko obliczona temp zostaje powoli osiągana całe wariactwo się stabilizuje.
Ręczne nastawy w automatycznej klimie powinny być nastawiane dopiero po wyregulowaniu temperatury w aucie poprzez funkcję AUTO. Dodam też że jeśli ktoś myśli że robi dobrze wsiadając do piekarnika ustawiając klimę na 16 stopni przyspieszy i pomoże schłodzić wnętrze to się myli, również el. plastikowe dostają szoku przez co trzeszczą co nie jest naturalnym zachowaniem, również szybko poprzez szok tworzą się grzyby i drobnoustroje. Niemówiąc o bardzo cięzkiej i niepotrzebnej pracy sprężarki...
To tak w skrócie...
Klima jest dobra i wskazana, ale dla ludzi którzy wiedza jak się z nią obchodzić i jak korzystać. Niestety cała reszta Polaków sama sobie hoduje choroby z klimy i sam sobie jest winna. I potem żal czytać opinie że klima to ............. i to a tamto......
A teraz moje doświadczenie z czerwca. Oczywiście przed wyjazdem klima napełniona z olejem i ozonowo wyczyszczona i nowy przeciwpyłkowy kabinowy, dodatkowo odkurzone całe auto, dywaniki, fotele pod fotelami i kanapą. Z Kościana wyjeżdżaliśmy na RAB o godz 13, starałem się nie włączać klimy (a po drodze zrobiłem to ze 5 razy na około 30-45min), resztę regulowałem zwykłym elektronicznym nawiewem bez klimy i ewentualnie lekko na 2-3cm opuszczoną tylną szybą. Około godziny 20 mocnego słońca już nie było i jechaliśmy caluteńka noc. O 4 tej rano byliśmy w kolejce na prom. W tym odcinku trasy klima była w zasadzie niepotrzebna. Z pełnym powodzeniem można było by się obyć bez niej...
Później doszły wojaże po wyspie. Przemieszczanie się z domu do plaży z plaży do domu do konoby do miasta i do domu i tak w kółko. Wyspa była tak mała że ruch odbywał się przy prędkościach max:60 km/h. Nikomu się nie śpieszyło bo to w końcu wakacje więc po plaży wchodząc do piekarnika otwarte wszystkie drzwi okna i bagażnik co trwało 1 min. potem jazda z otwartymi wszystkimi szybami która była przeurocza bo auto napełniło się zapachem wyspy i przy prędkości 40-50 km/h auto idealnie się chłodziło. Czuliśmy się jak w Jeep-ie. Tylko jeden jedyny raz włączyliśmy klimę kiedy to naprawdę dokuczał nam piekarnik a kierownica parzyła... Więc podsumowując gdybym jechał autem beż klimy to na pewno bym przeżył i MOIM zdaniem klima nie jest wymagana do odwiedzenia Chorwacji... wszystko zależy od podejścia do sprawy i dobrego zaplanowania podróży...