Po krótkiej przewie zapraszam na kolejny odcinek, w którym kilka informacji o Montenegro.
Po całym dniu podziwiania uroków wybrzeża, jadąc drogą na południe lądujemy w Ulcinj.
Tam odwiedzamy słynną 13 kilometrową plażę z ciekawym, ciemnym piaskiem, na której wyleguje się jakieś 13 000 000 000 osób.
Kiedyś nawet myślałem nad wakacjami w Ulcinj, ale po odwiedzinach już wiem, że na pewno tam nie zostanę dłużej niż 1 dzień.
Miejsce troszkę inne niż cała Czarnogóra. Mieszkańcy to w większości Albańczycy.
Mnóstwo turystów, a w centrum panuje delikatnie mówiąc lekki chaos, zwany też czasem baizlem.
Ta część Czarnogóry to w większości ludność wyznania muzułmańskiego. Nawet właściciel jednej z posesji obok naszego domu w Sw. Stefanie, nawiasem mówiąc bardzo przyjemny starszy Serb, ostrzegał nas, mówiąc: oni tam na dole (czytaj na południu) to niebezpieczni ludzie, muzułmanie. My tutaj, to chrześcijanie jak wy Polacy.
Generalnie po przejechaniu wybrzeża stwierdzamy, że Chorwaci są bardziej przyjaźni, serdeczni i ale przede wszystkim znacznie bardziej dbają o porządek.
My szukamy spokojnego zakątka, więc uciekamy po objedzie w Ulcinj, tym razem na północ i lądujemy chyba w najbardziej urokliwym miejscu tego kraju, w miasteczku Svety Stefan.
Dojeżdżamy późnym popołudniem i od razu, bez większych problemów znajdujemy nocleg.
Cena za pokuj z łazienką i wspólną dla wszystkich mieszkańców kuchnią oraz jak się później okazało, fantastycznym widokiem z tarasu to 50 EUR za noc.
Jako nowożeńcy stargowaliśmy do 30 EUR. Taniej w tym mieście nie znaleźliśmy nic !!!
Rano, w końcu porządnie wyspani, otwieramy okno i ...
a nad tarasem
Dzień rozpoczęliśmy od śniadanka na tarasie z takim właśnie widokiem, potem spacerek do sklepu po piwko i na plażę.
Niestety, wielką niespodzianką była zamknięta dla zwiedzających z powodu prac remontowych największa tutejsza atrakcja czyli wyspa hotel.
Sw. Stefan to jak większość w północnej Czarnogórze miasteczko na zboczu góry. Niewielkie, ale w zasadzie wszystko w nim znajdziemy. Restauracje, knajpy na plaży, sklepy i w każdym domu pokuj lub całe piętro do wynajęcia. Jak widzicie na zdjęciach większość to raczej nowe domy lub domu czy hotele w budowie.
Słynie właśnie z wyspy - hotelu, w którym odpoczywają celebryci z całego świata, tacy jak Sophia Loren, Kirk Dauglas czy Sylvester Stallone.
Kiedyś, w XV w. ta cała wysepka należała do jednego rodu Pastrovic, a każdy z 12 wtedy istniejących na niej domów należał do jednej z rodzin tegoż rodu. Z czasem domostw przybywało i tak żył sobie tam cały ród, aż do lat 50 XX wieku. Fajne rozwiązanie, ale ja wiem? Mówią, że z rodziną to najlepiej na zdjęciach i takie tam.
Polaków bardzo często mylą z Rosjanami, gdyż jest ich tu bardzo dużo. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem miejscowych, ale podobno Rosjanie wyjeżdżając na wakacje do Chorwacji muszą mieć wizę, natomiast do Czarnogóry jej nie potrzebują.
Poniżej zdjęcie plaży należącej do jednego z miejscowych hoteli, na której wylegiwało się kilku rosyjskich turystów, cała reszta ferajny była bardzo miło i skutecznie usuwana przez tamtejszą ochronę i ratowników.
a tu widok wyspy - hotelu z morza
Faktycznie w mieście było słychać gównie rosyjski. Najlepsze i te trochę gorsze hotele w mieście, były obstawione samochodami na rosyjskich nr rejestracyjnych.
Naszych rodaków można było policzyć na palcach.
Św. Stefan jest również znakomitym miejscem do wypadów w różne zakątki Czarnogóry. Więc zaczynamy po kilku dniach lenistwa od słynnej Budvy.
Budwa znajduje się około 10 km na północ od Sw. Stefana i widać ją było doskonale z naszego tarasu.
A tu już centrum
A tu widok z Cytadeli w stronę właśnie Sw. Stefana
Sama Budwa to w porównaniu do Sw. Sefan, całkiem duże miasto. Znajdziemy tu markety, banki, kantory, uwaga tam nie znają polskiej złotówki !!!
Najciekawsza jest tradycyjnie starówka, z Cytadelą za wstęp do której trzeba zapłacić, ale warto, a poza tym nie wielkie pieniądze, chyba 2 czy 4 Euro.
To biblioteka w jednym z pomieszczeń cytadeli, oprócz tego jest jeszcze kolekcja żaglowców w mini skali
kontynuując wycieczkę po pięknej Budwie
Generalnie można poczuć, że w Budve dobrze jest się pokazać, co widać po raczej dobrze sytuowanych ludziach.
Oczywiście normalnych turystów też jest mnóstwo, ale tyle ciekawych, nietuzinkowych samochodów typu Lamborghini, Ferrari, Maserati, czy ogromnych jachtów, które tam spotkałem, nie widziałem chyba nigdzie indziej.
Stwierdziliśmy nawet z żoną, że Porsche Cayenne to tam standard, bo praktycznie stało pod każdym domem i prawie wszystkie miały miejscowe rejestracje.
Wiem, że nie powinno mierzyć się bogactwa miarą posiadanych pojazdów, ale jak szybko policzyłem wartość samochodów 4 osobowej rodziny, w domu której mieszkaliśmy w Sw. Sefanie obok Budwy wyszło mi bagatela około 1,3 mln PLN.
Wracając do Budvy, za centrum, kilka km na północ znajduje się słynna plaża Jaz, na której odbywają się koncerty a grały tam takie sławy jak Madonna, Lenny Kravitz, Goran Bregovic, a przy okazji jest całkiem ładna.
Po wycieczce do Budwy powrót do domku i wieczorny relaks
Jak już wspominałem przejazd z Budwy do Św. Stefana to około 10 km, ale ... powrót jednak chwilkę trawa i tu słowo o kierowcach w Czarnogórze.
Jeżdżą delikatnie mówiąc dennie, 60 km/h to zawrotna prędkość, a sygnał dźwiękowy, czyli klakson w tym kraju służy w zasadzie do wszystkiego. Tak więc jak wymuszasz pierwszeństwo słyszysz klakson, jak nie wymuszasz też, dziękuję - u nas światła awaryjne - u nich klakson, powitanie na ulicy klakson, bo tak - klakson, itd.
A we wspomnianym już wcześniej Ulcinj to klakson słychać wszędzie i na wszystko, natomiast piesi kompletnie nie przejmują się jadącymi ulicą samochodami i bez wahania wchodzą pod koła. Taka natura.